Gruzja. Smakowicie zastawiony stół to pretekst, by celebrować życie
Zabytkowa architektura, kaukaskie góry i bydło przeżuwające intensywnie zieloną trawę to prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalne wizytówki Gruzji. Jednak kraj ten ma turystom do zaoferowania coś znacznie więcej niż zapierające dech w piersiach krajobrazy. O gruzińskiej gościnności krążą legendy.
Supra, czyli opanowana przez Gruzinów do perfekcji sztuka ucztowania, jest tradycją wywodzącą się z XIX w. Kiedy Gruzja straciła swą niepodległość, a kultywowanie wartości narodowych było oficjalnie zakazane, Gruzini zasiadali przy wspólnym stole, gdzie mogli swobodnie wyrażać własne poglądy. Dziś ceremonia przestała być sprzeciwem wobec opresyjnych systemów politycznych, a zaczęła stanowić tło dla wszystkich ważnych wydarzeń w życiu Gruzinów.
Gruzja - królestwo jedzenia
Kiedy myślimy o ciągle biesiadującej Gruzji, wyobrażamy sobie stoły uginające się od ciężaru bakłażanów, pieczonej baraniny i wina czerwonego jak krew. O tym, co dokładnie znajduje się na gruzińskim stole, opowiada Tomasz Groja, który mieszka w Gruzji od ośmiu lat i prowadzi turystyczną firmę Kavkaz Brothers.
– Na stole znajdziemy przede wszystkim najbardziej popularne gruzińskie dania: chaczapuri, czyli zapiekany drożdżowy placek nadziewany serem lub jajkiem i chinkali, małe pierożki z farszem w środku. Oprócz tego sałatki, szaszłyki i chleb. Gruzini uwielbiają chleb i jedzą go w kosmicznych ilościach! – mówi Tomasz.
Paradoksalnie jedzenie i picie nie są w biesiadowaniu tak istotne. Świadczy o tym przede wszystkim fakt, że w 2017 roku supra została wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO. To, że gruzińska biesiada nie ma nic wspólnego z "wyżerą, ochlajem, z bibą", tłumaczy Ryszard Kapuściński w Zaproszeniu do Gruzji, fragmencie cyklu reportaży "Kirgiz schodzi z konia". Smakowicie zastawiony stół jest dla Gruzinów jedynie pretekstem do tego, aby celebrować życie.
Według Gruzinów żaden dzień się nie powtórzy, dlatego każdy z osobna należy traktować jak święto. W suprze najważniejsza jest więc uroczysta atmosfera, którą tworzy obrzęd wznoszenia toastów.
Gruzja - najważniejszy jest toast
Moment, w którym należy wznieść toast, wyznacza tamada. Jest wodzirejem, mistrzem ceremonii, przewodnikiem stołu. Do jego obowiązków należy utrzymanie porządku, kontrolowanie rytmu picia i dbanie o ogólną atmosferę. Zazwyczaj jest nim dojrzały mężczyzna wybrany demokratycznie spośród współbiesiadników.
– Wznoszone toasty przypominają bardziej poetyckie wywody i czasami są prawdziwym pokazem zdolności oratorskich wygłaszającego. Z reguły opowiadają jakąś historię, niosą morał i są mówione z głębi duszy – wyjaśnia Tomek.
Opowieść, którą snuje się przy wzniesionym w górę kieliszku, trwa zazwyczaj kilka, a czasem nawet kilkanaście minut. Podczas całej supry wygłasza się średnio ok. 12 przemówień. Wcale nie dziwi, że biesiada trwa zawsze do białego rana. Toasty nie są przypadkowe, ponieważ należy zachować odpowiednią kolejność ich wznoszenia. Ceremonię rozpoczynają zwykle podziękowania Bogu, niezależnie od tego, czy przy stole zasiadają wierzący, czy nie. Następnie wznosi się toast za pokój, mając w pamięci przeszłe konflikty, później za przodków oraz za potomków i wreszcie za okazję, a tej w Gruzji nigdy nie brakuje.
– Czym jest prawdziwa supra, doświadczyłem podczas swoich pierwszych wyjazdów do Gruzji. Kraj nie był wtedy tak rozwinięty turystycznie jak teraz, więc Gruzini byli mną i tym, co tam robię, niezwykle zaciekawieni. Kiedy podróżowałem, byłem ciągle przez nich zapraszany do domów, wręczali mi prezenty i często zatrzymywali mnie, aby ze mną porozmawiać. Pamiętam, że podczas drugiego wyjazdu, kiedy już wiedziałem, że chcę się tam przeprowadzić i szukałem domu do wynajęcia, właściciel tego miejsca zaprosił mnie do siebie. Usiadłem przy stole z całą jego rodziną, było nas ok. dziesięciu osób. Po szeregu toastów wygłosił mowę za przyjaźń polsko–gruzińską, za to, żeby udał się mój biznes i żebyśmy mogli razem współpracować. To było piękne przeżycie – wspomina.
Jedna historia szczególnie utkwiła Tomkowi w pamięci. Brał udział w gruzińskim weselu, na którym było ok. trzystu osób. Jego sąsiad, który go zaprosił, wiedział, że Tomek jest mówcą i lubi gaworzyć. W pewnym momencie niespodziewanie wręczył mu mikrofon, a goście zebrali się, żeby posłuchać, jak wznosi toast za szczęście młodej pary.
– To było niezwykłe, że wszyscy naprawdę chcieli wysłuchać tego, co mówię. W Polsce tak nie jest, nikt nie zwraca uwagi na to, co sobie gadasz. Tam się naprawdę słucha toastów – dodaje.
Gruzja - gość w dom, Bóg w dom
Gruzińskie przysłowie mówi, że gość to podarunek od Boga. Ta gruzińska gościnność była przez turystów często wykorzystywana. Internetowe fora pełne są relacji podróżników, którzy mając nadzieję na dobroduszność Gruzinów, pojechali do Gruzji autostopem, nie mając przy sobie praktycznie żadnych pieniędzy.
– Przez to trafić teraz na suprę, która nie jest zorganizowana przez biura podróży, jest naprawdę ciężko. Zrobiło się to w tym momencie bardzo komercyjne – mówi Tomasz.
Warto jednak pojechać i próbować nawiązać gruzińskie przyjaźnie, bo jeżeli już się nam to uda, biesiadowanie przy stole z Gruzinami jest ogromnym przeżyciem, niepodobnym do niczego innego.