EgzotykaPolka na Jamajce. "Z chodzącej portmonetki stałam się dla nich kumpelą"

Polka na Jamajce. "Z chodzącej portmonetki stałam się dla nich kumpelą"

Jamajka zaczęła przyciągać Polki, ale jeżdżą tam nie tylko po to, by się opalać i pić drinki na plaży. Całe dnie i noce tańczą dancehall. O tym, że czasem robią to lepiej niż lokalne dancehall queens, opowiedziała Wirtualnej Polsce Monika Cichocka, organizatorka wyjazdów tylko dla kobiet na tę egzotyczną wyspę.

Polka na Jamajce. "Z chodzącej portmonetki stałam się dla nich kumpelą"
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne Monika Cichocka

15.10.2019 | aktual.: 15.10.2019 16:44

Ilona Truszyńska, WP: Coraz więcej Polek jeździ na Jamajkę tańczyć dancehall. Trochę w tym twojej zasługi?

Monika Cichocka: Często się spotykam z taką tezą i niewykluczone, że tak właśnie jest. Pierwszy raz na Jamajkę na własną rękę poleciałam z kumpelą w 2012 r. Wtedy dzięki tamtejszym tancerzom odkrywałam, na czym tak naprawdę polega dancehall. Pokazali mi, gdzie odbywają się uliczne imprezy, zaprowadzili do lokalnych miejscówek, pokazali, jak żyją lokalsi. Pamiętam, że podczas pierwszego wyjazdu wrzucałam na swoje media społecznościowe bardzo dużo zdjęć i wideo z ikonami dancehallu, dotąd widzianymi jedynie na YouTube, co wzbudziło zainteresowanie wśród naszego rodzimego tanecznego środowiska.

Obraz
© Archiwum prywatne Monika Cichocka

Chcąc nie chcąc stałaś się ekspertem?

Po powrocie miałam bardzo dużo ofert prowadzenia warsztatów tanecznych, sędziowania zawodów, prowadzenia wykładów i opowiadania historii o tym – wydawałoby się z naszej ówczesnej perspektywy – niedostępnym światku jamajskiej kultury. Polscy tancerze byli bardzo ciekawi, jak udało mi się dotrzeć do tych wszystkich miejsc, poznać tyle osób i dać się wchłonąć w dancehallowe środowisko. Do tej pory Polakom wakacje na Jamajce kojarzyły się głównie z hotelami pięciogwiazdkowymi i opcją all inclusive, a nie tańczeniem w getcie z lokalnymi dzieciakami.

Poznałaś Jamajkę niedostępną dla zwykłego turysty?

Jamajka uważana jest za niebezpieczną i turyści rzadko wychodzą poza strefę przeznaczoną dla nich. Oczywiście ta karaibska wyspa, jak każde inne miejsce na świecie, ma swoje strefy, które lepiej omijać szerokim łukiem, ale jej mieszkańcy są pozytywnie usposobieni, przyjaźnie nastawieni do turystów (utrzymują się głównie z turystyki). Szanując lokalne zasady, wiedząc, gdzie się poruszać, a gdzie lepiej nie – można czuć się bezpiecznie.

Na moją korzyść, poza lokalnymi znajomościami, wpływał fakt, iż znałam tamtejszą kulturę. To zaskakujące, jak bardzo zmieniało się nastawienie Jamajczyków do mnie, kiedy orientowali się, że nie jestem typową turystką, a zafascynowaną ich kulturą tancerką z drugiego końca świata. W dodatku osobą, która przyleciała, by edukować się w tym temacie i przekazywać swoją wiedzę i umiejętności taneczne swoim rodakom. Z "chodzącej portmonetki" stałam się dla nich po prostu kumpelą, której chcieli pokazać jak najwięcej, żeby zareklamować Jamajkę od jak najlepszej strony. Jako jedno z nielicznych miejsc na świecie, gdzie wszystko kręci się dookoła tańca i muzyki.

Wpadłaś po uszy?

Jamajka tak mnie sobą zafascynowała, że nie wyobrażałam sobie tam nie wrócić! Trudno jest słowami opisać, czego tam doświadczyłam, jak bardzo ta podróż nauczyła mnie nie tylko umiejętności tanecznych, ale i pokory, dystansu do siebie i tego, że należy doceniać to, co się ma. To, co my nazywamy naszymi codziennymi problemami, okazało się niczym w porównaniu z tym, z czym na co dzień zmagać się muszą Jamajczycy (bieda, bezrobocie, analfabetyzm, totalny brak wsparcia ze strony rządu), którzy tak pozytywnie nastawieni są do świata i żyją według maksymy "carpe diem".

Obraz
© Archiwum prywatne Monika Cichocka

Dlatego postanowiłaś, że nie będziesz wracać sama?

Po powrocie byłam zasypywana pytaniami przez polskie i zagraniczne tancerki dancehallowe o to, jak sobie poradzić w trakcie takiej wyprawy. Postanowiłam zacząć organizować wyjazdy taneczne na Jamajkę. Dziś, 7 lat po mojej pierwszej podróży i 5 lat po pierwszej zorganizowanej wyprawie taneczno-kulturoznawczej "Tr888 Jamaica" można zaobserwować, że mój projekt trochę jakby zapoczątkował łańcuszek - tego typu wyprawy organizowane już są przez tancerzy m.in. z Niemiec, Danii, Finlandii, Włoch, Rosji, Japonii, Meksyku, Kolumbii i z Polski.

Zapewne teraz powiesz, że na Jamajce dancehallem się oddycha?

