Królestwo Bahrajnu. Historia. Ciekawostki. Co warto zobaczyć
W Polsce Bahrajn kojarzy się najczęściej z trzema rzeczami: ropą naftową, Formułą 1 oraz filmem "Księżniczka i żołnierz". Niestety wielu ludzi, zapytanych, co to jest Królestwo Bahrajnu i gdzie leży, bezradnie rozkłada ręce.
Zacznijmy od tego, że Królestwo Bahrajnu jest niewielką wyspą na Morzu Arabskim w Zatoce Perskiej. Mówiąc "niewielką", mam na myśli wielkości np. naszej Warszawy. Długość nabrzeża wynosi ok. 160 km. Jak na kraj to naprawdę niewiele. Jednak wyspa się rozrasta i z roku na rok przybywa jej lądu. Dzieje się tak za sprawą nawożonego piasku, który konsekwentnie, metr po metrze, przykrywa płytkie morze otaczające Królestwo. Osoby, które parę lat temu kupowały mieszkania z widokiem na morze, dziś skarżą się, że wartość ich nieruchomości spadła, nie wspominając nawet o komforcie mieszkania, ponieważ zamiast szumu fal słyszą dziś głównie koparki, dźwigi i inne maszyny budujące coraz to nowe wieżowce nad samym morzem. Nawigacje samochodowe sprzed dwóch lat dziś są już mało aktualne, ponieważ tam, gdzie teraz w Bahrajnie znajduje się autostrada, one pokazują niebieski obszar, czyli wodę. Jest to kraj ciągłej rekonstrukcji, budowania, gdzie dźwigi i rusztowania są niemal wpisane w krajobraz.
Liberalizm wpisany w kulturę
Historia Bahrajnu jest długa, jednak niepodległość i pełną autonomię uzyskał on dopiero w 1971 roku, kiedy wycofał się z Federacji Emiratów Arabskich. Wraz z wydobyciem ropy i rozwojem wewnętrznym szło coraz większe otwarcie się na świat. Obecnie około połowa milionowej społeczności wyspy to przybysze z zewnątrz - głównie Hindusi oraz pracownicy z Europy Zachodniej i USA. Na ulicach widać więc wiele białych twarzy. Chociaż Arabki zazwyczaj noszą tradycyjne abaje zasłaniające ciało od stóp do głów, oficjalnie nie istnieją żadne restrykcje dotyczące stroju, dlatego też wieczorne wyjścia do restauracji, bankiety i dyskoteki zamieniają się niekiedy w prawdziwy pokaz mody. Temperatura zaś niemal o każdej porze roku pozwala na noszenie zwiewnych sukienek i sandałów. Poza Ramadanem w zasadzie wszystko jest dozwolone. Mimo to osobiście odradzam paniom samotne spacery ulicami miasta w krótkich spódniczkach, szortach czy wydekoltowanych bluzkach. Znajdą się bowiem i tacy Arabowie, którzy zbyt prowokujący strój
potraktują jako zaproszenie do flirtu i będą towarzyszyć pięknej nieznajomej przez parę kilometrów, jadąc swoim autem tuż obok i namawiając ją na wspólną przejażdżkę. Nie wspominając o niebezpieczeństwie bardziej natarczywych i przykrych zalotów.
Chociaż Bahrajn to kraj muzułmański, uważa się go za jedno z najbardziej liberalnych państw wyznawców Allaha. Umieszczany był nawet w pierwszej dziesiątce rankingu "miast grzechu". Rzeczywiście, wśród krajów arabskich wyróżnia się zdecydowanie liberalizacją życia i obyczajowości. Z pewnością jest to miejsce, w którym można zasmakować życia nocnego w pełnym wymiarze tego słowa. Przyjeżdżając tu na wakacje, możemy więc liczyć na wszystkie rozrywki, które oferują nam kraje europejskie. Może poza teatrem, ponieważ tej instytucji, uznawanej przez islam za źródło grzechu, muzułmanie nie powołali do życia. Jednak do innych zakazów religijnych podeszli mniej radykalnie. Co prawda król Bahrajnu próbował zaostrzyć restrykcje co do sprzedaży alkoholu, ale udało mu się to tylko połowicznie. Od zeszłego roku bowiem napoje wyskokowe można spożywać jedynie w lokalach przynależących do hoteli powyżej trzech gwiazdek. Właściciele nielicznych pubów byli z początku w prawdziwym kłopocie, ale nawet im w większości udało się
przemianować swój lokal i podpisać stosowne umowy z luksusowymi hotelami. Oprócz pubów i restauracji, alkohol można nabyć również w sklepach monopolowych. Na całej wyspie istnieją dokładnie dwa! I nie muszę chyba dodawać, że mają całkiem niezły obrót. Na ulicach Manamy
A teraz wybierzmy się na wycieczkę po wyspie. Nie będzie zbyt długa, lecz jeśli chcemy skorzystać ze wszystkich jej atrakcji, najlepiej poświęcić na nią parę dni. Bahrajn składa się z parunastu miast, większość obszaru zajmuje zaś pustynia. Trudno jest się zorientować, kiedy wyjeżdżamy z jednego miasta, a wjeżdżamy do kolejnego, ponieważ nie informują nas o tym żadne tabliczki. Wyspa jest jednak na tyle mała, że nawet jeśli się zgubimy, prędzej czy później trafimy do upragnionego celu.
Stolicą Królestwa jest Manama, w której skupia się właściwie prawie całe życie gospodarcze i rozrywkowe. Jest to oczywiście najbardziej reprezentacyjna część kraju, w której powstały zbudowane na wzór Dubaju drapacze chmur, wielkie centra handlowe, które asortymentem nie różnią się niczym od tych europejskich, oszklone budynki i gdzie pośród pustynnego krajobrazu zachwycają zielenią trawniki, nawadniane podziemnym systemem kanalików. Nie dajmy się jednak zwieść pozornej "wszechnowoczesności" Manamy. Gdy zjedziemy z głównej ulicy miasta, trafimy do dzielnic, które trwają niezmienione od przeszło 50 lat. I tam właśnie możemy się poczuć, jak w prawdziwym arabskim kraju, gdzie rzadkością są napisy w łacińskim alfabecie, na palcach jednej ręki można policzyć zagranicznych gości, tubylcy nieśpiesznie spacerują odziani w galabije lub abaje, a tempo życia jest znacznie wolniejsze i bardziej ospałe. Warto też zrobić zakupy na wielkim targu owocowo-warzywnym, gdzie można dostać oczopląsu od kolorów wszystkich chyba
możliwych owoców świata.
Warto zobaczyć
Obowiązkowym punktem zwiedzania Bahrajnu jest oczywiście wizyta w Muzeum Narodowym, które zaliczane jest do największych i najnowocześniejszych muzeów na Środkowym Wschodzie. Na wizytę warto przeznaczyć parę godzin, ponieważ kilka sal wystawowych przedstawia historię Bahrajnu od epoki kamienia, aż do czasów pierwszego wydobycia ropy naftowej, a z podróżą w czasie naprawdę nie warto się śpieszyć. Następnym punktem programu może być meczet Al-Fateh Grand. Jest to największa świątynia na wyspie, będąca w stanie pomieścić nawet 7 tys. wiernych. Można ją zwiedzić w dowolnym dniu tygodnia, poza piątkiem, który w Bahrajnie jest dniem świętym, celebrowanym tak, jak w Polsce niedziela. Aby wejść do środka, musimy się oczywiście odpowiednio ubrać, zasłonić ramiona i nogi, a także zdjąć buty. Gdy pierwszy raz weszłam do meczetu, jedna z idących się modlić muzułmanek zaproponowała, że mnie oprowadzi. Poza imponującymi wnętrzami świątyni, pokazała mi również cały przebieg modlitwy, gesty i skłony, jakie w jej trakcie
wykonuje kobieta. Zachęcała mnie później, bym przyszła nazajutrz i sama spróbowała oddać cześć Allahowi. Grzecznie podziękowałam, uśmiechnęłam się i wyszłam. Ponoć nie byłam jedyną, którą starano się zachęcić do zmiany religii.
