"Najsłynniejszy sekret Europy". Pomarańczowy raj na południu Portugalii
Portugalia jest w modzie, to nie ulega wątpliwości. Co jednak zrobić, jeśli też chcemy poznać niebywały urok tego kraju, omijając turystyczny tłum wokół Lizbony czy Porto? Odpowiedzią jest Algarve - południowe wybrzeże kraju odkrywców.
18.07.2019 | aktual.: 18.07.2019 17:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Lot z Modlina do Faro. Po około 4 godzinach lotu pilot ogłasza przygotowanie do lądowania. Siedzę przy oknie i widzę tylko bezkresny ocean. Samolot obniża się coraz bardziej, a widok się nie zmienia. Awaria? Wodowanie? Już tylko minuty dzielą nas od lądowania, moje zdziwienie przeradza się w lekki dreszcz emocji, ale nagle moim oczom ukazuje się zjawiskowa laguna Ria Formosa. Tak wita mnie region Algarve, czyli “najsłynniejszy sekret Europy”, bo takim właśnie hasłem promowana jest kraina.
Algarve obejmuje cały południowy pas kraju, co znaczy, że od zachodu i południa przylega do Oceanu Atlantyckiego, natomiast od wchodu płynie rzeka Gwadiana, będąca jednocześnie granicą z hiszpańsko-portugalską. W tym regionie znajdziemy 200 km plaż, ale najciekawsze skarby skryte są w głębi lądu. Wśród nich są…
Pomarańcze
Pierwszy dzień mojej wycieczki po Algarve zacząłem bardzo wcześnie, chcąc obejrzeć wschód słońca i zrobić poranną przebieżkę przed śniadaniem. Zakwaterowany byłem w hotelu Quinta do Marco, jednym z dziesiątek dostępnych obiektów agroturystycznych na terenie regionu. Długo nie musiałem szukać ładnej ścieżki do biegania, bo wystarczyło wyjść z pokoju i już! Miałem przed sobą tzw. "barrocal", czyli łagodne wzgórza stanowiące obszar przejściowy między wybrzeżem, a terenami położonymi wyżej. Wymarzone warunki by rozpocząć swój aktywny poranek.
Jeszcze nieco zaspany, biegłem truchtem pomiędzy niewysokimi drzewkami, kiedy nagle całkowicie rozbudził mnie niezwykle słodki, kwiatowy zapach. Znalazłem się w środku sadu z pomarańczami! Całe zbocze pokryte było głęboką zielenią z tysiącami jaskrawo pomarańczowych kulek. Nie mogłem się powstrzymać by nie spróbować choć jednej, więc nieśmiało zerwałem i pędem pożarłem, nerwowo się rozglądając czy nie wybiegnie zaraz jakiś zdenerwowany rolnik.
Pomarańcza była niezwykle słodka i soczysta, a przede wszystkim tak cudownie świeża. Jak się później dowiedziałem, cała plantacja należała do właścicieli hotelu, a wszyscy goście mogą częstować się do woli każdą jadalną częścią ogrodów. Tego dnia pozostałem więc na diecie pomarańczowo-morelowej i w duchu zazdrościłem turystom, którzy miesiąc później będą zajadali dojrzewające na moich oczach figi.
Drzewa truskawkowe
Drzewo truskawkowe, poziomkowiec, chruściana jagoda i jeszcze kilka innych polskich nazw tego krzewu w dalszym nie oddają egzotyki tej rośliny, która u nas, oczywiście, nie występuje. Dlatego będę się posługiwać nazwą portugalską. Medronho (czyt. medrońjo) to owoc, który rzeczywiście jest nieco podobny do poziomek, ale ma okrągły kształt i rośnie na drzewach. W smaku jest przeciętny – raczej nie jest to król deserów, a jednak mogłoby się wydawać, że nie ma Algarve bez medronho. Dlaczego?
Portugalczycy z południa zaczynają dzień od kieliszka Aguardente de Medronhos (w skrócie Medronho) - mocnego brandy wytwarzanego z owoców poziomkowca. Mimo, że moc tego alkoholu sięga nawet 50%, jest on o wiele bardziej łagodny w smaku niż nasze rodzime wódki, a wypicie kilku kieliszków wieczorem, w moim przypadku nie pozostawiło po sobie najmniejszego śladu na następny dzień. Kolejnymi wymówkami do umilenia sobie dnia odrobiną Medronho jest lepsze trawienie oraz, rzecz jasna, wzmocnienie przyjaźni. Dlatego po kilku dniach spędzonych w Algarve, przestało mnie dziwić, że częstowany jestem “szotem” tego trunku o każdej porze dnia i nocy.
Roślina medronho nie jest uprawiana komercyjnie, a na produkcję tego alkoholu nałożone jest ograniczenie do 30 litrów na użytek własny. Próżno więc szukać tego napoju w sklepach sieciowych i marketach. Jeśli jesteśmy w Algarve i będzie nam dane posmakować Medronho lub jednej z jego odmian u miejscowego producenta, to trzeba natychmiast się zaopatrzyć w butelkę tego, który smakował najbardziej, bo drugiej okazji na zakup możemy już nie mieć.