Dookoła tańca i muzyki na Jamajce kręci się wszystko! Gdy tylko wysiądzie się z samolotu, słychać brzmienia reggae lub dancehallu: na lotnisku, w taksówce, w sklepie, na ulicy, w autobusie, na plaży – wszędzie. Dzieci w szkołach, na przerwach, robią sobie bitwy taneczne, największe sieci telefonii komórkowych promują się przez zatrudnianie tancerzy i muzyków z tego kręgu. Od poniedziałku do niedzieli, co noc organizowane są imprezy na ulicy, gdzie spotyka się całe środowisko dancehallowe i gdzie odbywają się takie pokazy tanecznych umiejętności, których nigdzie indziej na świecie się nie zobaczy. To jest właśnie Jamajka!

Obraz
© Archiwum prywatne Monika Cichocka

Jak wyglądają wyjazdy, które organizujesz?

To niezwykła taneczno-kulturoznawcza podróż po to, by poznać rajską wyspę taką, jaką ona jest naprawdę, z perspektywy życia jej mieszkańców. Zależy mi, by uczestnicy mogli zrozumieć, czym jest jamajska kultura i czym jest prawdziwy dancehall, o którym krąży wiele mylnych wyobrażeń. Uczestnicy mogą zobaczyć, jak żyją, gdzie mieszkają, gdzie ćwiczą i jak spędzają wolny czas tancerze, których do tej pory oglądali jedynie na YouTube. Mogą spotkać ciekawych i inspirujących ludzi, zawrzeć nowe przyjaźnie, poznać nowe smaki kuchni jamajskiej, stać częścią dancehallowej kultury w jej kolebce!

Niemal każdego dnia odbywają się intensywne warsztaty taneczne, ale nie w pięknej sali z lustrami, tylko tam, gdzie na co dzień ćwiczą tancerze na Jamajce - w getcie, nad rzeką, na ganku czy na ulicy. Zwykle uczestnicy "Tr888ta" stają się niezłą atrakcją dla okolicznych mieszkańców, których bardzo raduje widok ludzi z drugiego końca świata, chcących uczyć się i zrozumieć ich taniec. Głośno biją brawo, krzyczą dopingując, kręcą filmiki, a potem wszyscy robimy sobie wspólne zdjęcia. Dzięki tej wyjątkowej atmosferze każde zajęcia są niepowtarzalne i niezapomniane. Ponadto zgłębiamy swoją wiedzę na temat historii dancehallu i poznajemy też patois, język Jamajczyków, by rozumieć m.in. teksty kawałków, do których tańczymy.

Obraz
© Archiwum prywatne Monika Cichocka

Ale nie uwierzę, że tylko tańczycie.

Oczywiście w planie przewidziany jest czas na zwiedzanie, plażowanie i czerpanie uroków z tej pięknej wyspy. Codziennie podróżujemy nie tylko po stolicy - Kingston, ale i po innych miejscowościach. W tegorocznej edycji wyjazdu, współorganizowanej z Siemanko Studio z Trójmiasta, sporo czasu spędziliśmy też w malowniczym i spokojniejszym od stolicy Ocho Rios, umiejscowionym nad przepiękną plażą. Na Jamajce poznajemy zapierające dech w piersiach zakątki nieodkryte dotąd przez turystów, o których wiedzą tylko mieszkańcy.

Pokazują nam np. wodospady z turkusową wodą, lazurowe wybrzeża, gdzie często bywają na prywatnych wakacjach takie gwiazdy, jak Beyonce i Jay Z. Wśród atrakcji są też m.in.: plaża Jamesa Bonda, spływy tratwami, rasta wioska położona wysoko w górach. Przy organizowaniu wypraw staram się, by był zachowany zdrowy balans pomiędzy wypoczynkiem, a aktywnym spędzaniem czasu. Co prawda, dość mało jest przy tym czasu na sen, ale zawsze zalecam uczestnikom, by wyspali się "na zapas" (śmiech) podczas naszego 12-godzinnego lotu, żeby potem nie odpuszczać niezwykle widowiskowych show podczas imprez ulicznych, które kończą się dopiero nad ranem.

Obraz
© Archiwum prywatne Monika Cichocka

Jamajka to miejsce dla każdego - tak po prostu na urlop?

Wbrew całemu mojemu uwielbieniu do tej wyspy, nie powiedziałabym, że jest to miejsce dla każdego. Chyba że w takim klasycznym wydaniu właśnie typu hotel, plaża i all inclusive, ale wtedy nie odkryje się tego, co wyróżnia Jamajkę od innych miejsc oferowanych w katalogach biur podróży. Jamajka bywa absurdalna, czasem agresywna, dość zanieczyszczona i głośna w odbiorze. Trzeba pamiętać, że jej mieszkańcy mają zupełnie inną mentalność od naszej, a ich kultury nie trzeba rozumieć, ale należy uszanować.

To bardzo dumny naród, podobnie jak nasz polski, ale jednak mentalnie różnimy się od siebie, jakbyśmy pochodzili z dwóch różnych planet. Mnie te różnice zafascynowały i choć do dziś nie wszystko w ich kulturze rozumiem i nie ze wszystkim się zgadzam, to jednak szanuję te odmienności i cieszę się, że nasz świat jest tak zróżnicowany, bo dzięki temu jest ciekawy i fascynujący. Nasze wyjazdy, podczas których poznajemy tę wyspę z perspektywy życia jej mieszkańców, polecałabym osobom o otwartej głowie, ciekawych innej kultury, którzy potrafią uszanować lokalne zwyczaje i tradycje albo osobom, które interesują się już muzyką lub tańcem wywodzącym się stamtąd.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (21)