Niezwykłe zjawisko na niebie. Astrologowie nazywają je "świętem miłości"
Można już szykować się na niezwykle rzadkie zjawisko, do którego dojdzie w dniach 15-16 lutego. Chodzi o koniunkcję Wenus i Marsa. Co ważne, okazja do jej obserwacji długo się nie powtórzy.
Koniunkcja planet związana jest z ich wędrówką wokół słońca. Dochodzi do niej kiedy są one w jednej linii z obserwatorem, czyli "łączą się" na niebie. Choć jest to powszechne zjawisko, to niektóre koniunkcje bywają bardziej intrygujące niż inne. Tak jest właśnie w przypadku koniunkcji Marsa i Wenus, połączonej z pełnią Księżyca w Lwa.
Bliskie spotkanie Wenus i Marsa
Tegoroczna koniunkcja Marsa i Wenus odbędzie się 15 i 16 lutego. Jest wyjątkowa, bo planety pozostaną blisko siebie przez kilka tygodni, a w połowie marca zbliżą się do siebie jeszcze raz, rozpoczynając nowy cykl (poprzednie zaczął się w 1983 roku).
Oznacza to, że sprawy, które stały się dla nas ważne w okolicach walentynek w marcu zostaną rozwiązane. Znajdziemy wtedy odpowiedzi na liczne swoje pytania. Tak bliskie i trwające kilka tygodni spotkanie tych dwóch planet zdarza się raz na kilkadziesiąt lat, więc warto wpatrywać się w niebo podczas podróży.
Nadchodzi święto miłości
Astrologowie twierdzą, że koniunkcja Marsa i Wenus to szansa na połączenie energii męskiej i żeńskiej w naszym życiu. Nadchodzące dni mogą być zatem świętem miłości. To czas, by przyjrzeć się temu, jak budujemy miłosne relacje.
Spotkanie tych dwóch planet odbędzie się w towarzystwie pełni Księżyca w znaku Lwa, który związany jest z żywiołem ognia. Może wywoływać on intensywne emocje, więc spodziewajmy się zarówno wybuchów złości, jak i miłosnych wyznań.
Warto zastanowić się nad miłosnymi relacjami
Astrologowie sugerują, że to właśnie teraz możemy zastanowić się nad tym, co chcemy zmienić w swoim podejściu do spraw miłosnych. Decyzje, jakie podejmiemy, będą wywierały wpływ na nasze związki aż do rozpoczęcia następnego cyklu Marsa i Wenus. Warto więc zadać sobie pytanie, jakiej miłości pragniemy na resztę życia.
Źródło: "Radio Zet"