LudziePolka w Albanii. "Tu jest moje źródło energii"

Polka w Albanii. "Tu jest moje źródło energii"

Albania przeżywa teraz turystyczny boom. Jak się tu żyje? Jakie rytuały mają Albańczycy? W ramach akcji #WPnaLato rozmawiamy z Izabelą Nowek, która od 2011 r. mieszka w tym kraju i prowadzi własne biuro podróży.

Polka w Albanii. "Tu jest moje źródło energii"
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com

26.07.2018 | aktual.: 27.07.2018 16:31

Urszula Abucewicz, WP: * *Skończyła Pani filologię chorwacką i serbską. A jednak wybrała pani Albanię. Jak to się stało?

Obraz
© Archiwum prywatne / Izabela Nowek

Izabela Nowek: Przypadek za mnie wybrał. Po skończeniu studiów wybrałam zupełnie inną ścieżkę kariery. Tak się stało, że w 2011 r., gdy straciłam nagle pracę, kolega zaproponował mi rezydenturę w Albanii i postawiona pod ścianą, zgodziłam się. To chichot losu. Broniłam się przed pracą w branży turystycznej, a ten wybór okazał się strzałem w dziesiątkę. Bardzo dobrze się czuję w tej roli. Od ponad roku prowadzę już własne biuro podróży "Moja Albania".

Obraz
© Shutterstock.com

Z czym musiała się pani zmierzyć, wchodząc w nową kulturę?

Prywatnie mam zdolność przystosowywania się do bardzo różnych warunków, łatwo przyswajam różnice kulturowe. Ale od strony turystycznej, zawodowej – jest gorzej. Albańczyków trzeba było nauczyć, co to jest szwedzki stół, zwracać uwagę na punktualność, dotrzymywanie umów, bo oni nie widzą problemu w tym, że choć w umowie jest 5 pokoi w jednym hotelu – to oni potrafią zapewnić 4 pokoje w jednym a piąty w drugim hotelu. I później są zaskoczeni, że turyści się denerwują.

Obraz
© Shutterstock.com

Na tym polu jest najwięcej konfliktów. Buntuję się, wściekam, wymagam, a oni moje różne reakcje przyjmują ze zdziwieniem. Przyznam, że jest to bardzo ambiwalentne uczucie, bo oni czasem mają rację. Ale kiedy teraz prowadzę własną firmę i jestem przywiązana do godzin, minut i umów, muszę powściągać ich zapędy do tego wszechobecnego luzu. Na szczęście oni też coraz więcej się uczą, wyciągają wnioski, jest coraz lepiej.

Ten bałkański luz ma oczywiście różne oblicza, bo czasem choć wyprowadza z równowagi, daje do myślenia. Łapię się na tym, że coraz częściej zastanawiam się: "Czym ja się przejmuję? Przecież wszystko da się rozwiązać".

Obraz
© Shutterstock.com

Czego się pani nauczyła od Albańczyków? Co było dla Pani pozytywnym bodźcem, żeby tu zostać?

Paradoksalnie wskażę tę cechę, którą przeklinam i którą błogosławię, czyli luz. Coraz częściej dostrzegam, że nic się nie stanie, jeśli coś nie będzie na już, na teraz, uczę się odpuszczać. Wielką zaletą Albańczyków jest również umiejętność podtrzymywania kontaktów, takich prawdziwych, namacalnych. Oni ze sobą rozmawiają. Wiem, że to dziwnie brzmi.

Są bardzo rodzinni. Ale są też bardzo życzliwi na co dzień. Ciągle mnie ujmuje, że pozdrawiają się na ulicy, uśmiechają się do siebie. Gdy to obserwuję, zawsze robi mi się ciepło na sercu.

Czy wiąże się to również ze skracaniem dystansu, jeśli chodzi o dotyk?

Też. U dorosłych nie jest to może tak zauważalne, ale można zaobserwować różne zabawne sytuacje z dziećmi, bo dzieci są ich największym dobrem, skarbem, czymś najwspanialszym. Oni je poklepują, całują, łapią za policzki, przytulają. Albańczycy nie czują pod tym względem zahamowań. I nieraz rodzice, a zwłaszcza dzieci, reagują sporym zaskoczeniem na takie zachowania. Potrafią się przestraszyć, że jakiś starszy pan poklepuje je po głowie. A on nie ma nic zdrożnego na myśli. I to jest chyba jedna z największych różnic kulturowych, do której trzeba się przyzwyczaić.

Obraz
© Shutterstock.com

Jak jest pani odbierana jako Polka, która wybrała Albanię jako miejsce do życia?

Na początku byłam odbierana jak zjawisko, dziewczynka, blondynka, która "przyjechała do nas, pisze bloga, interesuje się naszą kulturą i naszym językiem". Kiedy zaczęłam się uczyć albańskiego, wiele osób było zachwyconych, że mówię po albańsku, a mówiłam 15 słów na krzyż. I to było fantastyczne. Pracując w tym kraju, przechodziłam każdy szczebel kariery, zaczęłam od rezydentury, byłam pilotem wycieczek, w końcu założyłam własne biuro podróży. I kiedy właśnie założyłam własną działalność i zaczęłam być zupełnie niezależna to pojawiło się bardzo wiele negatywnych komentarzy na mój temat: "Nie jesteś Albanką, nie możesz oprowadzać po naszym kraju, nie możesz wiedzieć takich rzeczy o naszym kraju co my. Nie byłaś tu np. w 1997 r., to nie możesz o tym opowiadać, bo nic o tym nie wiesz". Tego typu opinie pojawiły się odkąd stanęłam na własnych nogach. A przecież jestem osobą, która ma zarejestrowaną firmę, która tu pracuje i która wiąże swoją przyszłość z tym miejscem. Albańczycy są bardzo wrażliwi na konkurencję. Nie sądziłam, że po latach promocji tego kraju spotka mnie coś podobnego. Teraz Albania przeżywa ogromny boom turystyczny, znajdzie się miejsce i dla mnie, i dla innych przewodników czy biur. Jestem małą firmą, na pewno nie połknę całego rynku turystycznego.

A jeśli chodzi o życie codzienne i potrawy? Do czego musiała się pani przekonać? Jakie rytuały mają Albańczycy?

Wciąż zaskakuje mnie jedzenie pilafu (tak brzmi albańska nazwa – przypis red.), czyli ryżu z sosem mięsnym albo paçy – zupy z głowizny na śniadanie. Ale za to uwielbiam owoce morza, których smak rekompensuje mi brak pierogów, kaszanki czy zupy pomidorowej. Musiałam się natomiast przyzwyczaić do tego, że w markecie na stoisku mięsnym patrzą na mnie jagnięce głowy. Nota bene nauczyłam się je przygotowywać, więc mam już za sobą zaskoczenia w pewnym sensie kulinarnym.

Kolorytu dodaje kwestia umawiania się na kawę, bo to zawsze musi być w kawiarni, poza domem. Nauczyłam się więc pić 5-10 kaw dziennie (śmiech) i weszło mi to w nawyk. Tutaj picie kawy jest bardziej popularne niż picie wody. Ważna jest również sjesta, czyli coś, czego w Polsce nie ma. Bo kiedy jest naprawdę gorąco i temperatura osiąga 40 st. C – to człowiek może wyłącznie spać. I te drzemki w trakcie trwania sjesty to przyjęty zwyczaj. Nikt tutaj nikogo nie potępia, że ktoś jest leniuszkiem, że lubi sobie podrzemać. I dlatego rytm dnia jest tutaj zupełnie przez to inny. Gdy u nas spotkanie o 22:00 i to jeszcze bez umówienia się jest przykładem braku kultury – tu telefon o tej porze i pytanie: "Czy masz ochotę na kawę?" jest normą.

Albania jest w 60 proc. krajem muzułmańskim. Jak pani spędza święta?

Religie w Albanii mocno się przenikają. Jest tu pewien koloryt religijny. Niby mówi się o 60 proc. muzułmanów, ale znam rodziny, w których mama jest prawosławna, tata jest muzułmaninem, a siostra jest katoliczką. A muzułmanie? To taki wyluzowany islam. Wiem, że może to zabrzmieć jak herezja, ale znam takich Albańczyków, którzy choć wyznają islam, tak jak ich ojciec i dziadek, to rzadko albo wręcz w ogóle nie chodzą do meczetu. Ale oczywiście, gdy jest bajram to wszyscy świętują, składają sobie życzenia, nawet mi, choć przecież nie jestem muzułmanką, a ja oczywiście im się odwdzięczam (śmiech). Natomiast północ Albanii jest bardziej katolicka.

W Laçu jest sanktuarium św. Antoniego, znanego z cudów i uzdrowień, do którego przybywają przedstawiciele różnych religii, bo oni wierzą, że to jest cudowne miejsce.
Natomiast ja zimę spędzam u rodziców. Od Bożego Narodzenia do Wielkiejnocy jestem w Polsce. Staram się ten czas spędzać z najbliższymi. Wszyscy się śmieją, że wyjeżdżam z potencjalnie ciepłego kraju na zimę. Odpowiedź jest jedna. Centralne ogrzewanie, którego w Albanii brak. A tak mogę się wygrzać pod kocykiem u mamusi (śmiech).

Obraz
© Shutterstock.com

Pojawia się u pani tęsknota za Albanią?

Tak. Żyję pomiędzy dwiema ojczyznami. I przyznam, że łatwiej jest mi być w Albanii, ponieważ mam cały czas kontakt z Polakami, mówię po polsku, mam grupy polskie, moją opowieść o Albanii przedstawiam poprzez mentalność polską. Nie mam czasu zatęsknić za Polską, bo ją mam. Oczywiście pojawia się tęsknota za najbliższymi. Ale, gdy jestem w Polsce już za długo i zbliża się sezon, coraz częściej pojawia się myśl, że coś mnie omija w Albanii, że czuję się oderwana od źródła energii. Czas wracać.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

albanialudziebałkany
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (58)