Drzwi do raju. Jak pojechać do Tajlandii w czasie pandemii?
Nareszcie! Po ponad roku Tajlandia otworzyła wyspę Phuket, zwaną perłą Morza Andamańskiego, dla turystów z zagranicy. Tylko jak dostać się do raju? I czy jest tam bezpiecznie?
10.08.2021 07:33
To miał być mój pierwszy wyjazd zagraniczny, odkąd w marcu 2020 r. wprowadzono lockdown. Wtedy wracając z ostatniego służbowego wyjazdu, udało mi się wylądować w Polsce dosłownie na 3 dni przed zamknięciem granic. Kto wtedy mógł wiedzieć, że to wszystko potrwa tak długo? Letnie otwarcie na zagraniczne podróże trwało tak krótko, że nie wszyscy zdążyli nacieszyć się turkusową wodą i palmami, pandemia trwała w najlepsze przez resztę 2020 r.
Rajska wyspa Phuket brzmiała jak nagroda po tylu miesiącach bez zagranicznych podróży. Dlaczego właśnie ona? Tajlandia 1 lipca rozpoczęła swój eksperymentalny program "Sandbox Phuket", sposób na powitanie w swoich granicach zagranicznych turystów. I - nie ma co owijać w bawełnę – sposób na reanimację gospodarki. Turystyka to drugie (po rolnictwie) najważniejsze źródło dochodów Tajów, turyści w kraju to być albo nie być.
Jak się dostać do Tajlandii?
Już na lotnisku w Polsce zostaniemy poproszeni o komplet dokumentów, dzięki którym będziemy mogli wsiąść na pokład samolotu. Co jest nam potrzebne?
- tzw. paszport COVID,
- udokumentowana rezerwacja z hotelu uczestniczącego w programie "Sandbox Phuket",
- negatywny wyniku testu PCR wykonany nie wcześniej niż 72 godziny przed wylotem (w języku angielskim),
- formularz T.8 z danymi o stanie zdrowia i numerze lotu,
- pozwolenie na pobyt w Tajlandii (maksymalnie przez 30 dni).
Jak uzyskać ten ostatni dokument? Na stronie www należy aplikować o pozwolenie (wydanie go zajmuje kilka dni, ale nigdy nie czekajmy na ostatnią chwilę). By je uzyskać, należy wysłać: skan paszportu, skan paszportu COVID, dowód na wykupienie specjalnego ubezpieczenia za 150 dolarów (ma ono pokryć koszty ewentualnego pobytu w szpitalu, jeśli zachorujemy w Tajlandii).
Gdy zbierzemy (i wydrukujemy) wszystkie te dokumenty, będziemy mieć negatywny wynik testu PCR i przebędziemy te daleką podróż, na lotnisku Phuket czeka nas kolejny test PCR. Płaci za niego hotel, w którym się zatrzymujemy. Hotel także zapewnia transport z lotniska, bo od chwili pobrania wymazu do wyniku testu (kilka godzin) nie możemy poruszać się poza hotelem. Ponowny test czeka nas znowu po 5 i 12 dniach podróży.
Tajlandia? Raj!
Czy Tajlandia warta jest tylu skomplikowanych procedur? Każdy, kto ją raz odwiedził, zakrzyknie "tak!". Moje wątpliwości odeszły w niepamięć przy pierwszym spotkaniu z niezwykle przyjaznymi, uprzejmymi i serdecznymi Tajami, którzy na wyspie witają nas z otwartymi ramionami.
- Chcę, byś czuła, że to twój dom – mówi mi Prachoom Tantiprasertuk, wiceprezes sieci Dusit, w tym Dusit Thani Laguna, pięciogwiazdkowego resortu, który otrzymał znak SHA+. Ten symbol oznacza, że może przyjmować turystów z programu "Sandox Phuket".
Jakie warunki musi spełnić miejsce, by otrzymać ten znak? Musi zachować wysokie standardy bezpieczeństwa, a min. 80 proc. załogi musi być zaszczepiona.
A co ważne, kolejność szczepienia obywateli Tajlandii nie jest powiązana z grupami wiekowymi (jak np. w Polsce). Dawki wysyłane są do kolejnych prowincji. Pierwszą z nich jest właśnie Phuket, która ma być bezpieczną oazą dla także zaszczepionych turystów z innych krajów.
Ta dbałość o bezpieczeństwo jest tu widoczna na każdym kroku. To nie jest polski kurort, gdzie maski podczas spaceru po tłumnej promenadzie są abstrakcją. Ba! W ilu sklepach czy kinach widzimy osoby nie przejmujące się tym przepisem? W Tajlandii jest zgoła inaczej.
Przed wejściem do obiektu turystycznego należy przyłożyć dłoń do czujnika temperatury, w niektórych miejscach przejść przez kurtynę dezynfekcyjną. Maski w pomieszczeniach są absolutnie nakazane i każdy do tego nakazu się stosuje. Tego kraju zwyczajnie nie stać na kolejne wzrosty zakażeń, a wyspa Phuket po prostu musi być oazą dla turystów, ratunkiem dla gospodarki.
Chcą zapomnieć o pandemii
W pięknym hotelu Dusit jest zaledwie kilkanaście procent obłożenia, luksusowe wille z basenami czekają na gości, po plaży przechadza się mała grupka turystów. Prachoom Tantiprasertuk, mówi, że ze łzami w oczach po tylu miesiącach pustki patrzyła na kąpiących się na basenie gości. Jej hotel w końcu ożył.
Michel Zitek, menadżer z pięciogwiazdkowego resortu Angsana, opowiada o najgorszej nocy sylwestrowej, tej żegnającej 2020 rok: "Siedziałem sam z ochroniarzem w pustym hotelu". Pokoje z wejściem do basenu i piętrowe apartamenty wciąż czekają na gości. Ceny? Od ok. 300 zł za dobę.
O wiele więcej przyjdzie nam zapłacić za bajeczne wręcz gliniane domki na zboczu otoczone dżunglą, każdy z nich ma swój prywatny basen, jest częścią resortu Keemala, a koszt jednej nocy to ok. 2 tys. zł.
Czas próby
Program "Sandbox Phuket" trwa od początku lipca. Od tego czasu Phuket odwiedziło kilkanaście tysięcy turystów. Prawdziwy test tego, czy ludzie wrócą do Tajlandii, nadejdzie w wysokim sezonie. Dla tego kraju wypada on między październikiem i majem, gdy morze jest spokojne, a pogoda wręcz wymarzona.
Hotele i rajskie plaże są na to gotowe. Ludzie i gospodarka tylko na to czekają. Wy nie traćcie czasu - jedźcie do Tajlandii!