Koronawirus w Hiszpanii. Pusto jak nigdy
Uwielbiana przez polskich turystów Hiszpania ma za sobą katastrofalny pod względem ruchu turystycznego sezon. - Różnica w stosunku do poprzednich lat jest zatrważająca – przyznaje w rozmowie z WP mieszkająca w Barcelonie Aurelia Połeć.
Sytuacja w Hiszpanii przypomina w tym roku kolejkę górską. Najpierw wywołany pandemią lockdown, potem względna stabilizacja i – wydawałoby się – początek stopniowego wracania do normalności, a potem... znów to samo, czyli gwałtowny przyrost zachorowań.
W ostatnich tygodniach kolejne państwa zaczęły wprowadzać obostrzenia dla wracających z Hiszpanii, nakazując obowiązkową kwarantannę albo, tak jak Polska, zakazując lotów. Dla położonego na Półwyspie Iberyjskim kraju to prawdziwy dramat. Hiszpania to wszak prawdziwy turystyczny raj, który do niedawna nie mógł opędzić się od przyjezdnych zaciekawionych tutejszymi miastami, rajskimi plażami i wyjątkową kuchnią. Teraz kraj znalazł się w poważnych tarapatach.
Hiszpania - kryzys w raju
W normalnych okolicznościach rocznie Hiszpanię odwiedza ok. 82 mln turystów, którzy wydają tam zawrotną sumę ponad 73 mld dolarów. Taki wynik, pod względem ruchu turystycznego oraz wpływów, plasuje ten kraj na 2. miejscu na świecie (raport Światowej Organizacji Turystyki z 2019 r.).
Ubiegły rok był już dziewiątym z kolei, gdy liczba przyjezdnych osiągnęła rekordowy pułap. Branża turystyczna jest tam jedną z najważniejszych gałęzi gospodarki (10-11 proc. rocznego PKB). Ale w najbliższym czasie kolejnych rekordów nie będzie. Dla wielu Hiszpanów, zwłaszcza tych, którzy żyją z turystyki – restauratorów, hotelarzy, sprzedawców pamiątek czy właścicieli apartamentów - to prawdziwy dramat.
Tegoroczny czerwiec był tam dla branży katastrofą - statystyki pokazały, że liczba turystów spadła o 97,7 proc. w porównaniu z analogicznym okresem ub. r. Kiedy wydawało się, że wszystko będzie szło już ku lepszemu, a branża zacznie się odbudowywać, gwałtowny wzrost zachorowań odebrał resztki nadziei.
- Osoby zawodowo związane z turystyką oczywiście mocno przeżywają to, co się dzieje, choć chyba większość pogodziła się z myślą o straconym sezonie oraz ciężkiej pracy, jaka czeka wszystkich, aby odbudować ten sektor - przyznała w rozmowie z Wirtualną Polską mieszkająca w Barcelonie Aurelia Połeć, która prowadzi popularny blog "Mama w Barcelonie".
Hiszpania opustoszała, ale żyje
Ci, którzy mieli okazję być w Hiszpanii w przeszłości i powtórnie odwiedzili ją w tym roku, przyznają, że czasami trudno uwierzyć, że to ten sam kraj. Obecna sytuacja spowodowała, że słynne, znajdujące się tam atrakcje, które zazwyczaj podziwia się przez pryzmat wszechobecnej ciasnoty, teraz... widać jak na dłoni.
W mediach społecznościowych zaroiło się od zdjęć pokazujących wyludnione plaże i ulice na Majorce i Ibizie, a prasa pisała o pustkach w madryckich sklepach i restauracjach oraz wyglądającej niczym miasto duchów Sewilli. Podobnie było w Barcelonie, gdzie w tym roku na próżno było szukać kolejek oczekujących na wejście do Casa Batlló, świątyni Sagrada Família czy tłumów krzątających się po Park Güell.
