Morderczyni z Karaibów. Kim była Biała Czarownica z Rose Hall
Na Jamajkę przyciągnęły mnie nie tyle karaibskie plaże, co bajeczne wille plantatorów z czasów kolonialnych. Pamiętają rzeczywistość, w której na ich terenie w tropikalnym upale przez lata harowali niewolnicy. Szczególnie ciężko mieli ci, którzy trafili do okrutnej Annie Palmer - Białej Czarownicy z Rose Hall.
13.03.2020 | aktual.: 13.03.2020 15:04
Wspaniałe, okazałe domy górujące nad dawnymi plantacjami trzciny cukrowej to dziś prywatne rezydencje, butikowe hotele albo szykowne restauracje, otoczone przez zadbane ogrody. Te miejsca, wprost stworzone do relaksu, powstały wtedy, kiedy o wypoczynku na wyspie raczej nikt nie myślał.
W 1655 r. Jamajka trafiła w ręce Brytyjczyków i stała się światowym centrum handlu cukrem i niewolnikami, którzy w tropikalnym upale harowali na plantacjach pod czujnym okiem surowych właścicieli. Wśród tych ostatnich najbezwzględniejsza i najokrutniejsza była kobieta - Biała Czarownica z Rose Hall.
Okrutna i bezlitosna
Annie Palmer urodziła i wychowała się na Haiti jako córka Angielki i Irlandczyka. Straciła rodziców w wyniku epidemii żółtej febry. Po ich śmierci stała się protegowaną miejscowej kapłanki voodoo, która wtajemniczyła dziewczynkę w tajniki tej religii i czarnej magii.
Annie miała uczyć się panowania nad ludzkimi duszami, uczestniczyła w zmysłowych obrzędach i orgiach. Jako osiemnastolatka przybyła na Jamajkę.
Do trzech razy sztuka
Śliczna, filigranowa brunetka o jasnej skórze szybko znalazła zamożnego męża. Był nim John Palmer, właściciel plantacji i posiadłości Rose Hall: XVIII-wiecznej rezydencji w stylu gregoriańskim. John zmarł po siedmiu latach, tak jak dwóch kolejnych mężów Annie, którzy sprowadzili się do Rose Hall. Twierdziła, że wszyscy byli dla niej niedobrzy. Pierwszy pił, drugi miewał napady wściekłości, a trzeciemu chodziło tylko o pieniądze. Każdego w końcu "zabierał sprawiedliwy los". Ale niewolnicy pracujący na plantacji szeptali, że pierwszego męża Annie otruła, drugiego zasztyletowała, a trzeciego udusiła. Na odrestaurowanej posadzce w Rose Hall wciąż można dopatrzeć się śladów krwi.
Pracownicy plantacji wiedzieli, że pod niewinną urodą eterycznej Annie kryje się demoniczna natura. Słodka z wyglądu kobieta łatwo wpadała w szał, wyzywała i okładała niewolników, czerpiąc z tego widoczną przyjemność. W męskim ubraniu jeździła konno po terenie plantacji, okładając batem nieszczęśników, którzy czymś jej zawinili. Czekała na ich najdrobniejsze potknięcia, byleby tylko móc ich ukarać.
Szczególnie surowo traktowała mężczyzn. Kazała im rozbierać się do naga, aby mogła ich wychłostać. Podobno wielu z nich brała sobie jako kochanków, ale nawet ci, z którymi dzieliła łoże, nie mogli się ustrzec jej gniewu ani diabelskich mocy.
Zamordowana w sypialni
Kiedy jedna z niewolnic próbowała ją otruć, Annie zażądała od władz w Montego Bay ścięcia jej głowy. Po egzekucji nakazała jednemu z niewolników przynieść zakrwawioną głowę w koszyku z odległego o 10 mil miasta. Następnie poleciła nadziać ją na bambusową tyczkę. Rozkładająca się w tropikalnym słońcu głowa stanowiła przerażające ostrzeżenie, aby nikt więcej nie ośmielił się podnieść ręki na Annie. A jednak ktoś zdobył się na odwagę. Annie zamordowano w jej sypialni w 1831 r. Jej ciało spoczęło w grobie na terenie plantacji, który dziś można odwiedzać.
Śmierć Annie zakończyła dramat pracowników plantacji. Dwa lata później na skutek powstań zniesiono niewolnictwo czarnoskórych mieszkańców Jamajki. W 1962 r. Wyspa ogłosiła swoją niepodległość.
Z biegiem lat Rose Hall opustoszała i popadła w zapomnienie. W latach 1970. kupiła ją para amerykańskich inwestorów: była miss Stanów Zjednoczonych Michele Rollins i jej mąż John, biznesmen. Rollinsowie odrestaurowali zaniedbaną posiadłość. Po gruntownym remoncie otworzyli jej wnętrza dla odwiedzających, którzy dzięki zwiedzaniu z przewodnikiem mogą poznać historię tego miejsca, niewolnictwa i całej Jamajki. Wystarczy zapłacić 129 dolarów.
Uczestnicy nocnego zwiedzania przy odrobinie szczęścia mogą spotkać ducha Białej Czarownicy, która od 150 lat straszy w Rose Hall. Ja nie odważyłam się na to spotkanie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl