Michalina Isaakowa - Polka w puszczach Parany
Choć ceniło ją wielu słynnych polskich podróżników, w tym Arkady Fiedler i Mieczysław Lepecki, została niemal całkowicie zapomniana. Mało kto sięga dzisiaj do bardzo popularnej przed wojną książki jej autorstwa, a nawet jeśli, to praktycznie nic nie wie o tragicznie zakończonym życiu. Polska podróżniczka i entomolożka 80 lat temu zaginęła bez wieści w trakcie wyprawy do Ameryki Południowej.
Była żoną Juliusza Isaaka, światowej sławy badacza życia i rozwoju owadów. Po śmierci męża kontynuowała jego badania. Choć nie kształciła się w dziedzinie entomologii, była to jej największa pasja. Pasja, która przyniosła jej początkowo wielkie sukcesy. Z podróży do Parany, którą odbyła w 2. poł. lat 20. XX w., przywiozła zbiór liczący 15 tys. owadów. Z miejsca zdobyła ogromną popularność - prowadziła liczne wykłady i organizowała wystawy, w trakcie których prezentowała swoje okazy, opowiadając przy tym o przygodach przeżyte w południowoamerykańskich puszczach.
Ponieważ zainteresowanie słuchaczy było ogromne, zdecydowała się na napisanie książki. Tak powstała "Polka w puszczach Parany". Wstęp do dzieła napisał Arkady Fiedler, już wówczas słynny obieżyświat. Był on pełen podziwu dla podróżniczki: "W południowej Brazylii, w latach 1928-29, natrafiałem często w polskich koloniach na ślady dziwnej kobiety. Samiuteńka przyjechała z Polski, przez dwa lata żyła w Paranie i tuż przed moim przyjazdem do Ameryki wróciła do kraju. Niewiasta uzbrojona w niebywałą odwagę, szła sama między obcych ludzi, przebywała wśród Indian i dzikich kabokli, wdzierała się w mroczną puszczę, tam gdzie nawet uzbrojony mężczyzna szedł niechętnie, i polowała gorliwie przez cały czas na najosobliwszą i najciekawszą zwierzynę, jaką stworzyła przyroda południowoamerykańska: na owady, a głównie na motyle" - pisał.
Polskie puszcze też są fascynujące. Zobacz wilki w Kampinosie
Odważniejsza od większości mężczyzn
Fiedler, sam bardzo odważny człowiek, cenił odwagę i u Isaakowej. "Nie zdarzyło się, aby niewiasta w starszym wieku wyjechała sama do tropikalnej puszczy, dawała sobie znakomicie radę we wszystkich opałach i ostatecznie zebrała kolekcję owadów, stanowiącą wcale niepośledni dorobek nauki polskiej" - stwierdził, nie kryjąc podziwu.
Podobnie w samych superlatywach wypowiadał się o podróżniczce Mieczysław Lepecki. Jak pisał, w oczach brazylijskich Indian była ona prawie boginią – symbolem lepszego, w którym nie dane im było żyć, świata. "Napawała ich jakimś dziwnym rozrzewnieniem. Przyjechała oto z tak daleka, aby zajmować się czymś tak niepojętym, jak kolekcjonowanie stworzeń, które ledwie że w swoich osadach zauważali. Byli dla niej we wzruszający sposób dobrzy. Kobiety i dziewczęta, zgubione w sprawach dnia codziennego, widziały w niej jakby gwiazdę, jakby zjawisko nie z tego świata. Ileż ona musiała obudzić tęsknot, ledwie przeczuwalnych myśli i nadziei. Wieści o dziwnej kobiecie, uczonej łowczyni motyli zataczały coraz to szersze kręgi, przedostawały się pod palmowe strzechy ludzi leśnych, aby w końcu przeistoczyć się w legendę" - napisał w swym poetyckim stylu Lepecki.
Nawet jednak legendy i boginie czasami umierają. Na 3 lata przed wybuchem II wojny światowej, Michalina Isaakowa wyruszyła po raz drugi do Brazylii. Tym razem jednak wyprawa zakończyła się tragicznie. Podróżniczka zaginęła bez wieści w 1937 r. Prawdopodobnie utonęła podczas przeprawy czółnem przez jedną z brazylijski rzek. Miała wówczas 57 lat. Dokładnego miejsca śmierci nie udało do dziś się ustalić, a jej ciała nigdy nie odnaleziono.