Koszmarna plaga w amerykańskim mieście. "Nigdy w życiu nie widziałem czegoś takiego"
W ostatnim czasie Amerykanie nie mają łatwego życia. Najpierw zmagali się z bombą cyklonową, a teraz doskwiera im... plaga karaluchów. Jest ich mnóstwo.
Kilka dni temu ulewy nawiedziły zachodnie regiony USA. Pojawiły się między innymi w mieście Sacramento w Kalifornii. Jak donosi tvn24.pl, konsekwencją takiej pogody jest plaga karaluchów w mieście.
Plaga karaluchów w Kalifornii
Robaki masowo wychodzą ze swoich kryjówek. Jak podają lokalne media, w obiekcie świadczącym usługi opieki nad zwierzętami w tym mieście pojawiło się ok. 100 karaluchów.
"Nigdy w życiu nie widziałem czegoś takiego" - powiedział właściciel Bill Adams, cytowany przez tvn24.pl.
Skąd plaga karaluchów?
Eric Avelaro z firmy zajmującej się zwalczaniem szkodników w Sacramento wyjaśnił, że "karaluchy preferują wilgoć, dlatego po opadach zaczynają się rozchodzić w różne miejsca".
"Od dłuższego czasu nie padało tak dużo, nagle pojawiła się powódź, karaluchy wychodzą ze swoich kryjówek" - dodał.
Telefony w jego firmie są wręcz rozgrzane do czerwoności. Właściciele domów dzwonią, prosząc o pomoc w zwalczaniu karaluchów.
Jak zabezpieczyć się przed karaluchami?
Mimo że karaluchy nie gryzą ludzi, to zanieczyszczają żywność swoimi wylinkami i odchodami. Mogą też przenosić wirusy i bakterie.
Eric Avelaro przyznaje, że sposób postępowania z karaluchami jest w miarę prosty - trzeba uszczelniać wszelkie niewielkie otwarte przestrzenie, przez które karaluchy mogą się przedostawać.