Morsowanie w Kopalni Złota w Złotym Stoku © WP Turystyka

Morsują... pod ziemią. "Dla wielu osób jest to coś niezwykłego"

Monika Sikorska

Morsowanie to dla wielu osób zwariowany pomysł. Mimo to z roku na rok przybywa pasjonatów tego nietypowego sportu. Nietypowe bywają również miejsca, w których zanurzają się w wodzie. - Niektórzy morsują w Bałtyku, inni w jeziorach czy wodospadach. A rzadko się zdarza, żeby ktoś morsował w kopalni. A w dodatku w kopalni złota - mówi WP Elżbieta Szumska, właścicielka Kopalni Złota w Złotym Stoku.

Artykuł jest częścią zimowej edycji cyklu Wirtualnej Polski "Jedziemy w Polskę". Wszystkie reportaże publikowane w ramach akcji są dostępne na jedziemywpolske.wp.pl.

Artykuł powstał we współpracy z firmą FCA Poland. Nasi autorzy podczas podróży korzystają z samochodu Jeep udostępnionego nieodpłatnie przez firmę FCA Poland. Firma FCA Poland nie ma wpływu na jakiekolwiek treści, wypowiedzi ani opinie zawarte w artykule.

Kiedy dowiedziałam się, że mam jechać do Złotego Stoku i przygotować materiał o tym, że w Kopalni Złota regularnie odbywają się spotkania morsów, byłam z jednej strony zachwycona (bo kocham Dolny Śląsk) a z drugiej strony przerażona (bo na pewno będą chcieli, żebym weszła z nimi do wody). No i weszłam. A co ciekawe - nawet mi się podobało.

Morsowanie pod ziemią

Gdy przyjechaliśmy do Złotego Stoku, pani Ela Szumska, właścicielka Kopalni Złota już na nas czekała. Przy kolacji opowiedziała, że pomysł na organizowanie morsowania w jednej ze sztolni pojawił się jeszcze w czasach pandemii, kiedy ona i jej współpracownicy zastanawiali się, jak przyciągnąć turystów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Turyści ruszyli. Oto, jak wygląda sytuacja na stoku w Białce

- Moja córka, Marta, która morsuje, powiedziała: "słuchaj mamo, mamy przecież zbiornik wody w jednej ze sztolni, pod ziemią. Czemu by z tego nie skorzystać?" Temperatura wody zawsze wynosi tam 5 st. C, a w kopalni jest ok. 9 st. C. Dla osób, które zaczynają morsować to idealne miejsce, bo nie ma wiatru i jest niewielka różnica temperatur. No i córka mnie namówiła. Ubrałam się w strój i poszłam. Najtrudniej się zanurzyć. Ale trzy albo cztery minuty wystarczą, żeby uwolnić endorfiny. Jak się wychodzi z zimnej wody, to czuć jakąś taką lekkość i dobre, pozytywne emocje - mówi nam Elżbieta Szumska.

  • Morsowanie w Kopalni Złota w Złotym Stoku
  • Morsowanie w Kopalni Złota w Złotym Stoku
  • Morsowanie w Kopalni Złota w Złotym Stoku
  • Morsowanie w Kopalni Złota w Złotym Stoku
[1/4] Morsowanie w Kopalni Złota w Złotym Stoku Źródło zdjęć: © WP Turystyka

Pomysł na organizowanie morsowania w tak nietypowym miejscu okazał się strzałem w dziesiątkę. Kiedy wieść rozeszła się po znajomych i social mediach, tą aktywnością zaczęło się interesować coraz więcej osób. Morsowanie w Kopalni Złota w Złotym Stoku odbywa się regularnie do dziś.

- Jak już raz spróbowaliśmy morsowania w kopalni, to tak zostało. Robiliśmy tutaj imprezy sylwestrowe, urodziny i gościliśmy grupy specjalne, które bardzo chciały morsować w kopalni. Czasami zdarzy się, że podczas świętowania po morsowaniu wypijemy sobie np. po lampce szampana. Ale absolutnie nie przed! - wyjaśnia mi Marta Adamiak-Szumska, córka pani Eli.

Morsowanie w zalanej wodą sztolni to coś, co przyciąga ze względu na nietypowe okoliczności. Nie jest to ekstremalne doświadczenie, bo warunki są zdecydowanie przyjazne. Nawet dla tych najmniej odpornych na zimno. Fani morsowania przyjeżdżają na Dolny Śląsk, aby odhaczyć na liście, że zanurzyli się w lodowanych wodach Kopalni Złota.

- Niektórzy morsują w Bałtyku, inni w jeziorach czy wodospadach. A rzadko się zdarza, żeby ktoś morsował w kopalni. A w dodatku w kopalni złota. Dla wielu osób to jest coś niezwykłego i zupełnie nowego - opowiada pani Ela.

  • Morsowanie w Kopalni Złota w Złotym Stoku
  • Morsowanie w Kopalni Złota w Złotym Stoku
  • Morsowanie w Kopalni Złota w Złotym Stoku
  • Morsowanie w Kopalni Złota w Złotym Stoku
[1/4] Morsowanie w Kopalni Złota w Złotym StokuŹródło zdjęć: © WP Turystyka

Najważniejsze to buty, czapka i rękawiczki

Na morsowanie umówiliśmy się późnym rankiem. O godz. 10 ekipa była już gotowa do zejścia pod ziemię. Przez cały czas, aż do opuszczenia kopalni, towarzyszył nam pies Bary. Tuż przy niebieskiej łodzi, która służy do przewożenia turystów po zalanej wodą sztolni, czekały krzesełka i drewniane ławeczki, na których mogliśmy zostawić swoje rzeczy.

- To, co babcie zawsze nam kazały robić, czyli nakładać czapkę i rękawiczki, w morsowaniu pełni bardzo ważną rolę. Bo ciepło ucieka właśnie przez takie partie ciała, jak dłonie, głowa i stopy. Najgorszy przy morsowaniu jest wiatr, bo to on najbardziej wychładza organizm. Dlatego zawsze warto mieć czapkę, rękawiczki i buty. Najlepiej neoprenowe - mówiła Marta.

Przed wejściem do wody zrobiliśmy szybką rozgrzewkę. Kilka podskoków, pajacyków, przysiadów i pompek. Najważniejsze, to się nie spocić! I weszliśmy. Ja na końcu, żeby spędzić w zimnej wodzie jak najmniej czasu. Jak na drugi raz (pierwszy zaliczyłam w Bałtyku), wystarczą trzy minuty.

Podczas gdy wszyscy dyskutowali o bieżących sprawach, trzymając ręce w górze, ja próbowałam uspokoić oddech. Pierwsze chwile były niemałym szokiem dla organizmu.

Na szczęście jeden z moich współtowarzyszy, Tomek, podpowiedział mi, że jak złączę nogi i przycisnę ramiona do pasa, będzie mi cieplej. Pachwiny są najbardziej wrażliwe na zimo. Faktycznie, podziałało, bo kilka sekund później mogłam już swobodnie rozmawiać, a nawet sięgnąć po kubek z ciepłą herbatą.

- Ja zacząłem morsować sześć lat temu. Pierwsza impreza z zimową kąpielą, w jakiej brałem udział, nazywała się "Postaw suty w lutym". Od tamtej pory morsuję regularnie - opowiadał mi Paweł Pastuszka ze Złotego Stoku, gdy staliśmy zanurzeni w zimnej kopalnianej wodzie. - Jestem sportowcem, uprawiam biegi ekstremalne, i zauważyłem, że to diametralnie przyspiesza moją regenerację i znacznie szybciej jestem gotowy do kolejnych treningów. Lubię morsować w Kopalni Złota, bo tutaj zawsze jest fajna ekipa, więc jak uda się zebrać grupę, to zawsze chętnie tutaj przyjeżdżam - wyjaśnił.

"Jak już się oswoisz, to będziesz za tym tęsknić"

Gdy wychodziliśmy, było już o wiele przyjemniej. Czerwona skóra delikatnie piekła, ale przez ciało przepływały fale przyjemnego ciepła.

- Jak pierwszy raz dałam się namówić, to byłam przerażona, ale jak potem wyszłam i poczułam te endorfiny, to byłam zachwycona. Potem już się wkręciłam - przyznała jedna z moich współtowarzyszek. - My tu w górach mamy mnóstwo stawów, bajorek, jeziorek, rzeczek i wodospadów. Jest gdzie morsować. Zawsze wożę ze sobą siekierę, żeby w razie czego przerębel wyrąbać - dodała

  • Morsownaie w Kopalni Złota w Złotym Stoku
  • A po morsowaniu piliśmy witaminowe szoty
  • A po morsowaniu piliśmy witaminowe szoty
[1/3] Morsownaie w Kopalni Złota w Złotym StokuŹródło zdjęć: © WP Turystyka

Po wyjściu od razu trzeba zdjąć mokry kostium, osuszyć się i założyć coś ciepłego. Zwłaszcza na stopy warto włożyć grube skarpety. Na szczęście nie musieliśmy wracać do domu znad jeziora czy morza. Do baru na terenie kopalni mieliśmy zaledwie kilka kroków. W drodze na herbatę Tomek opowiedział mi o swojej pierwszej przygodzie z morsowaniem.

- Jak morsowałem po raz pierwszy, to było bardzo zimno. Było -12 st. C, był gruby lód, trzeba było chodzić na zmianę z siekierami i wycinać przerębel. Pamiętam, że byłem w wielkim szoku. To wszystko trwało może z 10 minut. Pierwsze trzy minuty masz uczucie zimna, a potem jest już ciepło. Jak wyszliśmy na brzeg, to skóra była cała czerwona, jakby ktoś nas oblał wrzątkiem, ale kiedy ją dotykałem, miałem wrażenie jakby była ze styropianu. Dotykałem jej, ale nie czułem. Po chwili nadeszło uczucie gorąca i wielki uśmiech od ucha do ucha. I to jest najpiękniejsze w morsowaniu. Od tamtej pory robię to z wielkim sentymentem - mówił mi Tomek.

W barze wypiliśmy po kieliszku witaminowego soku z owoców i chwilę jeszcze posiedzieliśmy w ciepłym. Zapytałam Martę, jak przekonać do morsowania tych nieprzekonanych.

- Trzeba po prostu zacząć. Znaleźć wesołych ludzi, najlepiej takich, którzy już to robią i do nich dołączyć. Fajnie jest czuć się bezpiecznie z grupą, bo sama widziałaś, że jak weszłaś do wody, to oddech zaczął ci szaleć. A to wtedy trzeba się uspokoić, i oddychać powolutku, jak w szkole rodzenia. Jak już się oswoisz, to będziesz za tym tęsknić - podsumowała Marta.

Jeśli lubicie morsować w nietypowych miejscach, to wiecie już, gdzie się wybrać.

Monika Sikorska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Turystyka

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (13)