Pierce Brosnan tu był. Czyli jak się udaje Greka w Chorwacji
– Nie płacili dużo, ale za to była świetna zabawa – mówi mi Lena, mieszkanka chorwackiej wyspy Vis, na której kręcone były sceny do wchodzącego właśnie na ekrany polskich kin filmu "Mamma Mia! Here We Go Again".
27.07.2018 | aktual.: 01.08.2018 12:50
Na początku mieszkańcy Vis nie byli zachwyceni. Nie dość, że "zwalił" im się na głowę wielki świat, to jeszcze okazało się, że nie wszyscy na tym zarobią. Bo choć hollywoodzka ekipa filmowa, licząca ok. pół tysiąca osób, wynajęła niemal wszystkie noclegi na wyspie (ze względu na ograniczone możliwości lokalowe część aktorów i filmowców stacjonowała na wyczarterowanych jachtach), to na miejsce niemal wszystko przywiozła swoje. Od infrastruktury począwszy, a na jedzeniu kończąc. A ponieważ zdjęcia na Visie trwały niemal pół roku – od sierpnia do grudnia 2017 r. – nie wszystkim było to w smak (przez ten czas urokliwa wyspa, leżąca ok. 50 km w linii prostej od Splitu i ok. 150 km od wybrzeża włoskiego, była poniekąd zamknięta dla turystów, by co bardziej ciekawscy nie mogli podglądać hollywoodzkich gwiazd przy pracy).
Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy pewnego dnia filmowcy od jednej z mieszkanek Vis wynajęli na plan zdjęciowy… stado kóz. Chorwackie media oszalały z radości. News trafił na okładki najważniejszych krajowych gazet, a właścicielka koziej gromadki z dnia na dzień sama stała się celebrytką, pokroju niemal samej Amandy Seyfried. Sława niewiele ją jednak obeszła, bardziej cieszyła się z faktu, że wreszcie może wybrać się na upragnione wakacje. Nie miała ich od wielu lat, bo nie było z kim zostawić zwierzaków. A tak na całym zamieszaniu z "Mamma Mia" podwójnie skorzystała.
Nie ona jedna. Lena Blažević, energiczna starsza pani i szefowa lokalnej grupy aktorskiej na Vis, którą miałam okazję spotkać się w maju, w swoich opowieściach wciąż jeszcze przeżywa wstawanie o godz. 3 nad ranem i rozpamiętuje świetną atmosferę na planie. Przy produkcji – jak wielu innych lokalsów – załapała się jako statystka i gdy wspomina 4 dni zdjęciowe, podczas których przy hollywoodzkim hicie pracowała, oczy jej błyszczą, a twarz się rozpogadza. Lena wcieliła się m.in. w sprzedawczynię warzyw na lokalnym (greckim!) targu, zatańczyła też na parkiecie obok największych na świecie sław. I z rozbrajającym uśmiechem przyznaje: - Nie płacili dużo, ale za to była świetna zabawa.
Gdy rozmawiałyśmy, Lena nie miała jeszcze pewności, czy sceny z jej udziałem pojawią się w ostatecznej wersji filmu i będzie można ją zobaczyć na dużym ekranie, ale i tak "hollywoodzki epizod" na trwałe zapisał się w jej biografii. Podobnie było w przypadku Jovo Šimicia, który opowiadając o jednym dniu spędzonym na planie, skocznie podrywa się do tańca i wykrzykuje z energią: "Życie jest krótkie, trzeba się cieszyć danym czasem". Starszy pan, który niedawno wrócił do rodzinnej Chorwacji z emigracji w Stanach ("byłem tam żonaty 3 razy" – podkreśla, puszczając oko), wspomina też Pierce’a Brosnana, który skradł serca chyba wszystkich miejscowych, przesiadując w okolicznych konobach i kavarnach.
Podczas kręcenia scen do sequelu kinowego przeboju z 2008 r., gwiazdor nie zatrzymał się bowiem na luksusowym jachcie, tylko w kamienicy zlokalizowanej w centrum Vis – największego na wyspie miasteczka.
W przerwach od zdjęć gwiazdor zwiedzał okolicę, wdając się w pogawędki z lokalsami, delektując się pysznie parzoną w Chorwacji kawą i dalmackimi przysmakami (mogę się założyć, że nie odmówił sobie burka i opieczonej na grillu dorady). Innymi słowy – ile wlezie korzystał z wakacji w pracy na wyspie położonej na Adriatyku, na zachód od Korčuli i południowy zachód od Hvaru.
Tak się robi Grecję w Chorwacji
Zaraz, zaraz, myślicie sobie pewnie, ale co tak właściwie robi Chorwacja w filmie, którego cała akcja koncentruje się w Grecji? Kusi bajkowymi widokami, to wiadomo. A jednocześnie przyciąga Hollywood niskimi podatkami. Z tego właśnie powodu gościła już u siebie już takie kinowe blockbustery jak "Gra o tron" czy "Gwiezdne wojny". Do listy wielkich produkcji, które nakręcono właśnie w Chorwacji, dołączyła i druga część "Mamma Mia". A Vis z powodzeniem udawała położoną wśród Sporad na Morzu Egejskim, grecką wyspę Skopelos – filmową Kalokairi, która była miejscem akcji także pierwszej części hitu rozbrzmiewającego szlagierami ABBY.
Kluczową rolę w udawaniu Grecji odegrała zatoka Barjaška – to właśnie tu zostało nakręconych ponad 70 proc. ujęć filmu, którego osią konstrukcyjną jest retrospekcja. W "Mamma Mia! Here We Go Again" cofamy się bowiem do młodości Donny (w tej roli niezawodna Meryl Streep), filmowej matki Sophie (Amanda Seyfried), która w pierwszej części, przygotowując się do ślubu ze Sky’em, próbowała ustalić tożsamość swojego ojca. Do wyboru miała trzech "delikwentów", wcielili się w nich: Pierce Brosnan, Colin Firth oraz Stellan Skarsgard. Tym razem akcję nakręca ciąża Sophie i opowieść o nastoletnich latach jej matki.
Na potrzeby produkcji wybudowano widoczną w trailerze "dwójki", drogę prowadzącą do zatoki. Drewniane molo, ważny element scenografii, zostało przygotowane wyłącznie do celów zdjęciowych i zaraz po nakręceniu ostatniej sceny zostało zdemontowane. Nie inaczej było z makietą domu, w którym rozgrywa się część filmowych wydarzeń – dziś na wyspie nie można jej już zobaczyć.
Samo miasto Vis, zamieszkane przez blisko 1800 mieszkańców, również wielokrotnie się na dużym ekranie pojawia. Jednym z najbardziej charakterystycznych jego punktów (które także możemy zobaczyć już w kinowych zapowiedziach) jest przystań portowa – w tle możemy dojrzeć m.in. franciszkański klasztor z XVI wieku na półwyspie Prirovo oraz budynek, w którym normalnie znajduje się sklepik z pieczywem, anonsowanym przez duży napis "Pekara".
W grecką tawernę na potrzeby filmu przeistoczyła się Konoba Jastožera w Komižy – niezwykle fotogeniczne miejsce, tak samo zresztą jak całe miasteczko. To właśnie w Komižy, w hali byłej wytwórni konserw rybnych Neptun, znajdowało się "centrum dowodzenia" filmowców zaangażowanych w pracę. Miasteczko, zamieszkane przez ok. 1500 osób, nęci urodą wąskich uliczek i zabytkami. Wśród tych ostatnich koniecznie trzeba wymienić twierdzę Kaštel, wybudowaną jeszcze za czasów panowania Wenecjan, a kończąc na Kościele Matki Boskiej Opiekunki Rybaków, zwanym także Kościołem Matki Boskiej Pirackiej.
Rzut beretem Komižy znajduje się wyspa Biševo, na której można podziwiać niezwykłą Błękitną Jaskinię, której woda słynie z niebywałego, jakby "nafosforyzowanego" odcienia wody. Jest to zasługa działania światła, odbijającego się od spoczywającego na dnie, srebrzystego piasku – efekt wręcz powala na kolana. Ten przyrodniczy fenomen koniecznie musicie zobaczyć, gdy będziecie zwiedzać "chorwackie Kalokairi".
Zróbcie to albo bardzo szybko, albo dopiero za jakiś czas – zanim lub po tym, jak na Vis zwali się masa turystów z całego świata. Nie mam wątpliwości, że tłumy będą chciały spędzić urlop śladem evergreenów ABBY, dyskusyjnego śpiewu Meryl Streep i niegasnącej urody Pierce’a Brosnana. A samą Vis tak czy inaczej warto odwiedzić – bo to wymarzone miejsce na niekoniecznie greckie wakacji w Chorwacji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl