Greckie wino. Spróbuj prawdziwej ambrozji
Trudno wyobrazić sobie Grecję, i w ogóle kraje Morza Śródziemnego, bez wina. Jak to zwykle z tak starymi zjawiskami kulturowymi bywa, nie wiadomo dokładnie, jak i kiedy krzewy winorośli właściwej (Vitis vinifera) zjawiły się w Grecji. Greckie wino po prostu trzeba spróbować.
Trudno wyobrazić sobie Grecję, i w ogóle kraje Morza Śródziemnego, bez wina. Jak to zwykle z tak starymi zjawiskami kulturowymi bywa, nie wiadomo dokładnie, jak i kiedy krzewy winorośli właściwej (Vitis vinifera) zjawiły się w Grecji.
Samą dziką roślinę znano już w Persji i na Kaukazie 9 tys. lat temu i zapewne wpierw tylko posilano się jej owocami. Pewne dowody na to, że ktoś wpadł na pomysł wyciskania z nich soku i pozostawienia go do fermentacji, pochodzą ze starożytnego Egiptu z IV tysiąclecia p.n.e. Krzewy przywieźli do Grecji najprawdopodobniej żeglujący tu z Bliskiego Wschodu Fenicjanie.
W greckiej mitologii pojawiły się za sprawą boga Dionizosa, który też przybył z tamtej części świata. Od niego ma pochodzić stwierdzenie, że po wypiciu niewielkiej ilości wina jesteśmy weseli jak ptaki, po większej silni jak lwy, a po (za) dużej głupi jak osły.
Na wyspach greckich, mimo niedostatku wody, uprawia się dużo winnej latorośli. Część plonów przeznaczona jest na rodzynki, głównie słynne sułtanki. Gleba zarówno na Krecie, jak i na Rodosie ma podłoże wapienne, więc dobrze się tu czuje np. czerwona odmiana winogron o nazwie madelaria (mandilaria). Kreteńskie liatiko (też czerwone grono) jest być może pochodną gatunku, z którego tłoczono w wiekach średnich słynną – ciężką i słodką – małmazję. Do popularniejszych białych odmian należą m.in. vilana, dafni i athiri. Z upraw tego ostatniego znany jest przede wszystkim Rodos. Grono to daje wyjątkowo rześkie i lekko musujące
wina.
Peter Zralek