Elżbieta Dzikowska - najważniejszy jest cel
Elżbieta Dzikowska – z wykształcenia sinolog i historyk sztuki, autorka wielu książek, audycji radiowych i blisko 300 filmów dokumentalnych, które powstały między innymi podczas realizowanego wspólnie z mężem Tony’m Halikiem programu „Pieprz i wanilia”. Wirtualnej Polsce zdradza czy korzysta z nowych technologii i gdzie poza Polską znalazłaby swoje miejsce na ziemi.
WP: Z zapisków z Pani młodości wieje nieco pesymizmem, ale późniejsze wyprawy i przygody oparte są w dużej mierze o pozytywne nastawienie. Co spowodowało tę zmianę?
To, że w młodości miałam trudne chwile nie świadczy, iż byłam pesymistką. Wręcz przeciwnie, wierzyłam, że służą one temu, żeby było lepiej.
WP: A czy można powiedzieć, że to ten optymizm chronił Panią od wszelkich niebezpieczeństw w podróży? Nikaragua czy Wenezuela to nie są raczej przyjazne miejsca.
Optymizm służy dobrze każdemu, pozwala rozwiązać problemy, uporać się z kłopotami. Wspomagał mnie w każdej podróży, i nie tylko.
WP: W książce „Tam, gdzie byłam” opisuje Pani magiczny świat *Ameryki Południowej, Meksyku i Karaibów. Czy można go wciąż takim odnaleźć? Czy podróżując współcześnie jest szansa na takie poznanie tamtejszej kultury?*
Czasy się zmieniają, a z nimi i kultura. Trzeba poznawać tę, która trwa aktualnie, ale także sięgać do jej przeszłości. I myśleć o przyszłości, wierząc, że będzie najciekawsza.
WP: Mieszkańcy krajów, o których Pani pisze to często bardzo religijni ludzie. Jednak nie przeszkadza im to wierzyć w gusła i korzystać z porad szamanów czy znachorów. W jaki sposób to łączą?
Mieszkańcy Ameryki Łacińskiej nie praktykują guseł, tylko mają swoje dawne wierzenia, dawnych bogów, których utożsamiają często – to zjawisko zwane synkretyzmem – ze świętymi katolickimi. Ich szamani – to jakby kapłani, dzięki którym przekazywana jest z pokolenia na pokolenie dawna tradycja. Ja ich szanuję.
WP: Myśli Pani, że jest szansa na to, aby chociaż niektóre z plemion, żyjących od wieków swoim rytmem, oparły się cywilizacji i jej „dobrodziejstwom”?
Globalizacja powoduje, że prawie wszędzie docierają telewizja, internet, telefony, drogi, edukacja, co musi mieć wpływ na sytuację plemion, które też chciałyby żyć lepiej, inaczej, mieć światło, wodę, lodówkę, i nic w tym dziwnego. To zmodyfikuje tradycję, ale mam nadzieję, że przetrwa ona jeśli nie w życiu codziennym – to w tym obyczajowym, świątecznym.
Koniecznie zobacz wideo na drugiej stronie wywiadu.
WP: Czy współcześni podróżnicy tracą wiele przez większą dostępność i otwartość świata? Wystarczy, że zapłacą i każde miejsce stoi otworem. Czy to nie psuje ducha podróżowania?
Świat jest taki jaki jest, a będzie jeszcze inny, i właśnie takim należy go poznawać. Nie zapominając o historii. Dostępność może ułatwiać poznanie, najważniejszy – moim zdaniem – jest cel, więc po co go sobie utrudniać…?
WP: A w jakim stopniu Pani korzysta z dostępnych technologii i urządzeń podczas planowania wyjazdów? Korzysta Pani np. z GPSa czy jest wierna tradycyjnym mapom?
Przygotowuję swoje wyprawy poprzez lektury, kontakty i przemyślenia, co jest ich celem. Po co mi GPS…? Chyba tylko w samochodzie.
WP: *Do czasu, kiedy poznała Pani T. Halika odwiedziła Pani już wiele zakątków świata. Czy są takie, do których już nigdy nie powróciliście razem? *
Wiele razy powracaliśmy wspólnie do różnych regionów świata, także do tych, które znałam wcześniej, jak choćby Meksyk czy Peru, w którym byłam aż jedenastokrotnie.
WP: A może są miejsca, które planowaliście odkryć, ale nie zdążyliście już razem dotrzeć?
Odkryć – to za wiele, teraz już trudno o odkrycia geograficzne. Ale na pewno do różnych miejsc pragnęliśmy jeszcze dotrzeć, sfilmować je i pokazać naszym widzom.
WP: *Czy są już plany na kolejną „Tam, gdzie byłam”? *
Mam nadzieję, że tomów będzie więcej, najbliższy zamierzam poświęcić Ameryce Południowej, później Północnej, następnie Afryce, Azji, Europie. Jeśli czas i życie mi na to pozwolą. Tymczasem ma się ukazać piękny album „Biżuteria świata”, mam nadzieję, że wzbudzi zainteresowanie.
WP: Na koniec pytanie z serii _ co by było gdyby _. Jeśli byłaby Pani zmuszona porzucić dom w Międzylesiu i osiąść gdzieś indziej na resztę życia, czy byłyby to ukochane *Bieszczady, czy może ma Pani inny „raj na ziemi”?*
Mam nadzieję, że życie nie zmusi mnie do opuszczenia mojego domu w Międzylesiu ani mojego kraju. Gdyby jednak zaistniała konieczność zmiany miejsca – sądzę, że najlepiej czułabym się w Nowym Jorku, na Manhattanie, bo tam się tyle dzieje, w sztuce, muzyce, tam się nie chodzi, ale biega i jest się zmuszonym do rozwoju. To lubię.
WP: Dziękuję serdecznie za rozmowę.
_ Poznaj kulisy realizacji programu "Pieprz i Wanilia", które Elżbieta Dzikowska zdradziła Martynie Wojciechowskiej. Obydwie podróżniczki spotkały się z okazji jubileuszu 125-lecia powstania National Geographic Society, obchodzonego w tym roku na całym świcie. Martyna Wojciechowska wręczyła Pani Elżbiecie trójkolorową flagę National Geographic, w podziękowaniu za wieloletnią pracę na rzecz przybliżania Polakom odległych zakątków globu. _