Cypr. Święte rozpasanie na wyspie miłości [Felieton]
Cypr został ochrzczony Wyspą Afrodyty i jest znany jako wyspa miłości. Zgodnie z mitami to właśnie tu Afrodyta wyłoniła się naga z morskiej piany i spotykała ze swymi licznymi kochankami.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
"Love Is In The Air". Naprawdę nie wiem, jak to możliwe, że piosenka Johna Paula Younga powstała w Australii, a nie na Cyprze. To nie ma sensu. Cypr jest jedynym miejscem na świecie zasługującym na ten hit.
Zwłaszcza w czasach, gdy nie ma miłości bez Tindera. Na Cyprze bowiem Tindera nie trzeba. Zwłaszcza, jeśli jesteś heteroseksualną dziewczyną i przyjechałaś na wyspę bez męża/narzeczonego/chłopaka; piszę to z tej perspektywy, niestety nie miałam możliwości sprawdzić, jak sytuacja wygląda w innych konfiguracjach, z góry przepraszam więc za wszelkie stereotypy i uproszczenia. Tutaj gorące uczucia znajdziesz, nawet jeśli nie szukasz. Ba, strzała amora dosięgnie cię nawet kiedy nie chcesz.
Z morskiej piany i genitaliów
Nie bez powodu Cypr został ochrzczony Wyspą Afrodyty i jest znany jako wyspa miłości. Afrodyta, w mitologii greckiej bogini piękna, pożądania i płodności (jej rzymską odpowiedniczką była Wenus, inaczej: Wenera), ma tu swój kult, którego siła nie słabnie mimo upływu lat.
Nie bez powodu zgodnie z mitami to właśnie w okolicy Pafos, niedaleko wsi Kuklia, przy Petra tou Romiou (dosłownie: Skała Rzymianina) Afrodyta wyłoniła się naga z morskiej piany i tu spotykała się ze swymi licznymi kochankami.
Nie bez powodu wreszcie, choć mało się o tym mówi, piana ta powstała w miejscu wyrzuconych do wody genitaliów.
Według podań należały one do boga niebios, Uranosa, który w wyniku kazirodczego związku ze swoją matką (!) Gają począł syna, tytana Kronosa. Najmłodszy potomek Uranosa ciachnął sierpem klejnoty ojca i wrzucił je w morskie głębiny, po czym – jakby nigdy nic – zajął miejsce taty przy boku swej matki.
Za miejsce mitycznych zdarzeń przyjmuje się wody omywające plażę Afrodyty. Pięknie tu, warto przyjechać, żeby porozkoszować się widokami. A jeśli jesteście przesądni, to także po to, aby zapewnić sobie dobrobyt i urodę. Kto opłynie skałę bogini wokoło, ten ma zyskać wieczną młodość, a kto wśród licznych kamyków na plaży odnajdzie taki w kształcie serca – ten ma być szczęśliwy w miłości.
Miłości i romanse
Jak już pewnie zdążyliście się zorientować w podstawówce, w mitach mało jest romantycznych schadzek w blasku księżyca i trzymania za rączki. Więcej gwałtowności, zazdrości, żądzy, rozpasania... Mit o Afrodycie potwierdza tę zależność, bogini uwielbiała bowiem romanse.
Choć jej mężem był Hefajstos, wszystkie dzieci Afrodyty pochodziły z innych związków. Płomiennymi uczuciami pałała do kilku bogów i grona śmiertelników, a jej ulubieńcem był piękny Adonis, który dokonał żywota rozszarpany przez dzika – według różnych źródeł był nim zazdrosny mąż bądź inny absztyfikant Afrodyty.
Z urodziwym myśliwym – jak głoszą opowieści - spotkała się po raz pierwszy, gdy zażywała kąpieli w małym jeziorku, które dzisiaj nazywane jest Łaźniami Afrodyty. Są one zlokalizowane kierunku krańca półwyspu Akamas, nad Zatoką Chrysochou. Podobno kąpiel w tym miejscu pozwala zachować wieczną młodość, trudno to jednak sprawdzić, ponieważ pływanie jest tu jest zabronione. Ale i tak trzeba się tu wybrać, żeby pozachwycać się scenerią okalającego łaźnie ogrodu botanicznego.
Święta prostytucja
Mówiąc o Cyprze i Afrodycie, nie sposób nie powiedzieć o praktyce, której wspomnienie do dziś budzi wiele kontrowersji. Chodzi o sakralną prostytucję, z której słynęła wyspa miłości. Choć zjawisko to było powszechne w starożytności i w różnych formach miało się świetnie w wielu religiach przedchrześcijańskich, najstarsze opowieści na ten temat pochodzą z Mezopotamii.
Krótko mówiąc, znajdująca się na terenie Palaipafos (Starego Pafos) Świątynia Afrodyty (ok. 8 km na północny-zachód od Petra tou Romiou) była jednym z najpopularniejszych centrów pielgrzymkowych starożytnej Grecji. By ugościć pielgrzymów (i oddać należytą cześć bogini płodności), każda młoda Cypryjka musiała przynajmniej raz w życiu ofiarować przybyszom swoje ciało w akcie seksualnym.
I choć wątek ten zajmuje zwykle najwięcej miejsca, gdy mowa o wyspie miłości, mnie niezmiennie porusza historia Pigmaliona. Król Cypru – jak pewnie pamiętacie – był jednocześnie rzeźbiarzem. Stworzył posąg kobiety tak piękny, że sam się w nim zakochał. Afrodyta, litując się nad nieszczęśliwie zakochanym biedakiem, zamieniła rzeźbę w żywą kobietę. Dostała ona imię Galatea, poślubiła Pigmaliona i urodziła syna Pafosa. Ten założył miasto swego imienia i zbudował w nim świątynię na cześć bogini, dzięki której zawdzięczał swe istnienie. Ładny mit założycielski, prawda?
Miłość od pierwszego wejrzenia
Ponieważ Cypr zbudowany został na miłości, strzała amora – jak już wspomniałam – wciąż tu krąży. Dosięgnie cię na plaży, w taksówce, nad talerzem horiatiki (prawdziwa grecka wiejska sałatka z pomidorów, zielonej papryki, ogórka, czerwonej cebuli, czarnych oliwek, z plastrem fety na wierzchu) i przy kuflu piwa Keo. Będzie to uczucie po grób i do końca świata… nawet jeśli wygaśnie jeszcze przed zakończeniem wakacji. Nie przesadzam. Zatem dziewczyny, jeśli właśnie przeżywacie bolesne rozstanie, szukacie związku, przygody, dobrej zabawy - kupujcie bilet do Larnaki lub Pafos.
Jeśli zaś zaloty na cypryjskich wakacjach wydadzą wam się trochę grubo ciosane, nie ma powodów do zmartwień. Cypr ma tyle do zaoferowania, że i tak będziecie zadowolone.
Szczególnie polecam Park Archeologiczny Kato Pafos (od 1980 r. na Światowej Liście Dziedzictwa Kulturowego UNESCO). Tutejsze rewelacyjnie zachowane mozaiki, przedstawiające mitologiczne sceny, pamiętają czasy Rzymian (datowane na II-IV n.e.) i są po prostu obłędne. Bez dwóch zdań – jeśli jakimś cudem nie uda się wam nie przeżyć na Cyprze wakacyjnego romansu – w tych mozaikach zakochacie się od pierwszego wejrzenia.
Cypr - urokliwa wyspa o burzliwej historii
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.