LudzieI Wigilia i Bajram. Święta u polskich Tatarów

I Wigilia i Bajram. Święta u polskich Tatarów

Są wśród polskich Tatarów małżeństwa mieszane i te mają pewien bonus - podwójne święta: i Boże Narodzenie czy Wielkanoc i Bajram. Jak łączą swoje zwyczaje tradycjonaliści, a jak pary nowoczesne?

Święta w Kruszynianach są wyjątkowe
Święta w Kruszynianach są wyjątkowe
Źródło zdjęć: © Getty Images
Joanna Klimowicz

22.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 23:23

Zafrapowało mnie menu wigilijne i świąteczne nowo powstałej w Białymstoku restauracji. Bo oprócz typowo wigilijnych dań, jak pierogi z kapustą i grzybami, widnieją w nim egzotycznie brzmiące kartoflaniki. Wśród przekąsek świątecznych - orientalne kibiny, a wśród słodkości - obok kutii z pszenicą czy łazanek z makiem - tatarska pahlava i mamule. Cóż to za innowacyjny miks?

Kartoflaniki dobre na Wigilię

Okazało się, że to pomysł tatarskiej restauracji Halva, otwartej w połowie listopada tego roku. To przedsięwzięcie - marzenie tatarskiej rodziny z Białegostoku dojrzewało bardzo długo, bo ponad 12 lat, a same procedury urzędowe pochłonęły dwa lata.

- Jakoś to przetrwaliśmy i mam nadzieję, że przetrwamy także pandemię. Już nie mogę się doczekać, kiedy szeroko otworzymy drzwi dla naszych gości - uśmiecha się Lilla Świerblewska, która prowadzi Halvę razem z mężem i przyznaje, że w projekt zaangażowane jest jeszcze mnóstwo osób: jej dzieci, siostra i siostrzenica, no i oczywiście personel.

W wystroju restauracyjnej sali połączyli tradycję, kulturę, obyczaje tatarskie, tureckie oraz krymskie. Na razie jednak oferują dania na wynos i dowóz, mają też sklep na górze restauracji przy ul. Rycerskiej. Docierają się i szukają własnej drogi w trudnej pandemicznej rzeczywistości.

Pomysł menu na chrześcijańskie święta - najpierw katolickie, a potem prawosławne - to nie tylko pomysł na zarobek.

- W naszej kuchni gotują nie tylko Tatarzy. Pomyśleliśmy, że to dobry czas, żeby pokazać, że jesteśmy otwarci na inne kultury - wyjaśnia pani Lilla. Zresztą nie pierwszy raz buduje międzykulturowe pomosty. Jest jedną ze współautorek albumów, wydawanych przez Muzułmański Związek Religijny w RP, a przybliżających czytelnikom tatarskie rytuały i zwyczaje, związane ze świętami, pogrzebem czy ślubem, pielęgnowane przez całe stulecia przez tę mniejszość zamieszkującą w Polsce.

Na moje ciekawskie pytania o poszczególne potrawy, Lilla Świerblewska cierpliwie opowiada: - Kartoflaniki to pierożki z ziemniaków z gotowanymi jajkiem. Dużo w nich zieleniny: koperek, natka pietruszki i szczypiorek. Spokojnie nadają się na Wigilię, nawet jeśli ktoś jest tradycjonalistą i nie je w tym dniu potraw mięsnych.

Tatar dzieli się opłatkiem i bije jajkiem

- Te kartoflaniki ludzie zamawiają na Wigilię też u pani Dżennety - zdradza Dżemil Gembicki, przewodnik po zabytkowym meczecie w Kruszynianach. Wnętrze drewnianej, niezwykłej budowli zostało właśnie odremontowane. W Kruszynianach, tej najbardziej tatarskiej wsi w Polsce, mieści się słynne gospodarstwo agroturystyczne Dżennety i Mirosława Bogdanowiczów, które spłonęło wiosną 2008 roku, ale odrodziło się jak Feniks z popiołów.

Tatarzy mieszkają w Kruszynianach i okolicy już od prawie 350 lat. Jeszcze dawniej, bo ponad 620 lat temu zaczęli osiedlać się na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego. Przybyli na te ziemie pod koniec XIV wieku, z inicjatywy wielkiego księcia Witolda i zostali dość dobrze przyjęci - zachowali swoje prawa, zwyczaje, dostali nadziały ziemi, ściągnęli rodziny, wojownicy często brali za żony miejscowe kobiety. Gwarancja wolności wyznania była jednym z warunków osadnictwa. Z czasem zatracili swój język, a nazwiska rodowe uległy spolszczeniu. Do II wojny światowej uczestniczyli we wszystkich ważniejszych wystąpieniach zbrojnych.

W Polsce największe skupiska Tatarów to Białostocczyzna. Nigdzie nie stanowią już większości, jak kiedyś w Bohonikach i Kruszynianach - kiedy w XVII wieku mieszkało tu sto procent tatarskiej ludności. Są tu stare meczety, a przy nich mizary - cmentarze. Zwłaszcza starsze pokolenie naciska, by młodzi szukali sobie małżonków we własnym środowisku. Do dziś służą temu bale tatarskie, ale też strony internetowe, kojarzący muzułmańskie związki. Znakomita większość par rzeczywiście łączy się z uwzględnieniem tego arcyważnego kryterium tatarskości, ale oczywiście są też małżeństwa mieszane. I te mają pewien bonus - podwójne święta: i Boże Narodzenie czy Wielkanoc, i Bajram.

- Ja także - przyznaje Dżemil Gembicki. - Obchodzimy i jedne, i drugie święta. Może nie zawsze we własnym domu, ale u jednych czy drugich rodziców to na pewno. U mnie to się odbywa tak: na pierwszy dzień świąt muzułmańskich moi rodzice i rodzina przyjeżdżają z Białegostoku do Kruszynian, gdzie jest meczet, a drugi dzień świąt spędzamy w Białymstoku u moich rodziców. W gronie najbliższej rodziny spędzamy święta katolickie, bo moja żona jest tego wyznania. Ubieramy choinkę, dajemy prezenty, dzielimy się opłatkiem. Wiadomo, teraz jest pandemia, więc nie można, ale zawsze na Wigilię czy Wielkanoc jechało się też do teściów. Ja u nich jem wszystko, no może poza kiełbaską na Wielkanoc. Ale jajka bardzo lubię i różne potrawy z nich. Jajkiem się biję jak nic! - śmieje się Dżemil.

"Życie mieszańca jest ciekawsze"

Mój kolega Tatar, który kiedyś pracował w pubie jako barman, zwykł filozofować na temat lokalnej białostockiej mozaiki: - Jakie to wszystko popieprzone... Ja, Tatar, sprzedaję przed Bożym Narodzeniem choinki katolikom w prawosławnym mieście.

Jego młodsza siostra Kama zakochała się w katoliku Krzyśku, pobrali się i doczekali synka, który jest niekończącym się źródłem endorfin i ukojenia po całym dniu w pracy - jak mówią. Zawsze otwarcie opowiadali o swoim związku i jego międzykulturowych różnicach, które u nich nie generowały żadnych zgrzytów, a było dzięki nim tylko ciekawiej.

- Nadal obchodzimy wszystkie święta i tak samo do wszystkich mamy podobne podejście. Być może dlatego, że nie mieszkamy w rodzinnym mieście, to każdy przyjazd do rodziców jest dla nas małym świętem. A od kiedy Leon jest z nami, to dziadkom tym bardziej jest miło - opowiada Kama. Same święta są tylko pretekstem, by znów się spotkać z bliskimi. My nadal nie jesteśmy typem, który na kolanach by poszedł do Częstochowy czy do Medyny - Kama puszcza oko. - Ale są elementy, z których nie ma opcji, by zrezygnować. Do nich należy oczywiście przyjazd do rodzinki i świąteczny obiad - przyznaje.

Co do obiadu, to tutaj też nie obowiązuje tradycyjne menu.

- Zazwyczaj przed świętami mamy naradę rodzinną, kto na co ma ochotę i to ląduje na stole. Nie ma przymusu, by na Bajram koniecznie były kołduny, a na Wigilię karp. Dodatkowo moja szwagierka jest wegetarianką, więc nasze świąteczne stoły są bardzo różnorodne - mówi Kama. - Bardzo mi odpowiada, że nasze oba domy kultywują tradycje, że święta są po to, by pogadać "face to face", a prezenty i choinka to tylko komercyjny dodatek. Póki babcia Krzysia żyła, to na Boże Narodzenie było jeszcze dzielenie się opłatkiem i śpiewanie kolęd (śpiewała babcia, bo tylko ona znała słowa).

- Także po raz kolejny potwierdzam, że życie mieszańca jest ciekawsze i bardziej ubogacone kulturowo - uśmiecha się Kama. I podsumowuje: - I tego wszystkim przy okazji świąt życzę: więcej kultury, szacunku i otwartości na innych. Bądźmy życzliwi cały rok.

Źródło artykułu:WP Turystyka
kruszynianyboże narodzenietatarzy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)