Mandaty za publiczne przekleństwa. Turyści muszą uważać na słowa
Przeklinanie w miejscach publicznych jest nielegalne i może powodować nałożenie kary pieniężnej w wysokości do 660 dol. (nawet 2,5 tys. zł) w Nowej Południowej Walii. W Południowej Australii kary mogą wynosić nawet 1250 dol. (4,5 tys. zł) lub trzy miesiące pozbawienia wolności.
Przeklinanie w miejscach publicznych może przysporzyć mieszkańcom i turystom sporo problemów i niemałe zadłużenie. Każdemu z nas zdarzy się czasem przekląć, kiedy jesteśmy źli lub sfrustrowani. Niemniej jednak odwiedzając parki, plaże i restauracje w Australii powinniśmy trzymać język za zębami.
Ustawa o przestępstwach zbiorowych z 1988 r. mówi o tym, że "osoba nie może używać obraźliwego języka w miejscu publicznym, szkole, ani jej pobliżu". Przeklinanie w miejscach publicznych jest wobec tego nielegalne. Każdy, kto zostanie złapany w Nowej Południowej Walii może zostać ukarany grzywną nawet do 2,5 tys. zł, a nawet zostać skazanym na 100 godzin prac społecznych. W Południowej Australii "stawka karna" wynosi nawet 4,6 tys. zł bądź trzy miesiące pozbawienia wolności.
Dla Polaków powyższe kwoty mogą wydawać się kolosalne. W Polsce grzywna za nieprzyzwoite słowa może wynieść maksymalnie 1,5 tys. zł. Zazwyczaj jednak pouczający mandat kończy się na przysłowiowej "stówce". W przypadku Australii warto mocniej zastanowić się w kwestii doboru słownictwa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl