Jeździli na wakacje do Ukrainy. "Ten kierunek był praktycznie nieodkryty, oryginalny"
Przed wybuchem wojny turyści chętnie odwiedzali Ukrainę. Byli wśród nich także Polacy. Chociaż wojna trwa już ponad pół roku, to wiele osób nadal deklaruje, że po jej zakończeniu wybierze się tam. Nie tylko w geście wsparcia, ale przede wszystkim, aby poznać ten kraj i jego mieszkańców.
Ukraina od zawsze była kierunkiem, który wśród turystów budził skrajne emocje. Bez trudu można znaleźć osoby, które za cel swoich podróży obierały tereny położone na wschód od naszej granicy, jak również takie, którym ten kierunek w ogóle nie odpowiadał.
Ukraińska przygoda
Jakub Juszyński, bloger i podróżnik był w gronie tych pierwszych. –Tak naprawdę moja przygoda z podróżowaniem rozpoczęła się właśnie od Ukrainy – opowiada w rozmowie z WP Turystyka. – Oczywiście wcześniej zdarzały się jakieś wyjazdy, obozy harcerskie, ale taką pierwszą podróż z moją ówczesną dziewczyną, obecnie już żoną, odbyliśmy właśnie do Ukrainy – mówi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Smacznego: przepis na budyń jaglany z marakują
Dlaczego akurat tam? – W tamtych czasach, a był to rok 2007, ten kierunek był praktycznie nieodkryty, oryginalny. To nas zaintrygowało – mówi. Jak wspomina wybrali się na Krym i zarówno podróż, jak i sam pobyt tam były dla nich ciekawym przeżyciem. Trasa z Polski do Ukrainy wiodła m.in. przez Kraków i Rzeszów. – Nie mieliśmy jeszcze praw jazdy, więc była to taka typowa podróż na studencką kieszeń. Pociągi, autobusy, jazda autostopem, na pewno miało to swój urok – opowiada.
Jakub przyznaje, że sam Krym zrobił na nim duże wrażenie. – Zwiedziliśmy naprawdę sporo, byliśmy m.in. w Sewastopolu i Jałcie. Krym to piękne plaże, rezerwaty, lokalne produkty i dobra kuchnia – wylicza. Wyprawa na Krym była dla Jakuba jedynie początkiem dłuższej przygody z Ukrainą, do której wracał potem jeszcze kilkukrotnie i chciałby wrócić jeszcze nie raz.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Ukraina intrygowała wymagających podróżników
Tym krajem zachwycił się także Grzegorz Gawlik, podróżnik, alpinista i zdobywca wulkanów.
– Ukrainę odwiedziłem co najmniej kilkanaście razy – opowiada w rozmowie z WP. Przyznaje, że nie do końca rozumie, czemu Polacy omijali ten kraj. - Mam wrażenie, że Polacy, szczególnie w ostatnich latach, trochę zachłysnęli się krajami Unii Europejskiej oraz szeroko pojętą egzotyką, tzw. łatwym podróżowaniem, zapominając jednocześnie o krajach tuż obok nas, choćby o Ukrainie.
Jego zdaniem nasz wschodni sąsiad zawsze miał wiele do zaoferowania. – Wystarczy wspomnieć choćby o zabytkowych miastach, historycznych budowlach, ale też o walorach krajobrazowych, takich jak góry, ciepłe morze oraz smaczna kuchnia – wylicza.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Słowiańska gościnność łączy Polaków i Ukraińców
Zagraniczni turyści, którzy odwiedzają Polskę, często chwalą naszą bezprecedensową gościnność i otwartość. Ta cecha niewątpliwie łączy nas Ukraińcami. – Ze strony Ukraińców nigdy nie spotkało mnie nic niemiłego, wręcz przeciwnie, często wspominam ich gościnność i taką szczerą chęć niesienia pomocy – opowiada Grzegorz. Na potwierdzenie swoich słów przytacza historię, kiedy to przed laty, w drodze z polskiej granicy do Lwowa, awarii uległa marszrutka, którą podróżował, a on nie miał przy sobie hrywien. – Śpieszyłem się wtedy na pociąg do Kijowa – mówi. – Hrywny na bilet autobusowy dała mi przypadkowo napotkana babuszka, kategorycznie odmawiając przyjęcia równowartości w złotówkach lub w dolarach – opowiada.
Wiele osób, które miały okazję odwiedzić Ukrainę chętnie opowiada o życzliwości, z jaką się tam spotkały. – Pamiętam, że któregoś dnia przyjechaliśmy do Lwowa i szukaliśmy noclegu – wspomina Jakub. – Zapytaliśmy w pobliskim hotelu, a kobieta, z którą akurat rozmawialiśmy, powiedziała, że co prawda ona tutaj pracuje, ale jeśli tylko chcemy, to załatwi nam coś tańszego u swojej sąsiadki – opowiada. - Być może na tym właśnie polega to nasze słowiańskie braterstwo – dodaje.
Przyjemna sielskość i dawnych wspomnień czar
Gdy pytam Grzegorza o jego pierwsze skojarzenie z Ukrainą, poza wspomnianą już gościnnością wylicza bez zastanowienia: – Kwas chlebowy, marszrutki i elegancko ubrane kobiety nawet w małych miasteczkach.
Wspomina też charakterystyczną sielskość, która tam panowała w trakcie jego pobytów, a która wynikała z pewnych zapóźnień oraz biedy. – Trochę gorsze drogi, nierówne chodniki, zaniedbane budynki, biedniejsze miasta i wsie, zwłaszcza na prowincji – wymienia. - Taki klimat do złudzenia przypominający czasy, gdy my w Polsce żegnaliśmy już PRL.
Podobnymi wspomnieniami dzieli się również Jakub i dodaje, że przejazd ukraińskim pociągiem, szczególnie na dłuższej trasie potrafił być nie lada atrakcją. – To było coś unikalnego, co bez wątpienia mogło uchodzić za walor turystyczny – opowiada i opisuje przedział z miejscami do leżenia, pasażerów w piżamach, którzy zajadali lokalne przekąski. Atmosfera, w której wszyscy szybko mogli poczuć się jak w domu. – Taka prawdziwa swojskość – mówi.
Lubił tę trudną do opisania w kilku zdaniach atmosferę. Jednak przyznaje, że nie wszystkim może ona odpowiadać: – Myślę, że są ludzie, do których to po prostu nie trafia.
Ukraina aspiruje do bycia częścią Zachodu
Jakub ostatni raz Lwów odwiedził przed czterem laty i uważa, że od jego pierwszej wizyty miasto bardzo się zmieniło. – W trakcie naszego pierwszego pobytu wiele dróg było zaniedbanych, wręcz dziurawych, kilka lat później te same drogi były już wyremontowane – wspomina. – Na pewno mocno zatarła się też różnica w cenach między Polską a Ukrainą – dodaje.
Podobne słowa słyszę też od Grzegorza, który przyznaje, że na przestrzeni lat rzeczywiście dostrzegł zmiany, które, choć następowały powoli, to jednak były faktem. Jak mówi, jemu Ukraina zawsze imponowała rozwiniętą i punktualną koleją. – Przez lata obserwowałem aspiracje Ukraińców i ich walką o to, by być, jako kraj, częścią Europy Zachodniej, by dążyć do stylu oraz poziomu życia i funkcjonowania państwa, charakterystycznego właśnie dla krajów Europy Zachodniej – mówi.
Zniszczone piękno
Kiedy pytam obu, czy śledzą doniesienia z frontu lub wiadomości o miejscach, które kiedyś odwiedzili, a w których toczą się dziś walki, odpowiadają, że tak, wszak ciężko od tego uciec. – Wiele miejsc, które w przeszłości odwiedziłem zostało ostrzelanych lub zniszczonych przez wojska rosyjskie – przyznaje Jakub.
Grzegorz szczególnie wspomina Donieck, który jeszcze w 2012 roku prężnie się rozwijał i gościł m.in. uczestników Mistrzostw Europy w piłce nożnej. – Naprawdę trudno uwierzyć, że coś takiego dzieje się dziś blisko nas. Mijają miesiące, a to nadal szokuje, że można tak po prostu w XXI wieku w Europie zaatakować kraj i podważać jego prawo do istnienia – kończy.
Kto wygrywa wojnę w Ukrainie? Analiza eksperta
WP Turystyka na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski