Karnawał na Hlinecku. Czesi wiedzą, jak się bawić!
Kolorowe orszaki karnawałowe, a wśród nich Turcy, żydzi czy cyganie z kobyłą. Pielęgnowane od pokoleń święto przetrwało mimo sporej niechęci komunistów i dziś jest o nim głośno w całych Czechach. To fantastyczną zabawa, w której miałem okazję uczestniczyć.
06.02.2018 | aktual.: 06.02.2018 10:31
Knedliki, śliwowica, dobre piwo i luźniejsze podejście do życia niż w Polsce – z tym kojarzą się przeciętnemu Kowalskiemu Czechy. Mało kto dodałby do tej listy obchodzone z impetem tradycyjne imprezy karnawałowe, z których, jak się okazuje, nasi sąsiedzi z południa są wyjątkowo dumni. A mają z czego.
Jednym z tym takich wydarzeń są kolorowe orszaki, tzw. "masopusty", organizowane w leżącym niedaleko Pardubic mikroregionie Hlinecko (lub Hlinsko). Co roku, w styczniu i lutym, barwne korowody wędrują po wioskach, aby przynosić szczęście ich mieszkańcom. Pradawne rytuały odbywają się w miejscowościach Blatno, Hamry, Studnice, Vortová i na terenie skansenu na Wesołym Pagórku (Veselý Kopec). Maszkaradę zobaczymy też w Lednicy na południu Moraw.
Sięgające historią XIX w. orszaki, dawniej przechodziły przed środą popielcową, wszystkie tego samego dnia. Dziś organizuje się je w soboty w czasie karnawału, co tydzień w innej wiosce. Zabawy poprzedzają kilkutygodniowe przygotowywania. Gdy nadchodzi dzień zabawy, ustawiane są stoiska z lokalnymi przysmakami, a kucharze przygotowują staroczeskie potrawy ze świeżo ubitej świni. Jednak najważniejsi są przebierańcy. Ich kostiumy tworzy się z wielką dbałością i wedle określonych zasad. Niewiele różnią się od tych, które zakładali ojcowie i dziadkowie obecnych uczestników orszaków.
Zanim rozpocznie się obchód po wsi, potrzebna jest zgoda starosty i starościny. Po oficjalnej wizytacji u miejscowej władzy, "maski" (przebrani uczestnicy karnawału) kolędują od domu do domu. Mogą liczyć na świeży chleb ze smalcem, pączki, śliwowicę i inne przysmaki. Zabawie towarzyszą śpiewy i tańce. Cały czas przygrywa orkiestra. Bawią się wszyscy. Także ja.
W każdym korowodzie znajdują się reprezentanci tradycyjnych masek: Turcy, słomiane kukły, kominiarze, cyganie z kobyłami oraz żyd czy niedźwiedź. Jest też laufer, czyli tzw. "pstrokaty" z żonką, który życzy przed każdym domem zdrowia i szczęścia.
Wszystkie role, nieprzerwanie od stuleci, odgrywają mężczyźni. Każda maszkara ma inne znaczenie – przykładowo wysokość skoku Turków oznacza wysokość, do której urośnie za kilka miesięcy zboże. Z kolei słomiany, czyli chochoł, błogosławi kobiety oczekujące potomstwa. "Koniecznie trzeba dać wysmarować się kominiarzowi sadzą" - słyszę i nadstawiam policzek. Podobno dzięki temu szczęście nie opuści mnie przez najbliższe 12 miesięcy. Na koniec należy pokonać kobyłkę (przebierańca), jako zakończenie pewnego etapu w roku i nadejście nowego – koniec zimy i oczekiwanie na wiosnę.
Warto na własne oczy zobaczyć z jaką dbałością Czesi organizują od pokoleń tradycyjne parady. To jak podróż w czasie do XIX w. Ja na pewno wrócę.