Polka w Katarze. "Kiedy zamknięto meczety, ludzie gromadzili się na modlitwy przed budynkami"
W Katarze uruchomiono specjalny numer telefonu, pod który można zgłaszać osoby nieprzestrzegające obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa. - W pierwszym tygodniu wykonano ponad 4 tys. telefonów - opowiada Martyna Błaszczyk, stewardesa i autorka bloga "Życie nad Zatoką Perską".
Anna Jastrzębska: Ze statystyk wynika, że Katar jest 3. pod względem liczby zakażeń państwem w świecie arabskim. Jak obecnie wygląda sytuacja?
Martyna Błaszczyk, "Życie nad Zatoka Perską": Niestety liczba zachorowań w Katarze idzie ostro w górę. Tutejsze Ministerstwo Zdrowia podaje, że wchodzimy w fazę szczytu zachorowań. Pozytywnych przypadków mamy 18 890 (stan na 8 maja - red.), zrobiono ponad 116 tys. testów. Od końca marca stopniowo wprowadzano różne obostrzenia. Pierwsze były zamknięte szkoły i przedszkola. Dosyć szybko wprowadzono nauczanie online. Później poszła cała reszta: restauracje, sklepy (poza spożywczymi i aptekami), salony fryzjerskie i kosmetyczne, meczety, kościół, parki i place zabaw. Tam, gdzie było to możliwe, wysłano ludzi do zdalnej pracy, skrócono godziny pracy. Życie w miastach zamarło. Miejsca tętniące wcześniej życiem, pełne restauracje i kawiarnie teraz świecą pustkami.
Światowe media podały, że w Katarze aresztowano 9 osób, które nie zastosowały się do obostrzeń związanych z pandemią, a nazwiska 14 podano do publicznej wiadomości (za pośrednictwem telewizji). Co się właściwie stało?
Zgadza się. Aresztowano osoby, które wróciły zza granicy i nie przestrzegały obowiązkowej 14-dniowej kwarantanny domowej. Uruchomiono specjalny numer telefonu, pod który można zgłaszać osoby, które nie przestrzegają obostrzeń. W pierwszym tygodniu jego działania wykonano ponad 4 tys. telefonów.
Na początku nie wszyscy sobie zdawali sprawę z powagi sytuacji. Kiedy zamknięto meczety, ludzie gromadzili się na modlitwy przed budynkami. Patrole policji zatrzymywały i edukowały kierowców, odnośnie sposobów właściwego używania masek, rękawiczek czy żeli dezynfekujących. Teraz już jest tego mniej. Ludzie przyzwyczaili się do sytuacji.
Poza tym obecnie nie ma zakazu wychodzenia z domu (oczywiście, jeśli nie jest się na obowiązkowej kwarantannie), więc można spotkać ludzi na ulicy. Jest wciąż zakaz zgromadzeń, w samochodzie mogą jechać tylko dwie osoby (chyba że podróżują z innymi członkami rodziny), a do supermarketu można wejść tylko w maseczce i po zmierzeniu temperatury. Nie ma natomiast ograniczenia co do liczby osób w markecie.
Zobacz też: Polka w Hiszpanii. Opowiada o sytuacji w Madrycie
A jak jest z dostępnością alkoholu?
Alkohol wcześniej był dostępny w hotelowych restauracjach, które teraz są zamknięte. W Dosze jedyny sklep sprzedający alkohol osobom, które mają specjalnie do tego potrzebną licencję, był otwarty do 24 kwietnia. Zamknięto go na czas Ramadanu, ponownie zostanie otwarty za miesiąc.
Ramadan w tym roku jest pewnie nietypowy?
Nadejście Ramadanu zawsze było zauważalne, bo z dnia na dzień zamykały się restauracje i kawiarnie (otwierane były po zachodzie słońca)
, skracano godziny pracy, nie organizowano imprez w hotelach. W tym roku to wszystko wprowadzono wcześniej, ze względu na pandemię, dlatego różnica między zwykłym dniem, a pierwszym dniem Ramadanu zupełnie się zatarła…
A jak ty, jako stewardesa odnajdujesz się podczas światowej kwarantanny?
Zauważalny dla mnie przestój trwa od końca marca. Linia nadal wykonuje loty, ale jest to ok. 10 proc. tego, co było wcześniej. Cały czas są ludzie, którzy wracają do swoich rodzimych krajów. Dla porównania, wcześniej miałam około 8-10 lotów miesięcznie, w kwietniu już tylko dwa, w majowym grafiku nie mam żadnego.
Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak długo to potrwa. To nie zależy tylko od linii lotniczych, ale od poszczególnych krajów i ich indywidualnych obostrzeń. Wiadomo, że nikt nie lubi takiej niewiedzy, ludzie lubią planować. Ale mi pozostaje tylko uzbroić się w cierpliwość.
Jak ci się wydaje: w jaki sposób zmieni się podróżowanie po pandemii?
Na pewno nie będzie takiego momentu, że z dnia na dzień wszystko wróci do tego, co było. Myślę, że na początku ludzie będą jeszcze ostrożni, jeśli chodzi o dalekie podróże. Różne linie lotnicze zapowiadają zmiany, ale to wszystko na razie jest gdybaniem. Na konkrety trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
Co zrobisz w pierwszej kolejności, gdy granice zostaną otwarte, a loty wznowione?
Polecę do domu, do rodziny. Codziennie mamy kontakt online, ale to nie to samo.
A poza kontaktem z najbliższymi, za czym tęsknisz najbardziej, będąc teraz w Katarze?
Brakuje mi spędzania wolnego czasu na słońcu. W tej chwili w Katarze, jak prawie wszędzie na świecie, wszystkie kawiarnie, restauracje, plaże i parki są zamknięte, a to najlepszy okres, jeśli chodzi o pogodę. Lada moment przyjdzie gorące lato z 40-stopniowymi temperaturami, wtedy siedzenie na zewnątrz nie będzie możliwe. Myślę, że lokalna plaża będzie jednym z tych miejsc, które odwiedzę, jak tylko na to pozwolą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl