W PodróżyPolka na indyjskiej wsi. "Boję się ugryzienia węża i skorpiona, a nie życia bez pralki"

Polka na indyjskiej wsi. "Boję się ugryzienia węża i skorpiona, a nie życia bez pralki"

10 lat temu wyjechała do Indii, by spełniać zawodowe marzenia. Szybko zrozumiała, że życie to coś więcej, niż pęd za karierą i pieniędzmi. Razem z mężem Indusem i trójką dzieci zamieszkała na wsi w Tamil Nadu. Na Instagramie pokazuje, jak wygląda życie poza systemem. - Dla większości Polaków może być tutaj brudno, dziko i niebezpiecznie – mówi w rozmowie z WP Renata Cieślak, autorka bloga "No problem in India".

Renata razem z mężem i dziećmi trzy lata temu wyprowadziła się na indyjską wieś
Renata razem z mężem i dziećmi trzy lata temu wyprowadziła się na indyjską wieś
Źródło zdjęć: © Archiwum Prywatne
Monika Sikorska

26.04.2022 | aktual.: 27.04.2022 11:45

Monika Sikorska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Co panią skłoniło, żeby zamieszkać w szczerym polu na końcu świata?

Renata Cieślak: Ciężko mi odnieść się do tego pytania jednobiegunowo. Nigdy nie uważałam, żeby moje życie przed przeprowadzką na wieś było lepsze czy gorsze. Wiadomo, że w mieście jest więcej wygód i dobrodziejstw cywilizacyjnych. Na wsi trudniej o takie instytucje, jak szpital czy galeria handlowa, które w mieście są na wyciągnięcie ręki. Mimo to w pewnym momencie, pracując w korporacji, zadaliśmy sobie z mężem pytanie: dookoła czego powinno się toczyć nasze życie? Wokół pędu do pracy, pogoni za awansem, myśli o spłacie kredytu? Najgorsze w życiu to robić coś, w czym jesteśmy dobrzy, a wcale tego nie lubimy. Decyzja o wyprowadzce z miasta dojrzewała w nas powoli i w końcu wybraliśmy spokój i życie na własnych zasadach. Na przekór innym. W naszym polsko-indyjskim chaosie. W wiejskim ferworze.

Długo już tak żyjecie?

Przeprowadziliśmy się w grudniu 2019 r., czyli idealnie przed pandemią. Ale dopiero teraz, po ponad dwóch latach zaczynam zbierać owoce nauki wielu podstawowych umiejętności, które uciekają nam w toku codziennego życia. Nawiązuję do tego, co robiły i jak żyły nasze babcie i nasi dziadkowie. Oni nie potrzebowali wiele, by utrzymać rodzinę. My doświadczamy tego samego tutaj na wsi. Uprawiamy rośliny, z których szykujemy świeże posiłki, hodujemy zwierzęta, które dostarczają nam nabiału i mięsa. Mamy własne króliki, indyki, kaczki i kury. Podejmując decyzję o przeprowadzce na wieś, powiedzieliśmy sobie: albo teraz, albo nigdy i postawiliśmy wszystko na jedną kartę.

Można żyć na wsi bez pieniędzy?

Wiadomo, że nie ma nic za darmo. Pieniądze są potrzebne nawet na wsi. Samo budowanie farmy od zera jest jedną wielką inwestycją. Gdy chcieliśmy mieć własny prąd, musieliśmy kupić panele słoneczne.

Czyli nie jesteście jeszcze samowystarczalni. Skąd macie pieniądze na życie?

Na samowystarczalne życie jest jeszcze za wcześnie. Żyjemy głównie z oszczędności. Choć mamy też małe źródła dochodu i w międzyczasie próbujemy rozkręcić biznes z królikami. Mamy jeszcze kilka innych pomysłów.

Jak to jest żyć bez lodówki i bez pralki? Nie obawia się pani brudu?

Żyjąc na wsi boję się ugryzienia węża i skorpiona, a nie brudu i życia bez pralki. Kurz i pył są w Indiach wszędzie, nawet w miastach. W tym przypadku nie ma akurat większej różnicy. Ludzie zastanawiają się, jak to jest żyć bez pralki, mając trójkę dzieci. A ja, funkcjonując bez sprzętów AGD, wróciłam do korzeni i powiem szczerze, że jest mi z tym dobrze, mimo że nie jest łatwiej czy wygodniej. Poza tym, mając na uwadze koszty prądu w Indiach i przerwy w jego dostawie, wolimy spożytkować go na budowę farmy. Mówiąc nieskromnie, idzie mi świetnie bez pralki.

A jak radzi sobie pani bez lodówki?

Cały czas się tego uczę, mimo że nie korzystam z lodówki od ponad 3 lat. Żyję i gotuję sezonowo. Potrafię zakonserwować lokalne warzywa i owoce, czy po prostu gotować w taki sposób, by nie było strat w jedzeniu. A jeżeli już zostaną nam jakieś resztki, to mamy mnóstwo zwierząt. Nic nie ginie, wszystko jest w obrocie. Dostosowaliśmy przechowywanie większych ilości zapasów do panujących tu warunków klimatycznych. Pilnujemy, żeby do składników suchych nie docierała wilgoć, poprawiliśmy szczelność miejsc, gdzie jedzenie może paść ofiarą szkodników. Innym sposobem jest też suszenie jedzenia. Teraz robimy np. chipsy z bananów. Poza tym niektóre warzywa czy np. jajka można w tym klimacie trzymać na zewnątrz co najmniej tydzień i to się nie psuje. Trzeba tylko nauczyć się które.

Wiele osób krytykuje panią za życiowe wybory?

Pojawiło się kilka uszczypliwych komentarzy, ale osoby, które je napisały, są tysiące kilometrów ode mnie i prawdopodobnie nigdy nie miały styczności z życiem na wsi. Jestem tego świadoma i wiem, że trzeba wziąć na to poprawkę. Instagram sam w sobie ma też manierę pokazywania ciut wyidealizowanego życia, zresztą social media pokazują tylko jakiś jego kawałek. Same lajki pod zdjęciem, wiadomo, są miłe, ale ja swoją pracę na farmie muszę zrobić tak, czy inaczej. To jest po prostu kwestia odcięcia się od złej energii. A jeśli ktoś będzie chciał zobaczyć, jak można żyć bez pracy od 8 do 16 w korporacji, to zapraszam. Życie nauczyło mnie, że czasem lepiej jest pewne rzeczy przemilczeć. Niestety, nie wszyscy znają tę złotą zasadę.

Dziwię się krytycznym komentarzom. W Polsce panuje teraz moda na uciekanie od miasta. Pani profil powinien być raczej inspiracją

Nie wszystkich da się przekonać do takiego stylu życia. Zmiana musi następować stopniowo. Największy szok w ludziach wzbudzają już same Indie, które w odróżnieniu od Europy Środkowej nie kojarzą się ludziom z czystością i schludnością, czy sielskim i anielskim życiem. Dla Polaków tutaj jest brudno, dziko i niebezpiecznie. Być może to właśnie kontrowersje związane z tym krajem wywołały wspomniany wcześniej hejt.

Pani chyba też się trochę bała tego kraju i wyprowadzki na wieś?

Odpowiem trochę przewrotnie. Bałam się wszystkiego tego, czego bałaby się każda osoba w nowym miejscu: że sobie nie poradzę, że klimat będzie morderczy, że zabraknie mi sił i cierpliwości. Ja jestem od urodzenia mieszczuchem i miewałam momenty załamania po wyjechaniu na wieś. Wiem też, że człowiek ma już po prostu taką naturę. Szybko przyzwyczajamy się do luksusu, ale i do niewygód.

Mimo tych niewygód i ciężkiej pracy wciąż ma pani chęć i siłę prowadzić social media. Co chce pani pokazać swoim obserwatorom?

Chcę odczarować obraz biednej, brudnej i niewyedukowanej wsi. Nie będę ukrywać, że wielu żyjących tutaj ludzi nie skończyło szkół, czasem nawet podstawowych. Chcę pokazać, że życie na wsi może być przyjemne i twórcze, że można samemu zbudować wiele fajnych rzeczy oraz że wiedza jest na wyciągnięcie ręki. Mamy internet, więc jeżeli czegoś nie wiemy, możemy to w każdej chwili sprawdzić.

