Pieniny. Turyści narzekają na spływ Dunajcem po słowackiej stronie
Turyści coraz częściej skarżą się na sposób organizacji spływu Dunajcem na Słowacji. Mówią, że tratwy są przeładowane i zdarza im się utknąć na mieliźnie. W weekend jedna z nich utknęła na kamieniu i turyści musieli nagle opuszczać tratwę.
Spływ Dunajcem to bez wątpienia jedna z największych atrakcji podczas wizyty w polskich górach.
Spływ Dunajcem na Słowacji
Turyści z Polski często decydują się na wycieczki z biurami podróży, w ramach których autokarem jadą na Słowację i tam rozpoczynają spływ w miejscowości Majere i płyną do przystani w Leśnicy. Sam spływ trwa ok. półtorej godziny, ale cała wycieczka, z dojazdem, czasem wolnym i ze zwiedzaniem okolicy, trwa cały dzień. Koszt to 100 zł.
Niestety turyści coraz częściej narzekają na sposób organizacji spływów przez Słowaków. Jeden z czytelników "Tygodnika Podhalańskiego" napisał do redakcji list, w którym szczegółowo opisuje, jak wyglądała jego wycieczka.
"Było nas około 40 osób, na przystani na Słowacji załadowano nas na dwie łodzie. Na naszej było nas 20 osoby. (...) Słowacy rzeczywiście przewożą ponad stan" - napisał czytelnik, który wspomina także, że łódź kilkakrotnie ugrzęzła na mieliźnie, potwierdziła się częściowo. "Było czuć kamienie pod łodzią i wyraźnie zwalnialiśmy" - czytam w liście.
Jak dodaje, kilkaset metrów przed końcem flisacy zasugerowali, że nie warto płynąć dalej i kilka osób może wysiąść. Gdy nikt się nie zgodził, flisak się uniósł i niemal siłą wyciągnął ludzi z łodzi. "Bezczelnie i po chamsku pozbył się z łodzi 6 osób z dwóch pierwszych ławek, pozostało 14 na pozostałych trzech. Później na parkingu, kiedy pozostała grupa dotarła po spływie, okazało się, że policja zorganizowała kontrolę. Sprawdzano ilość pasażerów, dokumenty i trzeźwość. Jak widać, udało mu się uniknąć kary, za przeładowane łodzie, bo do przystani dopłynął z 14 osobami" - napisał czytelnik.
To nie jest odosobniony przypadek. Na oficjalnym profilu na Facebooku polskich flisaków zobaczyć można zdjęcie przeładowanej łodzi na Słowacji.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Autorem zdjęcia jest także czytelnik "Tygodnika Podhalańskiego". "Łódź Słowacka, oczywiście przeładowana, około 18 osób, trochę wiatru i dobrze, że skończyło się tylko strachem, bo nurt w tym miejscu rwący" - zaalarmował czytelnik Tygodnika Podhalańskiego, który sfotografował rozbitą słowacką tratwę i ewakuujących się pasażerów. - "Dobrze że nikt nie zginął".
Pod postem na Facebooku internauci wstawiają komentarze, na których doskonale widać łodzie, którymi płynęły aż 24 osoby.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Trzeba przyznać, że to skandaliczne. W Polsce tratwą flisacką pływa maksymalnie 12 osób. Chętnych nigdy nie brakuje, ale nikt nie pozwala sobie na łamanie zasad.
Źródło: Tygodnik Podhalański