Jednym z najstarszych zabytków w kraju jest Bahrain Fort, który został wybudowany w 1522 roku przez Portugalczyków. Jego początki sięgają natomiast początków naszej ery. Znajduje się w wiosce Karbabad, ok. 7 km. od Manamy. To nie tylko fort, lecz jakby starożytne, opuszczone miasteczko, pełne zakamarków, wnęk i pojedynczych "pokoi". Stając przed masywem ścian, wysokich na paręnaście metrów, jeszcze przed wejściem przez główną bramę, otwieramy w podziwie usta. Niesamowite wrażenie sprawia również widok z fortu - majacząca w oddali nowoczesna, błyszcząca w słońcu Manama. Trudno byłoby znaleźć większy kontrast starożytność-nowoczesność.
Najsławniejszą chyba atrakcją Bahrajnu jest Drzewo Życia. Uznawane za cud natury, wyrosło pośród piasku pustyni. Wiek drzewa nie jest dokładnie określony. Rozmaite źródła podają, że liczy sobie od stu do nawet tysiąca lat. Do dziś zagadką pozostaje fakt, skąd czerpie wodę, ponieważ w promilu kilkunastu kilometrów rozciąga się jedynie pustynia. Zielone drzewo, które rośnie w tak trudnych warunkach, pośród upału, pyłu i burz piaskowych, to doprawdy intrygujące zjawisko.
Na spragnionych poszerzania wiedzy o kraju czekają jeszcze Muzeum Nafty, położone w odległości kilku metrów od pierwszego w rejonie Zatoki Perskiej szybu naftowego, z którego ropa trysnęła w 1932 roku, a także Muzeum Walut, gdzie podziwiać można starożytne monety arabskie i bizantyjskie. Należy również odwiedzić tor Formuły 1, który od 2004 roku jest chlubą Bahrajnu i co roku przyciąga uwagę całego wyścigowego świata.
Najlepsze spa na świecie
Poza poszerzaniem horyzontów i zgłębianiem historii trzeba także zadbać o odpoczynek i relaks ciała. Najlepszym do tego miejscem jest Banyan Tree Desert Spa & Resort, pięciogwiazdkowy raj dla tych, którzy lubują się w luksusie i pustynnym słońcu. Parę lat temu został wybrany najlepszym spa na świecie. Jego gościom oferowane są tu duże domki, wkomponowane w pustynny krajobraz. Jednak poza widokiem piasku można również sycić oczy dziesiątkami kolorów rosnących wokół stawów i basenów kwiatów, zielenią egzotycznych drzew i krzewów. Obiad można zjeść nad samą wodą w towarzystwie palm i muzyki na żywo, a następnie udać się na serię zabiegów pielęgnacyjnych bądź zażyć kąpieli w prywatnym basenie, znajdujących się tuż obok naszego domku. A to wszystko za jedyne tysiąc dolarów za dobę.
Wracając z wypoczynku w bajkowym resorcie, możemy zajechać do pobliskiego parku wodnego Lost Paradise. Zagubiony raj dostarczy frajdy nie tylko dzieciom. Największym wakacyjnym grzechem Bahrajnu jest według mnie brak prawdziwej nadmorskiej plaży. Jednym z jej namiastek jest właśnie ów park wodny, który oferuje gościom złotą plażę oraz kąpiel w basenie z falami. Oprócz tego czekają nas oczywiście emocje na różnorakich zjeżdżalniach, przejażdżki w pontonach bądź spacer po wodnej wiosce. Kąsek dla podniebienia
Po pełnej wrażeń wycieczce wracamy do Manamy. Miejsc, w których możemy się zatrzymać na nocleg i odpocząć, jest bardzo wiele. Są to najczęściej luksusowe hotele, takie jak Ritz Carlton, Radisson, Sheraton, Moevenpick czy Gulf Hotel. Wszystkie wyposażone są we własne baseny, korty tenisowe, a w niektórych możemy nawet skorzystać z usług spa. Również wybór restauracji jest imponujący. W Bahrajnie mamy okazję spróbować wielu kuchni z całego świata. Szczególnie dobrą sławą cieszą się lokale serwujące dania tajskie, japońskie i koreańskie. Na wielbicieli fast foodów czekają restauracje Mc?Donald, Burger King czy Subway. Na szybko możemy również zjeść szarmę, słynny arabski przysmak. Niestety, trudno jest znaleźć miejsce, w którym serwowane są typowo bahrajńskie dania. Sławna baranina podawana jest w większości lokali, jednak nie zaspokaja to apetytu na lokalną kuchnię.
Jak dotrzeć na wyspę?
Kiedy najlepiej jest się wybrać do Bahrajnu? Jeżeli lubimy niewiarygodny upał i wilgotność (ta z racji tego, że kraj leży na wyspie otoczonej przez dość płytkie morze, dochodzi nieraz nawet do 90 proc.), polecam lipiec lub sierpień. Jeśli lubujemy się w wysokich temperaturach i kąpielach słonecznych, warto odwiedzić wyspę w okresie od marca do czerwca. Pozostałe miesiące są zaś idealnym czasem, aby uciec od zimna i szarości, jakie niesie za sobą zima w Europie. Bahrajn jest bowiem krajem, w którym prawie okrągły rok świeci słońce. Co prawda w grudniu, styczniu i lutym zdarzają się deszcze i temperatury spadające poniżej 20?C w ciągu dnia, ale dla nas - zaprawionych w pogodowych bojach - nie są niczym strasznym. Najprzyjemniejsze są według mnie kwiecień, maj i październik. Stanowczo natomiast odradzam odwiedzanie wyspy w okresie Ramadanu. Wszystkie lokale serwujące jedzenie są wówczas pozamykane do godziny 18.00, przez cały miesiąc nieczynne są dyskoteki, a jedzenie lub picie w miejscu publicznym grozi
więzieniem. Nawet żucie gumy na ulicy lub popijanie wody we własnym samochodzie czy taksówce może nas wpędzić w poważne tarapaty. Prawo muzułmańskie jest w tym wypadku bardzo restrykcyjne i nie ma znaczenia to, czy przestępstwa dopuszcza się wyznawca Allaha, czy nieświadomy niczego turysta.
Na wyspę dostaniemy się z Frankfurtu, Londynu lub Paryża, skąd latają Gulf Air, narodowe linie Bahrajnu. Jednak przed wejściem na pokład musimy zazwyczaj okazać wizę bądź potwierdzenie, iż dostaniemy ją na wjazd. Do tego z kolei potrzebny jest nam ktoś, kto stanie się naszym "sponsorem" - zaprosi nas jako nasz "opiekun". Prawo wizowe w Bahrajnie zmieniane jest bardzo często. Jeszcze pół roku temu Polacy dostawali tygodniowe wizy turystyczne na wjazd, w lipcu przepisy zaostrzono. Przed zaplanowaniem wakacji należy po prostu zadzwonić do ambasady Bahrajnu w Niemczech i dowiedzieć się o najnowsze ustalenia tamtejszych władz, bądź też wykupić wycieczkę zorganizowaną - wówczas formalnościami zajmują się najczęściej sami organizatorzy. Tak czy inaczej "perła Środkowego Wschodu" warta jest zachodu.
Tekst: Agnieszka Prochowicz Wydanie internetowe: www.magazynvip.pl