Chcę też pokazać, że życie w rodzinie dwukulturowej wygląda, jak w każdej innej. Nad związkiem i jego atmosferą trzeba pracować codziennie, niezależnie od nacji i koloru skóry. A w niektórych Polakach, też nie chciałabym tutaj jakoś specjalnie generalizować, bo wiem, że nie u wszystkich, ale nadal niestety jest opór, aby traktować obcokrajowców na równi.

Dużo też na pani Instagramie jest ciekawych rozwiązań ekologicznych.

Najważniejsza jest chyba myśl, która towarzyszy mi od początku tego projektu. Wieś potrzebuje świeżej i mądrej krwi, a ludzie potrzebują nawiązać wtórną więź z naturą. Na swoim Instagramie między innymi pokazuję, jak może wyglądać relacja z jedzeniem. Od chwili, gdy zasadzimy ziarno rośliny, do momentu gdy potrawa trafi na nasz talerz.

Nie boi się pani tego, że dzieci dorastają z dala od cywilizacji i rówieśników?

Wybraliśmy dla dzieci edukację domową, która jest łatwiejsza i mniej sformalizowana niż w Polsce. Dzięki temu chcemy zapewnić im dzieciństwo z dala od pandemii, szkoły systemowej, stresu testów, oceniania i narażenia na wiele innych niekorzystnych czynników. Bycie tutaj i posiadanie wolności w organizowaniu dnia i życia jest bezcenne. Tutaj na każdym rogu są dzieci. Nie brakuje im więc ani rówieśników, ani zabawy, ani nauki. Zapewniam, że nie narzekają na swoje dzieciństwo.

Jak sobie radzicie z upałem?

To ciekawe. Bardzo wielu Polaków o to pyta. Na początku było trudno się przyzwyczaić i normalnie funkcjonować. Na mnie upał działa tak, że jestem bardzo senna i stopniowo szukałam sposobów na to, jak sobie z tym radzić. Podstawą jest oczywiście higiena i codzienna kąpiel. Picie dużej ilości wody i ograniczenie pracy w pełnym słońcu. Noszenie przewiewnych ubrań.

Jednym z takich patentów polecanych przez Indusów jest smarowanie głowy olejem kokosowym lub rycynowym, które rzekomo obniżają temperaturę ciała i kontrolują wydzielanie ciepła. Pijemy bardzo tu popularną wodę kokosową, lokalni polecają też tzw. curd, jogurt z dobrymi kulturami bakterii lub buttermilk – trochę jak polska maślanka, dodatkowo owoce i warzywa zawierające w sobie dużą ilość wody. Ja też serwuję dzieciom kąpiel z pasty z drzewa sandałowego. Rozdrabnia się ją z wodą i okłada ciało, aby zapobiegać przegrzaniu.

Da się w ogóle pracować w tak wysokich temperaturach?

Staramy się organizować pracę tak, aby wszystkie czynności fizyczne były wykonane dwa razy w ciągu dnia. Od godz. 6 do 9 i od 16 do 19. Pozostały czas przeznaczamy na inne rzeczy, które można wykonać w domu. Choć wiadomo, że są wyjątki i czasem zdarzy się tak, że plan dnia i pracy na gospodarstwie trzeba uelastycznić.

A jakie macie plany na rozwój swojej farmy? Chcecie ją w przyszłości udostępnić turystom?

Nie nazwałabym tego wioską dla turystów. Nie chcemy tu wpuszczać przypadkowych osób. Celujemy bardziej w coś w rodzaju agroturystyki-wolontariatu. W Bieszczadach, o ile dobrze pamiętam, działała kiedyś Chatka Socjologów, gdzie zamiast płacić za pobyt, wykonywało się różne czynności, jak np. rąbanie drewna. Chcemy stworzyć tutaj taką wspólnotę, krąg osób, które nie będą bały się ubrudzić rąk. Stawiamy na to, by dostarczyć ludziom doświadczenie powrotu do natury. Taki detoks od miasta. Do tego jednak jeszcze bardzo daleko.

Czyli pomalutku realizujecie swój przepis na życie. Jest tak prosty, jak te na pani Instagramie?

Dokładnie. Miłość i spokój. Niby proste jak cep, ale trudne do zrealizowania.

Źródło artykułu:WP Turystyka
w podróżypoza miastemindie
Wybrane dla Ciebie