Los Alamos. Supertajne miasteczko, w którym powstał atomowy "gadżet"
X i Y. Tak nazywały się placówki w Oak Ridge w Tennessee i Los Alamos w Nowym Meksyku, w których najtęższe głowy pracowały nad tajemnicami uranu i plutonu, by stworzyć pierwszą w historii bombę jądrową. To właśnie w Los Alamos skonstruowano "gadżet", który zmienił historię świata. Dziś kwitnie tu turystyka. Atomowa, jakże by inaczej.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
"Jasność tysiąca słońc rozbłysłych na niebie oddaje moc jego potęgi. Stałem się śmiercią, niszczycielem światów". Te słowa, pochodzące z hinduskiego poematu "Bhagawadgita", wyszeptał podobno Robert Oppenheimer, gdy w ramach operacji "Trinity" w pobliżu miasta Alamogordo przeprowadzono pierwszy test nuklearny. 16 lipca 1945 r. o brzasku poranka pustynię Jornada del Muerto w stanie Nowy Meksyk przeszył błysk przerażającego, pomarańczowego, jaskrawego światła.
W niebo, na wysokość ok. 12 km, wzbił się grzyb atomowy, a siła wybuchu była tak duża, że szyby drżały jeszcze 320 km dalej. Piasek w "punkcie zero" uległ całkowitemu stopieniu, zamieniając się w radioaktywne szkliwo, a na miejscu zdarzeń powstał olbrzymi (o średnicy ok. 300 m) krater.
Dziś nie ma tu wiele do oglądania. Zresztą oglądać też nie za bardzo można, bo teren pozostaje zamknięty - tylko dwa razy w roku, w pierwszą sobotę kwietnia i października, urządzane są "dni otwarte" dla turystów, podczas których można zobaczyć głównie obelisk wykonany z miejscowej lawy. Zupełnie inaczej jest w Los Alamos, w którym stworzono i z którego do Alamogordo dostarczono ładunek bombowy – słynny "gadżet".
Pustynia, która stała się inspiracją
To właśnie w Los Alamos, niewielkim, położonym w Górach Skalistych i otoczonym przez pustynię miasteczku, w 1942 r. skoszarowano najwybitniejszych matematyków, chemików i fizyków jądrowych rodem ze Stanów oraz, jak wiadomo, emigrantów (wśród których był nawet Polak, Stanisław Ulam ). Pod przewodnictwem profesora Oppenheimera najpiękniejsze umysły świata, na czele z sześcioma noblistami, pracowały w supertajnym laboratorium nad projektem "Manhattan". Wybór miejsca działań nie był oczywiście przypadkowy.
Los Alamos, zlokalizowane w odległości 56 km od Santa Fe oraz 149 km od Albuquerque (w którym, co warto wspomnieć, rozgrywa się akcja słynnego serialu "Breaking Bad"), wydawało się wprost stworzone do realizacji tajnej operacji. Położone pośrodku "wielkiego niczego", mogło się jednocześnie pochwalić... niesamowitą scenerią. Z samotnych wzgórz Pajarito rozciąga się bowiem zapierający dech w piersiach widok na pustynię. Gdy dyrektor projektu, Robert "Oppi" Oppenheimer, szukał miejsca, w którym naukowcy mogliby bez zakłóceń pracować nad rozszczepionym atomem, zależało mu, żeby wyjątkowe krajobrazy były dla nich natchnieniem, ożywczą inspiracją.
Od skonfiskowanych wanien po "Fat Mana"
Dziś, poza obłędnymi widokami, turystów przyciąga na miejsce infrastruktura związana z legendarną operacją, która zaowocowała zrzuceniem na Hiroszimę "Little Boya", a na Nagasaki "Fat Mana". Punktem obowiązkowym zwiedzania jest spacer po ulicy Wanien (Bathtub Row), gdzie przed laty zakwaterowano najwybitniejszych w swych dziedzinach ekspertów. Skąd zakątek wziął swą niebanalną nazwę?
W latach 40. w Stanach Zjednoczonych brakowało metalu, więc armia konfiskowała wszystko, co się dało. Jak łatwo się domyślić, żeliwne elementy łazienek były szczególnie pożądane. Genialni naukowcy wyprosili jednak żołnierzy, by w kilku domach zostawili im wanny. Szczęśliwcy mogli więc po 12-13 godzinach wytężonej pracy zażywać w mieszkaniach relaksujących kąpieli, podczas gdy reszcie osiedlonych w Los Alamos pozostawały prysznice i balie.
Naukowcy mieszkali pośród rozpalonej słońcem pustyni, ale warunki ich życia nie były cieplarniane. Największy problem był z niedostatkiem wody i jedzenia, których – ze względu na izolację Los Alamos – często brakowało; przy łącznie 6 tys. skoszarowanych osób stanowiło to nie lada wyzwanie. Reglamentacja alkoholu stanowiła kolejną z "atrakcji".
Mimo tych utrudnień tęgie głowy sprawnie organizowały sobie rozrywki i życie towarzyskie. W okolicach laboratorium zbudowane zostały: pole golfowe oraz niewielki stok narciarski. Regularnie organizowane były przyjęcia, w schronisku Fuller Lodge odbywały się koncerty, od czasu do czasu wystawiano nawet sztuki teatralne – w jednej z nich wystąpił podobno sam profesor Oppenheimer.
Dziś przy Rzędzie Wanien zwiedzać można muzea, budynki i bary przypominające o historii powstania "wielkiej pomarańczy". Są wśród nich m.in. drewniany domek dyrektora projektu "Manhattan" oraz wspomniane schronisko Fuller Lodge, które obecnie funkcjonuje jako centrum kultury i galeria. Koniecznie trzeba zajrzeć do Bradbury Science Museum – instytucji, która rocznie przyciąga ok. 80 tys. turystów. To jedno z najlepszych na świecie muzeów broni jądrowej i testów nuklearnych.
Do samego laboratorium, zbudowanego na terenie dawnej szkoły dla chłopców Los Alamos Ranch School, na zwiedzanie nie wejdziemy, bo jest dziś normalnym miejscem pracy. Ośrodek prowadzi badania nad wieloma dziedzinami nauki, a przede wszystkim wykorzystaniem energii słonecznej i jądrowej do celów pokojowych.
W latach 40. Los Alamos nie miało nawet oficjalnego adresu pocztowego i było utrzymywane w najwyższej tajemnicy, by na miejsce zdarzeń nie dotarł nikt niepożądany. Dziś stosunkowo łatwo tu trafić. Najprościej z lotnisk w Santa Fe albo Albuquerque – i to ostatnie szczególnie polecamy, bo przy okazji można zwiedzić miejsca, w których Walter White w serialowym hicie "Breaking Bad" produkował metaamfetaminę i zabawiał się z amerykańskim prawem. Do miejsca Y można też zawitać przy okazji – coraz popularniejszych wśród Polaków – objazdówek wypożyczonym autem po Arizonie lub Kolorado. Chyba nie musimy przekonywać, że warto.
Interesuje cię ta tematyka? Zobacz wideo o historii programu nuklearnego w Korei Płn.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.