Monchique, najwyżej położona miejscowość w Algarve, słynie z wytwarzania Medronho. W sklepach tamtejszych rzemieślników, miałem sposobność, by podziwiać (a także degustować) tworzone przez nich wyroby. Przechadzając się uliczkami tej urokliwej mieściny, trafiłem to malutkiego butiku "Licores e Doces do Convento" należącego do Any Christiny. Ta przemiła Pani opowiedziała mi o rozlicznych likierach tworzonych na bazie Medronho, które sama waży na zapleczu swojego lokalu. Jednym z popularniejszych dodatków do likieru są miody, nie wyłączając miodu z kwiatów pomarańczy! Taka nalewka nosi nazwę "Melosa" i z pewnością była moim faworytem w kwestiach napojów wyskokowych, przepraszam, leczniczych, rzecz oczywista!
Cataplana i sól morska
Kulinaria to najczęściej temat na osobny artykuł, a w przypadku Portugalii mogłaby o tym powstać cała książka. Figi, pomarańcze, oliwki, migdały, karob, morele, tuńczyk, krewetki, małże, ośmiornice, makrele - wszystkie te produkty są specjalnością regionu i podawane są na dziesiątki różnych sposobów, zawsze świeże i prosto od producenta. Dlatego wybrałem tylko dwa aspekty kuchni regionalnej, które przykuły najbardziej moją uwagę i… kubki smakowe.
"Cataplana" to słowo, które odnalazłem w nie jednej karcie z daniami. Jak się okazuje samo słowo nie jest określeniem potrawy, a charakterystycznego miedzianego naczynia, w którym danie się podaje. Zamawiając z menu cataplanę otrzymamy dużą miskę swoistego gulaszu wypełnionego skorupiakami, mięsem, rybami, warzywami i ryżem lub kaszą. I tak jak w każdym polskim domu inaczej smakuje bigos i sałatka jarzynowa, tak w Algarve każda cataplana będzie nowym doświadczeniem kulinarnym.
Przebywając na obszarze, które jest tak blisko oceanu, nie może dziwić fakt, że na stołach często gości sól morska. Interesujące jest jednak to, że w odwiedzonym przeze mnie regionie popularne jest pozyskiwanie jej w ręcznie, w sposób tradycyjny. George, właściciel jednej z wytwórni soli morskiej we wschodniej części Algarve, opowiedział mi o tej mozolnej pracy. W czasie przypływu woda morska dopływa kanałami kilka kilometrów i wypełnia saliny, czyli płytkie baseny, w których zbiera się woda oceaniczna. Kiedy saliny są już pełne, a słońce świeci na całego (o co nietrudno przez większą część roku), każdego dnia na powierzchni wody tworzy się cienka warstwa soli, którą ściąga się specjalnym czerpakiem, odkłada do wysuszenia, następnie dokładnie oczyszcza, ale bez żadnych środków chemicznych, tylko ręcznie. I tak codziennie, od basenu do basenu. Mogłoby się wydawać, że sól to sól, jak każda inna, ale prosty test smaku, zestawiający ekologiczną sól morską z pierwszą lepszą solą z półki sklepowej, otwiera oczy na to co jemy na co dzień i jak to jedzenie smakuje.
Architektura pełna bieli
W rejonach tak nasłonecznionych jak Algarve kolor biały odgrywa kluczową rolę w architekturze użytkowej ze względu na swoje właściwości odbijające światło i sprzyjające mniejszemu nagrzewaniu się wnętrz budynków. Nic więc dziwnego, że każdy mieszkaniec dba o to by ściany jego domu były zawsze pokryte śnieżnobiałą farbą, a elementem wyróżniającym są tylko pełne żywych kolorów detale dookoła drzwi i okien, oraz charakterystyczne kominy. Mówi się zresztą, że nie można znaleźć dwóch takich samych kominów w całym regionie.
Obserwowanie miast z oddali i z wyższych punktów dostarcza naszym oczom obrazów znanych z pocztówek i ofert biur turystycznych (bez obróbki jakimkolwiek filtrem z Instagrama!). Natomiast oglądane z bliska miasteczka, takie jak Tavira, Faro czy Lagos w połączeniu z kafejkami i restauracjami ulokowanymi nad rzeką lub wielką wodą, są idealnymi miejscami na romantyczne randki.
Spokój…
...bo koniec końców, to właśnie to było hasłem przewodnim mojej wycieczki. Mój wyjazd był aktywny, pełen zwiedzania, rozmów z ludźmi, przemieszczania się z miejsca na miejsce. A jednak w każdym zakątku, w którym się pojawiłem czas płynął jakby wolniej, ludzie się mniej spieszyli, a wielkomiejskiego zgiełku nie zaznałem ani trochę. Ciekawa oferta turystyczna, którą Portugalczycy prężnie rozwijają, wypełniona jest atrakcjami nastawionymi na osiągnięcie własnego stanu zen, jak chociażby popularyzowana w regionie obserwacja ptaków. Dlatego zapraszam do Algarve by oderwać się od codzienności, na chwilę przysiąść na wzgórzu, spojrzeć przed siebie i odnaleźć wewnętrzny spokój.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl