Najwspanialsze sanktuaria dla zwierząt na świecie. Gdy jedni chronią, Szyszko urządza obławę

Niemal cały cywilizowany świat zrozumiał, że dzikiej przyrody nie można beztrosko eksploatować. Podczas gdy w kraju nad Wisłą zaczyna się wielkie polowanie, w różnych zakątkach globu powstają kolejne rezerwaty, sanktuaria i sierocińce dla dzikich zwierząt. To kierunek, w którym powinna iść "dobra zmiana".

Najwspanialsze sanktuaria dla zwierząt na świecie. Gdy jedni chronią, Szyszko urządza obławę
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com | Mircea C
Anna Jastrzębska

02.08.2017 | aktual.: 03.08.2017 10:50

Pamiętacie nasz tekst o pojawieniu się w Polsce szakali złocistych? Otóż niedługo te zwierzęta mogą na powrót z Polski zniknąć. A podziękujemy za to ministrowi Szyszko, który ma zamiar wpisać rzadkiego drapieżnika na listę gatunków łownych.

Ironią losu jest, że gdy w lutym br. pisaliśmy o tych zwierzętach, podkreślaliśmy, że wedle polskiego prawa szakale nie istnieją – jeszcze do 2015 r. nikt nie wiedział, że te "małe wilki, dziwne lisy" występują na terenie kraju! Do dziś nie wiemy, ile złocisto-szarych czworonogów zamieszkuje Polskę, wiemy tylko, że jest ich bardzo mało. Jeśli najnowszy projekt rozporządzenia o wpisaniu szakali na listę gatunków łownych wejdzie w życie, myśliwi już w 2019 r. będą mogli do nich strzelać! Aha, najważniejsze, ma to umożliwić "poznanie biologii tego gatunku".

Obraz
© Wikimedia Commons CC BY | Yala

Wydawałoby się, że biologię gatunków można poznawać w inny sposób niż ich mordowanie. Jednak nie w Polsce.

Mało tego, projekt dotyczący szakali to niejedyny "świetny" pomysł ministra Jana Szyszki. I choć wycinka w Puszczy Białowieskiej oburzyła światową opinię publiczną (zakazał jej Trybunał Sprawiedliwości UE), resort środowiska co i rusz wychodzi z nowymi, równie "wspaniałymi" inicjatywami. Należy do nich zaliczyć choćby dwukrotną już próbą nowelizacji prawa łowieckiego, zakładającą m.in. wydłużenie okresu polowań na jelenie, daniele oraz dziki (ministerstwo chce, by do tych ostatnich strzelać przez cały rok).

Obraz
© Shutterstock.com | Ondrej Prosicky

Do tego od początku czerwca resort zastanawia się, czy nie znieść zakazu polowania na łosie. I choć organizacjom prozwierzęcym udało się powstrzymać zakusy myśliwych na wilki, nie oszukujmy się – prawdopodobnie to właśnie w nie wymierzony jest projekt rozporządzenia pozwalającego strzelać do szakali, bowiem zwierzęta bardzo łatwo jest pomylić.

Podczas gdy polski szef resortu środowiska dumnie obnosi się ze swoimi specyficznymi przekonaniami na temat ochrony środowiska ("Społeczeństwo (...) reaguje na śmierć zwierzęcia jak na największą zbrodnię"), świat zdaje się iść w nieco inną stronę. Nie, oczywiście prawo NIGDZIE nie chroni przyrody w wystarczający sposób. Chodzi jednak o kierunek "dobrej zminay". Zaprezentowane poniżej sanktuaria i sierocińce dla dzikich zwierząt to najlepszy przykład tego, co możemy robić, byśmy mogli jeszcze przez długie lata cieszyć się pięknem natury.

Jak to się robi na świecie?

Obraz
© Shutterstock.com | Nataia Milko

Dobrych przykładów takich działań jest bez liku, ale zacznijmy od Tajlandii, która – po latach okrutnych praktyk, których ofiarami padły przede wszystkim słonie – zrozumiała, że nieokiełznaną chęcią posiadania i władzy oraz nieograniczony konsumpcjonizm nie są najlepszą drogą do funkcjonowania w świecie. To właśnie w Tajlandii możemy znaleźć coraz to nowe schroniska i sanktuaria, gdzie słonie mogą swobodnie żyć i realizować swoje naturalne potrzeby.

Najgłośniejszym takim miejscem jest tajski Elephant Nature Park, niedaleko Chiang Mai, przeznaczony dla zwierząt rannych, chorych lub starych. Część z nich z powodów zdrowotnych nie mogła sobie poradzić w naturalnym środowisku, inne zostały wykupione z niewoli. Głównym celem funkcjonowania parku jest przywrócenie należnej wolności zwierzętom i zapewnienie im godnego życia. Turyści z całego świata zjeżdżają do Tajlandii, by odwiedzić to niezwykłe miejsce. Nie po to jednak, by przejechać się na słoniu i zasilić proceder wykorzystywania tych empatycznych i bardzo społecznych istot. W Elephant Nature Park turyści mogą słonie karmić, kąpać się z nimi w strumieniu, a przede wszystkim podziwiać ich majestatyczne piękno.

Innym miejscem wartym wspomnienia, jeśli chodzi o ochronę inteligentnych olbrzymów, jest utworzony w 1975 r. w Pinnawale na Sri Lance sierociniec dla słoni.

Obraz
© Shutterstock.com | Anton Ivanov

Kolejny przykład "dobrej zmiany" to Sanktuarium Małp w Baobeng-Fiema w Ghanie – unikat na skalę światową. Jest to jedyne miejsce, gdzie obok siebie na tym samym terenie pokojowo koegzystują z człowiekiem dwa gatunki małp – koczkodany i gerezy, uważane przez lokalną społeczność za święte.

Fiema-Boabeng Monkey Sanctuary ma powierzchnię 80 ha i położone między dwiema wsiami Boabeng i Fiema w regionie Brong-Ahafo. Jest najsławniejszym przykładem tradycyjnej afrykańskiej ochrony przyrody w kraju i niemal obowiązkowym punktem wypraw dla niemal każdego turysty odwiedzającego Ghanę.

Obraz
© chipangali.com | chipangali.com

Miejscem, którego nie można nie wymienić, jest także Chipangali Wildlife Orphanage – ośrodek zajmujący się ratowaniem i opieką nad osieroconymi, rannymi, porzuconymi, wykorzystywanymi lub skonfiskowanymi dzikimi zwierzętami w południowej Afryce. Sierociniec znajduje się w Bulawayo w Zimbabwe i od 1973 r., kiedy został założony, ocalił już tysiące żyć. Lwów, gepardów, zebr, hien, antylop, krokodyli, sów, kameleonów i wielu, wielu innych. A turyści, którzy mieli okazję odwiedzić to fenomenalne miejsce, zazwyczaj nie posiadają się z zachwytu.

Obraz
© Shutterstock.com | flysnowfly

Mówiąc o ochronie dzikich zwierząt na świecie, nie można też nie wspomnieć o Instytucie Hodowli Pandy Wielkiej w Chengdu. Instytut działający w znajdującej się na południowym wschodzie Chin prowincji Syczuan to miejsce, w którym można poobserwować zachowanie tych rozkosznych zwierząt, poznać ich zwyczaje i wesprzeć utrzymanie gatunku.

Pandy wielkie żyły niegdyś na terenach południowych i zachodnich Chin, w sąsiedniej Birmie oraz na północy Wietnamu. Spokojne, roślinożerne, wielkie przytulaski w wyniku ekspansywności ludzi stopniowo traciły zamieszkiwane przez siebie tereny i zostały zepchnięte na niewielkie leśne obszary wysoko w górach południowo-zachodnich Chin. Na szczęście w wyniku działania Instytutu oraz starań ekologów w tym roku przestał być zagrożony wyginięciem.

Obraz
© Materiały prasowe | Ras Al Khor

Co może niektórych zadziwić, nawet w Dubaju, który – ze względu na swój agresywny rozwój – poczynił olbrzymie szkody w środowisku naturalnym, pomyślano o dzikich zwierzętach. Ras Al Khor Wildlife Sanctuary to odpowiedź na niszczycielską działalność człowieka w świecie przyrody – niemal w samym centrum olbrzymiej metropolii stworzono enklawę dla dzikich ptaków. Flamingi (mieszka ich tu ponad 500!), kormorany, rybołowy, żurawie, sieweczki morskie i inne skrzydlate piękności swobodnie żyjące na tle olbrzymich drapaczy chmur robią nieziemskie wręcz wrażenie. Turyści mają do dyspozycji specjalne budki z lunetami, lornetkami i ze stołkami, żeby nawet przysiąść na czas obserwacji.

Powrót do Polski

Obraz
© Facebook.com/Fokarium | Paulina Bednarek

Oczywiście w Polsce też mamy ośrodki i organizacje (na czele z oddziałem międzynarodowej WWF), które pomagają dzikim zwierzętom. Dobrą robotę wykonuje np. helskie fokarium, stanowiące część placówki naukowo-badawczej – Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego.

Ośrodek znajdujący się w Helu przy Bulwarze Nadmorskim, składa się z kompleksu trzech basenów hodowlanych, kilku małych basenów-separatek (dla osobników młodych i chorych wymagających rehabilitacji) i ma na celu odtworzenie kolonii foki szarej w akwenie południowego Bałtyku. Unda Marina, Ania, Bulbas i inne foki, które na stałe lub czasowo przebywają w placówce, codziennie przyciągają rzesze turystów. Kto w sezonie spróbował wybrać się do ośrodka w porze karmienia wie, że walka o miejsce przy barierkach jest bardzo zacięta.

W sumie aż dziw, że minister Szyszko nie zabrał się jeszcze za fokarium i inne ośrodki rehabilitacji dzikich zwierząt (umożliwiające im poprawę zdrowia, a tym samym na powrót do swych naturalnych środowisk). No bo przecież po co leczyć, jak można wystrzelać. Po to przecież przez lata walczy się o ocalenie gatunku, żeby potem można było się bawić na "polowaneczkach".

chinydubajjan szyszko
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1060)