Podróżniczka czy oszustka? Popularna blogerka oskarżona o manipulowanie zdjęciami
Podróże to pasja, na której niektórym udaje się nieźle zarabiać. Nic dziwnego, że wciąż przybywa osób, które prowadzą blogi i za ich pośrednictwem relacjonują swoje wojaże. Okazuje się, że pokusa pokazania się w najbardziej atrakcyjnych miejscach na świecie i zdobycia w ten sposób nowych odbiorców jest tak duża, że niektórzy uciekają się do manipulacji. Zarzuty o posuwanie się do takich niechlubnych praktyk została właśnie posądzona Amelia Liana, jedna z popularnych blogerek.
Amelia Liana jest gwiazdą mediów społecznościowych. Jej profil na Instagramie śledzi blisko pół miliona osób. Wielką popularnością wśród internautów cieszy się również jej blog oraz filmy z jej udziałem publikowane w serwisie YouTube. Liana zajmuje się modą, tematami związanymi z urodą, dekoracjami oraz gotowaniem. Jej największą pasją są natomiast podróże. Na blogu chętnie dzieli się wskazówkami, a także zdjęciami ze swoich wojaży. Problem w tym, że od niedawna wielu internautów, którzy śledzili jej poczynania oraz korzystali z jej rad, ma wątpliwości, czy 26-latka jest na pewno osobą godną zaufania.
Internauci na tropie "ściemy”
Burza wokół postów dodawanych przez młodą Brytyjkę rozpętała się stosunkowo niedawno. Kobieta opublikowała na swoim profilu na Instagramie zdjęcie, które zostało wykonane z jednego z drapaczy chmur wchodzących w skład kompleksu Rockefeller Center na Manhattanie. Wielu użytkowników serwisu szybko zwróciło uwagę, że z fotografią Amelii, chwalącej się częstymi wizytami w Nowym Jorku, coś jest nie tak. Zauważono, że w tle brakuje wieży 1 World Trade Center, znanej też jako Freedom Tower (Wieża Wolności). W miejscu, w którym powinna się znajdować, jest po prostu pusto. Mający ponad 500 metrów drapacz chmur został ukończony w 2014 r. i z miejsca stał się nowym symbolem Nowego Jorku (wzniesiono go w miejscu, w którym wcześniej znajdowały się zniszczone w wyniku zamachów terrorystycznych wieże World Trade Center).
Zdjęcie blogerki na tle nowojorskiej panoramy zostało wykonane w maju br. Nie ma zatem wątpliwości, że Freedom Tower powinno się tam znajdować. Tym bardziej, że Amelia Liana zawsze podkreślała, że na swoim instagramowym profilu zamieszcza wyłącznie nowe fotografie. O wrzuceniu zdjęcia z archiwum nie mogło być zatem mowy. Internauci szybko wszczęli śledztwo, które wykazało inne "nieprawidłowości". Zwrócono uwagę m.in. na odbicia, które nie wyglądały naturalnie. Sprawa stała się na tyle głośna, że swoją analizę zaprezentował też dziennik "The Times", który ogłosił, że zdjęcie zostało przerobione w programie graficznym. Według niego Amelia Liana została po prostu "nałożona" na krajobraz nowojorskich drapaczy chmur. Osoba za to odpowiedzialna zapomniała jednak o ważnym szczególe i wykorzystała niezbyt aktualne zdjęcie.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Po tej aferze szybko pojawiły się też wątpliwości wokół innych zdjęć Amelii. Podejrzenia wywołało m.in. zdjęcie wykonane na tle słynnego Tadź Mahal, które – jak się później okazało - także musiało zostać poddane obróbce. Do zdjęcia prezentującego blogerkę na tle słynnej budowli w Indiach została dodana gromada ptaków i graficznie zmniejszony został tłum zwiedzających. Zauważono także brak rusztowania przy jednej z wież, przy której obecnie prowadzone są prace remontowe. Manipulacje dostrzeżono przy odbiciu Tadź Mahal w tafli wody.
Wkrótce Amelia sama dolała oliwy do ognia. Poszła w zaparte i przypomniała na Twitterze, że wszystkie publikowane przez nią fotografie są aktualne, a jej wizerunek nie podlega modyfikacjom. W tym samym czasie zdjęcie na tle nowojorskiej panoramy, od której rozpoczęła się afera, zostało usunięta z Instagrama. Równocześnie blogerka nadal publikowała krótkie komentarze, w których utrzymywała, że nigdy nie oszukałaby osób, które regularnie czytają jej wpisy i obserwują jej profil w serwisach społecznościowych.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Uczciwość blogerów i vlogerów
Wyłapanie serii manipulacji spowodowało, że teraz każde kolejne publikowane przez Amelię zdjęcie wywołuje podejrzenia. Ktoś niedawno zwrócił uwagę, że apetycznie wyglądające lody w wafelku w kształcie rybki – takim deserem pochwaliła się na jednej z nowojorskich ulic – są niedostępne w okolicy, w której się znajdowała.
Wielu komentatorów wskazuje, że w sieci pojawia się dziś coraz więcej serwisów, blogów czy profili społecznościowych, które nie zrodziły się jedynie z pasji, ale powstały z żądzy sławy czy pogoni za pieniędzmi. Bywa że ich autorzy są jedynie twarzami służącymi promocji towarów i usług i w ten sposób sami zarabiają niemało. Warto mieć to na uwadze, przebijając się przez tysiące dostępnych dziś blogów czy profili w mediach społecznościowych, dedykowanym podróżom. Oczywiście należy też pamiętać, że nie wszyscy oszukują. W całym tym gąszczu można też natrafić na wiele wartościowych treści.