Co mamy wspólnego z Farerami? Polka na Wyspach Owczych
48 tys. ludzi, 70 tys. owiec i nieustanny deszcz. Polka Sabina Poulsen, która od kilkunastu lat mieszka na Wyspach Owczych, opowiada, jak się żyje w tak niezwykłym miejscu.
16.10.2019 | aktual.: 16.10.2019 13:49
Anna Jastrzębska: Jak się żyje w miejscu, gdzie jest więcej owiec niż ludzi?
Sabina Poulsen: Przede wszystkim spokojnie – można mi więc zazdrościć. Spokój i stabilizacja to największe atuty Wysp Owczych. Pracuję jako nauczycielka, więc znacznie częściej widuję na co dzień dzieci niż owce, ale fakt – dla turystów Wyspy Owcze są prawdziwym królestwem tych zwierząt. Można je spotkać wszędzie. A nawet włóczą się stadami po głównych drogach wysp. I to może być problem, bo o wypadek nietrudno, a takie "bliskie spotkanie" z owcą to dla kierowcy mandat w wysokości 1000 koron (ok. 560 zł - przyp. red.). Ja na szczęście jeżdżę ostrożnie, a owce to dla mnie przede wszystkim modelki, które pokazuję światu na Instagramie.
Jak się tu znalazłaś?
Przez miłość oczywiście. Poznałam Farera, czyli mieszkańca Wysp Owczych. Zakochaliśmy się w sobie. Pobraliśmy się i zamieszkaliśmy na tym odludziu. Ale to już przeszłość. Dziś, z dwójką dzieci, zaczęłam nowy rozdział życia. Kupiłam mały domek pośród drzew i krzewów. To właśnie choinki – nietypowy widok na niemal kompletnie pozbawionych drzew Wyspach Owczych – przyczyniły się do tego, że podjęłam decyzję w sekundę. I tak jestem teraz dumną posiadaczką pensjonatu w miniparku.
Wróćmy na chwilę do tych początków. Podobno na farerskie wesela zaprasza się tylko najbliższą rodzinę. Czyli minimum 300 osób.
Dokładnie! Gdyby Farerzy chcieli zaprosić na tę uroczystość wszystkich, z kim są spokrewnieni, to musieliby zaprosić pewno ze 40 tys. osób. Wszystko zaczyna się podobnie jak u nas, w Polsce – od ślubu w kościele. Bo tak jak Polacy, Farerzy są bardzo religijni. To chyba najbardziej religijni Skandynawowie. Po ślubie w kościele przejeżdżamy do wynajętej sali weselnej. Zazwyczaj przyjęcie zaczyna się o godz. 19. W drzwiach wita się gości aquavitae, czyli domową wódeczką. Ale potem, aż do północy będzie na stołach wyłącznie wino. Młoda para dostaje od gości prezenty, które przy wszystkich musi rozpakować i skomentować. Jest przy tym dużo śmiechu. Potem siadamy do stołu. Słuchamy opowieści i anegdot z czasów dzieciństwa pary młodej, zajadając się zupą mięsną z kluseczkami – obowiązkowym daniem na farerskich ślubach i… pogrzebach. Na drugie danie podawana jest niestety pieczona owca. A potem deser – zawsze ten sam – lody waniliowe z truskawkami.
O północy goście wstają od stołu. Obsługa usuwa stoły i zaczynają się tańce. Pierwszy to zawsze "chodzony" farerski. Dwa kroki w bok i jeden do tyłu. Wszyscy trzymają się za ręce, tańczą w kółku i śpiewają. To może trwać nawet godzinę! A potem już normalne wesele do białego rana. Po północy otwierany jest bar i już można się napić dowolnego alkoholu. Oczywiście na koszt pary młodej.
Szybko udało ci się znaleźć przyjaciół w nowej ojczyźnie? Farerczycy chyba nie należą do najbardziej otwartych narodów świata.
Prawdziwy charakter ludzi poznać można dopiero w sytuacji ekstremalnej. Ja coś takiego przeżyłam, gdy spalił się mój ukochany domek. Razem z dziećmi zostaliśmy tylko w tym, co mieliśmy na sobie. W kolejne dni wiele razy otwierałam szeroko oczy ze zdumienia, ile serca mają dla mnie kompletnie obcy ludzie. Zdarzało się, że zatrzymywał się przy mnie samochód, a ludzie, których nie znałam, podawali mi rękę, czasem przytulali, a potem wsuwali mi do dłoni całkiem spore sumy. A to nie wszystko… Ktoś zorganizował dla mnie zbiórkę w kościele, koleżanki zbierały dla mnie pieniądze w pracy. Nawet tak bezduszna – wydawałoby się – organizacja jak towarzystwo ubezpieczeniowe zadziałała natychmiast. Jeszcze dymiły zgliszcza, gdy przyjechały dwie osoby z towarzystwa ubezpieczeniowego.
Spotkaliśmy się i rozmawialiśmy wyłącznie o tym, jak można mi pomóc, czego najbardziej potrzebuję. I jeszcze tego samego dnia miałam na koncie pieniądze, które pomogły mi odnaleźć się w nowej sytuacji. Bardzo mi też pomógł partner, który przygarnął mnie z dziećmi. Nie zostałam ani przez chwilę sama w tej trudnej chwili.
Co poza uczeniem dzieci robisz na wyspach?
Z wykształcenia jestem pedagogiem i na Wyspach Owczych pracuję w przedszkolu. Dodatkowo prowadzę finansowane przez gminę zajęcia plastyczne dla dzieci i dorosłych. Każdą wolną chwilę staram się poświęcić na wędrowanie po górach – a tych w mojej okolicy nie brakuje. Uwielbiam piesze wędrówki, takie spokojne szwędanie się z aparatem fotograficznym. Mam przy tym dodatkową motywację, bo odkąd zaczęłam wrzucać zdjęcia na moją stronę na Facebooku WyspyOwczeFO, a także na konto Faroesilansfo na Instagramie, dostaję mnóstwo ciepłych słów od ludzi, którzy lubią oglądać moje zwyczajne życie na Wyspach Owczych. Widzę, że to miejsce w magiczny sposób przyciąga ciekawych świata ludzi. To dla nich postanowiłam otworzyć mały domek dla turystów, który nazywamy tutaj fjordcottage. Jeśli ktoś kocha wspinaczkę, spokój i ma ochotę spróbować kilka moich farerskich dań, albo napić się naszego cudownego piwa rabarbarowego, to zapraszam.
Tylko po co turyści chcieliby przyjeżdżać na Wyspy Owcze? Welony mgły, z których słynie archipelag, zdarzają się również w Polsce. (śmiech)
Nie bez powodu "National Geographic" ocenił nas jako "najpiękniejsze zimne wyspy" na świecie. Ale ja mam do nich stosunek bardzo osobisty. Zawsze, gdy lecę samolotem i tuż przed lądowaniem znika welon mgieł i wyłaniają się moje ukochane Wyspy Owcze, to mam w oczach łzy szczęścia. Bo kocham tu zarówno przyrodę: zielone łąki, góry, owce, jak i prostolinijnych, dobrych ludzi.
13 st. C latem, dużo deszczu i silny wiatr sprawiający, że prawie nie ma tu drzew... Domyślam się, że na Wyspach Owczych sprawdza się zasada, że nie ma złej pogody, są tylko kiepskie ubrania.
Prawdziwy Farer musi mieć: kalosze, zimowy kombinezon, kurtkę i spodnie przeciwdeszczowe, sweter z owczej wełny i ręcznie robione na drutach skarpety. Jeśli masz to wszystko, to żadna pogoda ci nie jest straszna.
Mieszkańcy Wysp Owczych słyną z tego, że są najbardziej religijni w całej Skandynawii. Słyszałam, że nawet w poczekalni dworca autobusowego rozbrzmiewają religijne pieśni. Codzienność na archipelagu jest mocno naznaczona wiarą?
Mieszkam tu już 13 lat i jeszcze nigdy nie widziałam, by ktoś śpiewał na przystanku. Ale potwierdzam, wyspiarze są bardzo religijni. Dzieci w naszym przedszkolu przed każdym posiłkiem odmawiają modlitwę. A gdy kiedyś w niedzielę malowałam dom, to w poniedziałek wszyscy w mojej pracy o tym wiedzieli i byli tym mocno zbulwersowani. Przecież takich rzeczy w niedzielę się nie robi!
A jak na codzienne życie przekłada się fakt, że Wyspy Owcze – terytorium zależne Danii – są swego rodzaju krajem-niekrajem? Tendencje niepodległościowe mocno dają się we znaki?
Połowa wyspiarzy jest za tym, by odejść od Danii. Druga połowa mówi, że to przecież niemożliwe. Ja coraz wyraźniej widzę absurdy takiej sytuacji. Syn mojego partnera, Michał, ma 20 lat i mieszka tu od drugiego roku życia. Czuje się Farerem, mówi po farersku i gra tak dobrze w piłkę nożną, że został reprezentantem Wysp Owczych. I wtedy dowiedział się, że jest tu nielegalnie. Dlaczego? Bo po ukończeniu 18. roku życia nie zgłosił się do jakiegoś urzędu po odpowiedni papierek. W dodatku wszystko jest "bardzo trudne" do załatwienia, a na każde pytanie pada ta sama odpowiedź: przepraszamy, nic nie możemy w tej sprawie zrobić, bo Dania…
Polonia na wyspach liczy ok. 100 osób. Dzięki temu udało wam się odkryć mistyfikację Remigiusza Mroza, pisarza, który jako Ove Løgmansbø wydał 3 kryminały. Nad Wisłą było dość głośno o tej sprawie. Farerczycy wciąż mają za złe polskiemu autorowi, że do swych celów wykorzystał nazwisko tak głęboko osadzone w farerskiej tradycji?
Farerowie już dawno zapomnieli o Remigiuszu Mrozie, a odkrycie tej mistyfikacji nie było wcale takie trudne. A co do naszych 100 rodaków, to niestety nie znam jeszcze wszystkich. Wiele osób po prostu pracuje i żyje tu, nie szukając głębszych więzi z innymi Polakami.
Na koniec muszę zapytać o ważną dla Polaków sprawę. Rabarbarowe piwo jest pyszne czy trzeba się długo przyzwyczajać?
Jeśli to kogoś ciekawi, to zapraszam na Wyspy Owcze. Warto wyrobić sobie własną opinię. (śmiech)
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl