W PodróżyKarlowe Wary. Klejnot europejskich uzdrowisk w diamentowej oprawie

Karlowe Wary. Klejnot europejskich uzdrowisk w diamentowej oprawie

Na pewno nie jest to nudne uzdrowisko, do którego lgną ludzie złamani życiem i chorobą. Bo to miejsce nie tylko kipi od gorących źródeł, ale też pulsuje od emocji, fascynacji i zakazanych romansów. Witajcie w czeskich Karlowych Warach.

Karlowe Wary. Klejnot europejskich uzdrowisk w diamentowej oprawie
Źródło zdjęć: © WP.PL

15.07.2019 | aktual.: 17.07.2019 16:47

To największe uzdrowisko w Republice Czeskiej. Żyje tu ok. 48 tys. mieszkańców, a kuracjuszy z ponad 90 krajów świata przybywa tutaj ponad 2 razy tyle. Przyciągają ich lecznicze wody, które pomagają przy zaburzeniach metabolizmu, chorobach mięśni i stawów, a także w rekonwalescencji po leczeniu onkologicznym.

Zakazane miłości

Goethe nazywał te źródła - źródłami młodości. Nic dziwnego, że chętnie tu przyjeżdżał. Karlsbad, bo wtedy tak to miejsce się nazywało – odwiedził 13 razy. Gdyby połączyć te wszystkie pobyty w jeden wyszłoby, że spędził w uzdrowisku 3 lata.

A dodatkowo przyciągało go coś jeszcze. Goethe miał słabość do kobiet z jednego rodu. I po kolei miłością obdarzał babkę, matkę i wnuczkę. Do tej ostatniej niemal 19-letniej słabością zapałał w wieku 75 lat. Chciał się z nią nawet żenić, ale nie wyrażono zgody na to małżeństwo. Odtrącenie i porażkę poeta opisał w "Elegii Marienbadzkiej", która wraz z wierszem "Do Wertera" i lirykiem "Pojednanie" tworzy cykl znany jako "Trylogia namiętności". Kobieta zaś Ulryka von Levetzow obdarzona uczuciem przez geniusza, z nikim nie potrafiła się związać i umarła samotnie.

W Karlowych Warach bywał również Casanova, szukając możliwości podreperowania swoich finansów, i oczywiście tracąc głowę dla kolejnej kobiety - Dorothei Pavilion. Wytchnienia i nadziei szukał tu także tracący słuch Beethoven, który przybył tu na konsultacje medyczne do swojego lekarza. Właściwie kogo tu nie było? Bo do wód przyjeżdżała śmietanka towarzyska. Był tu i Freud, i Atatürk, przyszły przywódca Turcji, i Paganini, Liszt czy Bach.

Nawet Adam Mickiewicz tu zawitał i mieszkał kilka tygodni w 1829 r., ale Fryderyk Chopin bywał w tych rejonach dłużej i częściej. A nawet w 1836 r. zaręczył się potajemnie z Marią Wodzińską, która zatrzymała się z rodziną w gospodzie Pod Białym Łabędziem w Marianskich Łaźniach. I choć nie zostali małżeństwem, Czesi zachowali w pamięci to wydarzenie, a łączące uczucie kompozytora z piękną kobietą nazywali "sekretną miłością". W pensjonacie dzisiaj mieści się Dom Chopina.

Obraz
© WP.PL

Spełniona miłość

Tak, uczucia tu buzują – tak jak gorące źródła.
– To była miłość od pierwszego wejrzenia, ale najpierw chciałam skończyć studia. Mój przyszły mąż cierpliwie czekał dwa lata, wzięliśmy ślub, przeprowadziłam się do niego i tak oto mieszkam w Karlowych Warach ok. 50 lat – mówi w rozmowie z WP Jitka Hradilkova, przewodniczka po mieście, o swojej historii miłosnej. Wciąż żywej.

Obraz
© WP.PL

Jitka Hradilkova opowiada, że przez większość swojej kariery zawodowej związana była z urzędem miasta i odpowiedzialna była za turystykę zagraniczną. Oprowadzała po mieście oficjalne delegacje z koronowanymi głowami na czele.

– Pokazywałam miasto norweskiemu królowi Haraldowi V i królowej Sonji. Przybył tu również brat królowej Elżbiety II – książę Michał z Kent wraz z małżonką, ponieważ księżna chciała odwiedzić miasto, w którym się urodziła. To również była zakazana miłość, ponieważ nie chciano się zgodzić na to małżeństwo. Mimo protestów poddanych, do ślubu jednak doszło – wspomina Jitka. – I jeszcze panią prezydent Islandii Vigdís Finnbogadóttir, która była rozwódką i samotną matką. Uwielbiam oprowadzać osoby z poczuciem humoru i dystansem do siebie. Gdy mijaliśmy źródełko, o którym legenda mówi, że dotknięcie wody może przynieść miłość, Vigdis podbiegła i to zrobiła – śmieje się przewodniczka.

Kobieta nie ukrywa, że gdy w wieku 60 lat przeszła na emeryturę, nie mogła usiedzieć w miejscu i postanowiła zdać egzamin na przewodnika miejskiego. Od 10 lat z powodzeniem wykonuje swój zawód.

Obraz
© WP.PL

Jitka Hradilkova jest żywą reklamą uzdrowiska. Ma 70 lat. 7 lat temu zdiagnozowano u niej raka piersi. Ma za sobą chemioterapię i oczywiście kurację wodami leczniczymi. Tryska energią i optymizmem.

– Podstawą kuracji leczniczej jest właśnie ta woda. Ważne jest, żeby pić ją przez 3 tygodnie na pusty żołądek, najkrócej na godzinę przed jedzeniem. Działa jak wewnętrzny prysznic, to prawdziwa detoksykacja organizmu, ponieważ zawiera składniki starsze niż 30 tys. lat, a wydobywa się ją z głębokości prawie 3 tys. m – Jestem starą babcią, a czuję się świetnie. Nie mam żadnych boleści w kolanach czy w biodrach. Mój mąż w tym roku kończy 76 lat i też dobrze się czuje. Trzeba tylko zapamiętać, że wodę leczniczą pijemy przez 3 tygodnie, a później powinno się zrobić przerwę na 6 miesięcy i potem można ponownie rozpocząć kurację – podkreśla.

Obraz
© WP.PL

Piję wodę z kubeczka z dzióbkiem

Idę deptakiem uzdrowiska. Mijam zrelaksowanych kuracjuszy spacerujących pod kolumnadami pijalni z kubkami pełnymi leczniczych wód. I nie mogę oderwać oczu. Wszystko tu zachwyca. Zabudowa tarasowa, ponieważ uzdrowisko leży na wzniesieniach sięgających od 370 do 644 m n.p.m., secesyjne kamieniczki, hotele, budynki. Do tego szum wody, bo pośrodku kurortu płynie rzeka Tepla. I nie mam wątpliwości, dlaczego bywali tu Goethe czy Casanova, ale też car Rosji Piotr Wielki, Karol Marks czy Robert Redford.

Obraz
© WP.PL

Źródełka z leczniczą wodą znajdują się pod pięcioma kolumnadami, które wybudowane zostały na przełomie XIX i XX w. i odrestaurowane po II wojnie światowej. Najpiękniejsza z nich to Sadova wykonana z misternie kutego żelaza i zaprojektowana przez wiedeńskich architektów. Nie sposób ominąć obojętnie Mlynskiej Kolonady z wysokimi marmurowymi arkadami, która posłużyła za plan "Casino Royale". Koniecznie trzeba podejść do Kolumnady Vridelni, która kryje słynny gejzer. Blisko 2 tys. litrów wody o temperaturze 73 st. C wypływających z głębokości prawie 3 tys. m wyrzucanych co minutę na wysokość 12-15 m robi wrażenie. To najgorętsze ze źródełek. W sumie jest ich piętnaście, w najzimniejszym temperatura sięga 42 st. C.

W Karlowych Warach mówi się, że jeśli woda z żadnego z piętnastu źródełek nie pomoże wyleczyć dolegliwości, trzeba spróbować tej z szesnastego, czyli Becherovki. Jej wytwórnia mieści się przy ulicy Masaryka 57.

Obraz
© WP.PL

Filmowe plenery i święto kina

I oczywiście trzeba zajrzeć do Hotelu PUPP. To w tej rezydencji kręcono sceny w kasynie do kolejnych przygód agenta 007, w którego wcielił się Daniel Craig. Tutaj zatrzymują się gwiazdy kina przybywające na Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Karlowych Warach. Można również postawić stopy na tabliczkach z nazwiskami ważnych postaci umieszczonych na bruku. Ja spośród nich wypatrzyłam Miloša Formana, Leonardo di Caprio czy Zygmunta Freuda.

Obraz
© WP.PL

I powiem wam, że to nieprawda, że Karlowe Wary wyglądają lepiej w filmach niż w rzeczywistości. To miasteczko wciąga i oczarowuje, choć woda ma niezbyt dobry smak i gdy nie posłuchasz ostrzeżeń i dotkniesz wody dłonią - możesz się poparzyć. I muszę się wam do czegoś przyznać. Nie przeżyłam żadnej zakazanej miłości. Ale może właśnie szkoda?

Obraz
© WP.PL

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

karlowe waryuzdrowiskaw podróży
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (28)