- Barcelona jest pusta, jeśli chodzi o turystów. Miejsca typowo turystyczne faktycznie są opustoszałe i zdjęcia w pełni to oddają. Różnica w stosunku do poprzednich lat jest zatrważająca – dodaje Aurelia Połeć. - Dla przeciętnego mieszkańca nie ma to jednak większego znaczenia. Samo miasto prowadzi swoje życie, więc na ulicach Barcelony są ludzie - jej mieszkańcy. Życie, w granicach możliwości, wróciło do normy. Ludzie już coraz mniej rozmawiają o obecnej sytuacji, ponieważ poniekąd do niej przywykli. Rozmawia się, komentuje, ale bez większych już emocji.
Idealny czas na zwiedzanie Hiszpanii?
Obecna sytuacja jest oczywiście niecodzienna zwłaszcza dla mieszkańców Katalonii. Sama Barcelona należy do grona tych miast (obok m.in. Wenecji czy Amsterdamu), o których od lat mówi się, że cierpią z powodu nadmiaru turystów. Szacuje się, że tylko w 2019 r. metropolię odwiedziło ok. 30 mln gości.
Temat nadmiernej liczby turystów powracał tam od lat przy okazji każdego sezonu. Wielu przedstawicielom lokalnej społeczności przyjezdni kojarzyli się bowiem z ciągłym hałasem, kolejkami czy piętrzącymi się problemami na rynku nieruchomości. W związku z tym regularnie dochodziło do protestów mieszkańców. Kolejne rozwiązania i przepisy, mające usystematyzować sytuację w branży (m.in. nowe zasady dotyczące najmu mieszkań turystom), wprowadzały także władze. W tym roku, z powodu pandemii, mieszkańcy nie uświadczyli oczywiście tych samych bolączek, co w latach poprzednich. Nie oznacza to jednak, że ktokolwiek przyjął aktualny stan z satysfakcją.
- Nie słyszałam, aby ktoś bezpośrednio mówił, że obecny kryzys jest mu "na rękę", jednak owszem, ludzie żartują, że w końcu można zrobić sobie zdjęcie przy Sagradzie Familii bez tłumu turystów – przyznaje Aurelia Połeć. - Mówi się też o tym, że to świetny moment na to, aby odwiedzić Barcelonę czy podróżować po całej Hiszpanii właśnie przez wzgląd na brak turystów z zewnątrz. Myślę jednak, że większość ludzi jest świadoma trwającego kryzysu.
Trzeba przyznać, że warunki do podróżowania po tym kraju wydają się teraz zupełnie wyjątkowe - ze względu na brak tłumów, ale też niespotykane wcześniej cenowe okazje. Jednak turyści nie zawsze są skłonni do podejmowania ryzyka. Jeszcze przed wprowadzeniem zakazu bezpośrednich lotów z Hiszpanii do Polski niektórzy rezygnowali z wykupionych wycieczek.
- To miały być wymarzone wakacje. Rezerwacji dokonaliśmy w czasie, kiedy sytuacja w Hiszpanii pod względem liczby przypadków koronawirusa była opanowana. Ale potem, z dnia na dzień, wszystko zaczęło się gwałtownie zmieniać – wyjaśnia pani Iza, która na początku sierpnia planowała rodzinny wyjazd do Madrytu i Kastylii. - Do końca się wahaliśmy, ale rosnąca liczba zachorowań, a w jeszcze większym stopniu niejasne deklaracje naszych polityków, którzy przyznawali wtedy, że do Hiszpanii można jeszcze swobodnie podróżować, ale w każdej chwili może się to zmienić, skutecznie nas zniechęciły. Ewentualna perspektywa kłopotów związanych z powrotem do kraju ostatecznie skłoniły nas do rezygnacji z wycieczki.
Hiszpania - brak turystów to brak pieniędzy
Takich rezygnacji na całym świecie jest masa, a wpływy z turystyki w Hiszpanii coraz mniejsze.
Pod koniec sierpnia serwis "Murcia Today" poinformował, że pandemia może sprawić, iż wpływy z turystyki w Hiszpanii, licząc przychody bezpośrednie oraz pośrednie, mogą zostać w 2020 r. uszczuplone o 99 mld euro. Najbardziej dotkniętymi regionami są Katalonia oraz Baleary.