Madryt – w metrze pojawili się „upychacze” ludzi
Powszechni na stacjach tokijskiego metra upychacze ludzi pojawili się już na Starym Kontynencie. Pierwszą europejską stolicą, w której funkcjonuje ten oryginalny zawód, jest Madryt.
Władze metra w hiszpańskiej stolicy tłumaczą, że utworzenie zespołu osób upychających pasażerów w wagonach metra było niezbędne z uwagi na zatłoczenie na śródmiejskich liniach. Wszystko przez zamknięcie części linii 8, łączącej centrum Madrytu z lotniskiem Barajas. Największe problemy z tłokiem występują na stacji Avenida da America, usytuowanej na linii 4, na którą przerzuciła się większość pasażerów korzystających z remontowanej trasy.
- Nie wiadomo, jak długo potrwa wyłączenie tej linii z obiegu. Na razie nie znamy daty powrotu do poprzedniego stanu - tłumaczy rzecznik metra w Madrycie.
Tymczasem wszystko wskazuje na to, że "upychacze ludzi" na dobre zostaną włączeni w struktury stołecznego metra. Obecnie pomaganiem w załadunku pasażerów trudni się tam pięciu pracowników. Ubrani są w bordowo-czarne uniformy i mają za zadanie pomagać w zatłoczonych wejściach do wagonów. Są zobowiązani do popychania pasażerów w sytuacji, gdy występują trudności w domknięciu drzwi pojazdu. Hiszpańscy "upychacze" nie mają białych rękawiczek, tak jak ich odpowiednicy w Tokio. I nie tylko to ich różni - w przeciwieństwie do azjatyckich kolegów zaskarbili sobie sympatię mieszkańców.
Komentatorzy twierdzą, że zasadniczą różnicą pomiędzy hiszpańskimi a japońskimi pracownikami w metrze jest ich stosunek do pasażerów.
- Podczas, gdy w Tokio "upychacze" są znienawidzeni przez pasażerów, to w Madrycie postrzegani są jako osoby pomagające użytkownikom metra w dostaniu się do wagonu. Są oni sympatyczni i uczynni - ocenił wykonujących nową profesję dziennik "El Mundo".
Tymczasem władze madryckiego metra, które unikają określania swoich pracowników mianem "upychaczy", twierdzą, że nowi funkcjonariusze spełniają "misję właściwej dystrybucji pasażerów w wagonach, służącej lepszemu wykorzystaniu przestrzeni metra".