Domaga się blisko 380 mln złotych odszkodowania. Niezadowoleni turyści walczą o pieniądze
Mieszkanka Stanów Zjednoczonych zdecydowała się na pozwanie jednej z sieci hoteli. Domaga się w nim 100 mln dol. odszkodowania. Jej zdaniem była nagrywana ukrytą kamerą.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Pozwy opiewające na zawrotne kwoty, a czasami też kierowane do sądu z byle powodu, nie są w branży turystycznej rzadkością.
Wakacje z dala od miejsca zamieszkania to zazwyczaj czas radości. Ale nawet gdyby organizatorzy odpowiedzialni za organizację wypoczynku (hotelarze, restauratorzy, agencje podróży) dwoili się i troili, to prawda jest taka, że wszystkich i tak nie uda się usatysfakcjonować. Co wtedy? Niektórzy decydują się walczyć o odszkodowanie. Bywa też, że zarzutów stawianych przez niezadowolonych turystów czy gości – ze względu na powagę sytuacji – nie wolno bagatelizować, ale wątpliwości wzbudza żądana kwota odszkodowania. Tak jak w przypadku pochodzącej z USA kobiety, która właśnie zdecydowała się pozwać popularną na świecie sieć hoteli, domagając się 100 mln dolarów odszkodowania.
Sytuacja, podczas której ucierpiała Amerykanka, miała rzekomo miejsce w Albany, w amerykańskim stanie Nowy Jork. Pochodząca z Chicago kobieta przebywała tam w 2015 r., a podczas pobytu była zakwaterowana w hotelu Hampton Inn and Suites, należącym do znanej na całym świecie sieci Hilton Worldwide. Kilka miesięcy temu kobieta miała się dowiedzieć, że w trakcie pobytu w placówce padła ofiarą podglądacza, który dodatkowo nagrywał ją i robił zdjęcia, gdy była pod prysznicem.
Jak twierdzi poszkodowana, maniak sam odezwał się do niej we wrześniu br. i do wszystkiego się przyznał. Kobieta dodaje, że mężczyzna zaczął ją nękać i domagać się od niej pieniędzy w zamian za usunięcie kopii zdjęć, które trafiły już do różnych serwisów internetowych. W przeciwnym razie zagroził, że będzie dalej dystrybuował materiały.
Na razie w sprawie, którą opisały największe amerykańskie media, jest mnóstwo pytań. Wciąż nie udało się też ustalić danych sprawcy procederu. Zdaniem kobiety oraz jej adwokata, osoba ta jest lub była pracownikiem hotelu. Ich zdaniem, podglądacz może mieć na swoim koncie więcej podobnych przestępstw. W sprawie toczy się postępowanie wyjaśniające, a odrębne dochodzenie prowadzą przedstawiciele Hilton Worldwide – poinformował serwis Fox News.
Przedstawiciele hotelu przyznali, że są w szoku i zapewniają, że bezpieczeństwo gości jest dla nich najwyższym priorytetem. Zapowiedzieli też współpracę z organami ścigania w celu wyjaśnienia kulisów sprawy. Kobieta, nie czekając na rozstrzygnięcie, zdecydowała się na walkę o odszkodowanie. Trzeba przyznać, że żądana przez nią kwota przyprawia o zawrót głowy. Do sądu w stanie Wirginia trafił pozew, w którym kobieta domaga się odszkodowania w wysokości 100 mln dolarów (blisko 380 mln zł)!
"Kiedy wchodzisz do pokoju hotelowego masz prawo oczekiwać prywatności i bezpieczeństwa. W tej sprawie obie te rzeczy zostały mi skradzione" – wyjaśniła kobieta w oświadczeniu, które za pośrednictwem jej prawnika trafiło do mediów. "To, co mnie spotkało, stanowi nieprawdopodobne naruszenie tego standardu i powinno być traktowane jako przestępstwo o charakterze seksualnym. Operatorzy hotelowi muszą rozpoznać zagrożenia związane z ukrytymi kamerami i podjąć kroki, by uchronić innych przed tą groteskową inwazją".
