Lot do Egiptu opóźniony o 26 godzin. Wszystko przez papier toaletowy
Opóźnienia z powodu niekorzystnych warunków pogodowych lub problemów technicznych są w lotnictwie na porządku dziennym. Czasem jednak pasażerowie spędzają godziny na lotnisku z dość absurdalnych przyczyn. Tak było w przypadku lotu czarterowego TUI fly, który został opóźniony o ponad dobę.
19.12.2022 | aktual.: 19.12.2022 09:26
Pasażerowie lotu czarterowego TUI fly z Manchesteru w Wielkiej Brytanii do Szarm el-Szejk w Egipcie mieli wylecieć na wymarzone wakacje w czwartek 15 grudnia o godz. 09:55. Na pokład weszli dopiero następnego dnia.
Opóźnienie samolotu przez brak papieru toaletowego
Przyczyna opóźnienia była początkowo niejasna. Przewoźnik zasłaniał się warunkami pogodowymi, tymczasem kapitan zdradził czekającym pasażerom, że chodzi o coś zupełnie innego. Na pokładzie miało zabraknąć papieru toaletowego i ręczników papierowych.
Według jednego z pasażerów, cytowanego przez "The Sun", pilot przeprosił i powiedział, że firma cateringowa dostarczyła napoje owocowe zamiast rolek papieru toaletowego i ręczników do rąk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Około godziny 16:30 15 grudnia personel TUI fly uzupełnił zapas papieru toaletowego z innego samolotu. Wtedy okazało się, że załoga nie może już polecieć, bo przekroczy limit godzin pracy. Przewoźnik nie był w stanie zapewnić nowego personelu, więc lot został przełożony na następny dzień,
Pasażerowie zostali zakwaterowani w hotelu. Samolot z Manchesteru do Sharm el-Sheikh wystartował ostatecznie w piątek 16 grudnia, o godzinie 11:45, czyli prawie 26 godzin później.
Przewoźnik TUI fly przeprosił za opóźnienie, zasłaniając się tłokiem na lotnisku i niekorzystną pogodą. "Bardzo nam przykro z powodu opóźnienia lotu TOM718 z powodu kombinacji warunków pogodowych, zatłoczenia lotniska i drobnego problemu technicznego, który spowodował, że załoga lotnicza osiągnęła maksymalny dopuszczalny czas pracy " - napisał rzecznik w komunikacie.
Tanie linie przesadziły. Opóźnienie w sierpniu tłumaczą śniegiem
W tym roku w sierpniu pisaliśmy o absurdalnym tłumaczeniu innego przewoźnika. Pasażerowie linii easyJet nie wierzyli własnym oczom, gdy czytali odpowiedź w sprawie przyznania im odszkodowania za lot, który był opóźniony ponad trzy godziny. Pieniędzy mieli nie dostać, bo opóźnienie nie było zależne od linii tylko warunków pogodowych, a konkretnie zalegającego na pasie startowym śniegu. Sęk w tym, że do sytuacji doszło w środku lata.