Na Mazurach mniej turystów niż przed rokiem. "Przyjeżdżają z grillami z Biedronki"

Na Mazurach jest coraz więcej turystów, ale wciąż nie aż tylu, co w zeszłe wakacje. - Liczą się z pieniędzmi, nie chodzą do restauracji, a zamiast wynająć kajak, wolą wykąpać się w rzece - ocenia jeden z przedsiębiorców turystycznych.

Jezioro Kisajno, Giżycko
Jezioro Kisajno, Giżycko
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | Janusz Lipiński
oprac. HSZ

24.07.2022 09:45

Zdaniem części osób związanych z lokalnymi usługami turystycznymi, tego lata na Mazury przyjechało nieporównanie mniej osób niż w poprzednich sezonach. Oceniają, że dotyka to całej branży, ale najgorzej ma gastronomia, bo koszty i ceny wzrosły, a turyści zaczęli oszczędzać. W połowie lipca w wielu miejscowościach nie było tłumów, a znalezienie miejsca noclegowego, wolnego stolika w restauracji czy miejsca parkingowego nie stanowiło problemu.

Branża ocenia. "Tak złego sezonu jeszcze nie było"

- Przyjeżdżają z grillami z Biedronki, z prowiantem, do restauracji nie chodzą. Zamiast wynająć kajaki, wolą się wykąpać w rzece albo pójść na spacer do lasu. A jednocześnie - mimo tego, że jest kryzys - oczekują wygody, pod namiotem nikt nie chce nocować - powiedział w rozmowie z PAP przedsiębiorca turystyczny z okolic Piecek.

- Pracuję tutaj od ponad 30 lat, ale tak złego sezonu jeszcze nie było. Myślę, że ludzie nie przyjeżdżają, bo po prostu ich nie stać. Narzekają, że wszystko jest drogie - powiedziała PAP Jadwiga Krzywińska-Kobus z Parku Dzikich Zwierząt Kadzidłowo, który jest prywatnym ogrodem zoologicznym na terenie Puszczy Piskiej.

Zwiedzających liczy u siebie nadleśnictwo Srokowo, które zarządza popularnym wśród turystów terenem dawnej kwatery Hitlera w Gierłoży. - Obserwujemy, że w Wilczym Szańcu ruch turystyczny zmniejszył się o około 10 proc. w stosunku do zeszłego roku" - przekazał PAP nadleśniczy Zenon Piotrowicz.

Ruch na jeziorach większy

Co ciekawe, pustek na Mazurach nie potwierdzają statystyki. Jednym z takich mierników jest liczba żeglarzy i motorowodniaków pływających po Wielkich Jeziorach Mazurskich. Można ją oszacować m.in. na podstawie jachtów przechodzących przez śluzy.

- Nie zauważamy mniejszego ruchu na naszych obiektach hydrotechnicznych. Wręcz przeciwnie, przez śluzy Guzianka I i Karwik od początku sezonu żeglugowego prześluzowanych zostało więcej jednostek pływających niż w analogicznym okresie przed rokiem. Być może wpływ na to ma zwolnienie wszystkich użytkowników śródlądowych dróg wodnych z opłat za śluzowanie - poinformowała rzeczniczka RZGW Wody Polskie w Białymstoku Agnieszka Giełażyn-Sasimowicz.

Jezioro Nidzkie
Jezioro Nidzkie © Adobe Stock | pkazmierczak

Mniej chętnych na kajaki. Bywa jednak tłoczno

Chętnych na spływy rzeką Krutynią nie ma tylu, co w najlepszych latach, ale i tak przy słonecznej pogodzie, miejscami - jak co roku - zdarza się "ruch jak na Marszałkowskiej".

- Ja na turystów nie narzekam, jestem zadowolony, choć z rekordowym sezonem nie ma co nawet porównywać. Na ten weekend mamy pełne obłożenie miejsc noclegowych - powiedział PAP Artur Damszel ze Stanicy Wodnej PTTK w Sorkwitach.

Jak dodał, na kajakach ruch jest trochę mniejszy. Turyści przyjeżdżają na krócej, częściej przebywają w ośrodku, a zamiast długich spływów wybierają pojedynczy odcinek, np. z Sorkwit do Bieniek.

Turystów przybywa, ale restauratorzy nie maja powodów do radości

Dane z Centrum Promocji i Informacji Turystycznej w Giżycku dotyczące obłożenia bazy noclegowej świadczą o tym, że liczba turystów z tygodnia na tydzień rośnie. W pierwszy weekend lipca w powiecie giżyckim obłożenie wynosiło zaledwie 53 proc., w kolejny - 73 proc., a w ostatni - już ponad 91 proc.

- Na Mazurach większe natężenie ruchu turystycznego zawsze następowało w okolicach drugiego weekendu lipca. Nasze analizy przyrostów obłożenia pokazują, że na pewno coś drgnęło. Jeśli trend się potwierdzi, to ten weekend będzie najtrudniejszym z dotychczasowych do znalezienia wolnego miejsca. Zakładam, że dobijemy wtedy do przynajmniej 95 proc. obłożenia - powiedział PAP dyr. giżyckiego centrum Robert Kempa.

Jego zdaniem, można założyć, że obecny sezon na Mazurach finalnie nie będzie rekordowy, ale też nie będzie to sezon ruiny i zapaści.

- Jeżeli, ktoś wyjdzie z tego sezonu naprawdę poturbowany, to gastronomia. Obłożenie stolików jest zdecydowanie niższe, a od restauratorów dostajemy sygnały o takich prognozach wzrostu rachunków za gaz, że dziwię się, jak taki lokal jeszcze funkcjonuje - stwierdził Kempa.

Źródło artykułu:PAP
Zobacz także
Komentarze (14)