Pozwy rozczarowanych albo oszukanych klientów? W turystyce to nic nowego
Abstrahując od tego, do jakich rozstrzygnięć doprowadzi toczące się postępowanie i czy wysuwane oskarżenia okażą się prawdziwe, zawrotna wydaje się kwota, jakiej domaga się była klientka hotelu – choć sam proceder, jeśli miał miejsce, zasługuje oczywiście na najwyższe potępienie. Ale w branży turystycznej żądania astronomicznych sum przez niezadowolonych, poszkodowanych lub oszukanych klientów nie są niczym nowym, choć – trzeba to podkreślić – rzadko osiągają taki pułap jak kwota dochodzona przez Amerykankę, która mogła paść ofiarą podglądacza.
O sumę sięgającą nawet miliona dolarów walczy przed sądem mieszkaniec Kalifornii, który pośliznął się w położonym w Dallas hotelu na liściu sałaty, doznając urazów m.in. kolan, kostek, bioder i pleców. Mężczyzna stwierdził, że jego wypadek spowodowany został przez zaniechania przedstawicieli placówki w zakresie bezpieczeństwa.
W ubiegłym roku pochodzący również z Kalifornii mężczyzna pozwał centrum Planet Hollywood Las Vegas Resort and Casino. Kent Jacobs Boutwell nocował tam w 2015 r., gdy przebywał w Las Vegas. Jak wspomina, pobyt tam był doświadczeniem traumatycznym, dlatego zdecydował się walczyć przed sądem o odszkodowanie. Przyczyną jego problemów okazał się... naturalnych rozmiarów manekin, który znajdował się na wyposażeniu pokoju. Gdy Boutwell go zobaczył, wziął nogi za pas. Zeznał, że podczas ucieczki doznał poważnych obrażeń. Do tego doszedł jeszcze rozstrój nerwowy. Mężczyzna zdecydował się walczyć przed sądem o skromną – w porównaniu z wcześniej przytoczonymi przypadkami – sumę 10 tys. dolarów (blisko 40 tys. zł).
Problemy małżeńskie? Winny hotel
W ubiegłym roku na pozwanie jednego z hoteli w Memphis zdecydował się turysta ze Szwajcarii. Przebywał on w jednej z placówek na terenie Graceland, obsługiwanej przez Elvis Presley Enterprises. Mężczyzna twierdzi, że od czasu pobytu w hotelu ma problemy zdrowotne i małżeńskie. Jak to możliwe? Gdy Szwajcar korzystał z noclegu, na terenie placówki, we wczesnych godzinach porannych, wszczęty został alarm przeciwpożarowy. Jak się potem okazało, był to fałszywy alarm, który poważnie zakłócił jego pobyt i wpłynął na jego dalsze życie. Turysta wyjaśnił, że pracownicy hotelu mieli problem z dezaktywacją głośnych sygnałów ostrzegawczych, co doprowadziło do jego kłopotów ze słuchem. Jak dodał, dziś ma problemy z komunikacją i trudności w porozumiewaniu się z żoną, co z kolei doprowadziło do kryzysu małżeńskiego i separacji. Do tego dochodzą problemy ze snem. Mężczyzna postanowił walczyć o odszkodowanie w wysokości 75 tys. dol. (ponad 280 tys. zł).
Gdy chodzi o kategorię absurdalnych pozwów, to warto wspomnieć o polskim turyście, który w 2011 r. stał się bohaterem mediów na świecie. Polski biznesmen, który spędził wakacje w Zimbabwe, zdecydował się pozwać firmę organizującą jego wyjazd do Afryki. Mężczyzna domagał się zwrotu 37 tys. zł, bo nie udało mu się upolować słonia. Firma turystyczna specjalizowała się w organizacji zagranicznych polowań, a Polak uczestniczył w organizowanym przez nią wyjeździe do Afryki w 2008 r. Sąd zdecydował się na oddalenie jego roszczenia.
Podróżnym zdarza się oskarżać hotele, linie lotnicze czy organizatorów wycieczek o niemal wszystko. W 2015 r. pochodzący z USA mężczyzna pozwał biuro podróży z powodu rezygnacji z wycieczki, którą, w ramach miesiąca miodowego, miał odbyć do Afryki. Jak twierdził, był zmuszony do jej anulacji z uwagi na epidemię wirusa Ebola. Sęk w tym, że problem epidemiologiczny dotyczył wtedy zupełnie innego regionu Afryki, a nie Mozambiku i RPA, gdzie wybierał się ze swoją świeżo upieczoną żoną. Mężczyzna domagał się sumy 80 tys. dolarów (300 tys. zł).
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz też: Nazistowski kurort nad Bałtykiem
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.