Polka w Urugwaju. "To może nawet najbardziej liberalny kraj na świecie"
Urugwaj to małe państwo w Ameryce Południowej, w którym jest więcej krów niż mieszkańców. Marta Guillermo-Sajdak mieszka w jego stolicy od 12 lat. Założycielka kanału "Video z Montevideo" na YouTubie w rozmowie z WP opowiada m.in. o symbolach tego kraju.
Karolina Laskowska, WP: Mieszka pani od 12 lat w Urugwaju. Jak tam pani trafiła?
Marta Guillermo-Sajdak: Przyleciałam za miłością mojego życia. Myślę, że nie znalazłabym się w Urugwaju, gdybym nie poznała Urugwajczyka podczas pobytu na Erasmusie w Paryżu. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Można więc powiedzieć, że przyjechałam tu za mężem. Poznawałam kulturę i pracowałam w wielu branżach. Z wykształcenia jestem językoznawcą i aktualnie mam przyjemność pracować jako wykładowczyni na wyższej uczelni.
Co panią zaskoczyło po przylocie do tego kraju?
O różnicach kulturowych opowiadał mi wcześniej mąż. Przykładowo, wiedziałam, że od rana do wieczora pija się yerba mate. Nie myślałam jednak, że Urugwajczycy robią to na tak wielką skalę. Przez cały dzień chodzą z termosem pod pachą, tykwą oraz bombillą (specjalną rurką do picia). To ich napój narodowy, którym chętnie się dzielą.
Ich poczucie humoru jest wyjątkowo ironiczne. Można je wyczuć dopiero po dobrym opanowaniu hiszpańskiego w odmianie urugwajskiej. Wtedy okazuje się, że używają dużo przekleństw. Co ciekawe, im bardziej cię przeklinają, tym bardziej cię kochają. Słowa "ej ty, grubasie" są wypowiadane z miłością i nikt się tutaj nie obraża.
WIDEO: Madera. Poczuj smak egzotyki
Urugwajczycy śmieją się sami z siebie i wymagają tego od obcokrajowców. Dobrym przykładem urugwajskiego poczucia humoru jest wyprawienie urodzin dziurze w drodze. Kilka lat temu w mojej dzielnicy robotnicy wykopali dziurę i jej nie załatali. Mieszkańcy przez rok zgłaszali problem i nic nie przynosiło rezultatów. Postanowili więc wyprawić jej urodziny i przyszli z balonami oraz z tortem. Dowiedział się o tym prezydent miasta i w końcu podjęto działania. Dziura zniknęła, więc podejście z humorem pomogło załatwić sprawę.
Ciekawostką jest też to, że podczas opadów deszczu (nawet jeśli nie są one duże) odwoływane są wszystkie imprezy. Dzieci nie idą wtedy do szkoły. Dla Urugwajczyków to świetna wymówka i okazja do odpoczynku. Kiedyś zaprosiłam znajomych na kolację, na którą specjalnie przygotowałam 100 pierogów. Bardzo się spóźniali, więc do nich zadzwoniłam. Zdziwili się, że dalej czekam, bo przecież pada, a to automatycznie oznacza odwołanie spotkania.
Pozytywnie zaskoczyło mnie również, że każdy uczeń szkoły podstawowej i średniej otrzymuje od państwa laptopa z elektroniczną wersją podręczników. Najbiedniejsi seniorzy dostają zaś tablety.
Mówi się też, że Urugwaj to najbardziej liberalny kraj w Ameryce Południowej. Dlaczego?
Całkowicie się pod tym podpisuję. Może nawet najbardziej liberalny na świecie. Nie znam innego państwa, w którym tak łatwo przeszły różne reformy związane z prawami obywatelskimi. Przez ostatnie 15 lat zalegalizowano tu wszystko, co dla wielu Polaków wydaje się nie do pomyślenia, czyli: prostytucję, aborcję, związki homoseksualne z prawem do adopcji.
Obywatele mogą też uprawiać lub kupować legalnie marihuanę. Muszą wcześniej przejść badania u lekarza rodzinnego oraz zarejestrować się w specjalnym instytucie państwowym. Potem mogą kupić w aptece miesięcznie 40 g lub posiadać 6 własnych roślinek. Marihuana była tutaj zawsze spożywana, ale wcześniej pochodziła z czarnego rynku, a teraz problem częściowo się rozwiązał.
Niedawno postanowiono też, że osoby transseksualne mogą na koszt państwa przejść operację zmiany płci. Tutaj nie ma tematów tabu. Każdy może żyć tak, jak chce, póki nie szkodzi innym.
Do części z tych reform przyczynił się były prezydent José Mujica, który był głową państwa w latach 2010-2015. Został nawet okrzyknięty "najbiedniejszym prezydentem świata". Czym sobie zasłużył na ten tytuł?
José (nazywany też Pepe) Muijca będzie miał wiele pomników. Jest niezwykle skromnym człowiekiem. W czasie prezydentury zrezygnował z mieszkania w pałacu prezydenckim. Nie chciał mieć szofera ani ochrony. Do pracy jeździł własnym garbusem z 1977 r. Ponadto oddawał 90 proc. pensji na cele dobroczynne. Był prezydentem chodzącym w klapkach nawet na oficjalne spotkania i nie zmuszał się do zakładania garnituru oraz krawatu. Tak jak żył przed objęciem urzędu, tak też żył w trakcie jego sprawowania. Jedni go za to uwielbiali, inni krytykowali.
Byłam bardzo zdziwiona, gdy zobaczyłam, jak Pepe wychodził z damskiej toalety w urzędzie miasta! Myślałam, że śnię, ale to był on. Nawet nie zwrócił uwagi, że pomylił łazienki. To po prostu normalny człowiek, którego można zatrzymać na ulicy i z nim pogadać. Sama miałam taką okazję.
Trudno go zastąpić, choć jego następcy również są dość blisko społeczeństwa, co może jest łatwiejsze niż w Polsce, bo w Urugwaju żyje tylko ok. 3 mln 360 tys. obywateli. Kolejny prezydent Tabaré Vázquez miał już szofera i chodził w garniturze, ale był z wykształcenia onkologiem i mimo prezydentury nie przestał leczyć. Obecny prezydent Luis Lacalle Pou lubi zaś robić selfie z mieszkańcami. W weekendy można także podziwiać jak wspaniale surfuje na jednej z jego ulubionych plaż w La Paloma.
Z Urugwajem kojarzą się nie tylko prezydenci, ale też takie piłkarskie gwiazdy jak: Diego Forlán, Edinson Cavani, Luis Suárez. Można powiedzieć, że to kraj piłki nożnej?
Na pewno to ich duma narodowa. To właśnie w Montevideo w 1930 r. odbyły się pierwsze mistrzostwa świata, które wygrali gospodarze. Sukces powtórzyli w 1950 r. Minęło wiele czasu, ale Urugwaj nadal utrzymuje się w czołówce rankingu FIFA. Dzieci od najmłodszych lat tu trenują i jeśli nie mogą pozwolić sobie na prawdziwą piłkę, grają nawet zwiniętymi skarpetkami. Gdy mówiłam Urugwajczykom, że pochodzę z Polski, nie pytali o Wałęsę i Jana Pawła II, lecz o Bońka, Lato i Tomaszewskiego. Na piłce znają się bardzo dobrze.
Kolejnymi symbolami kraju są: tango oraz najdłuższy na świecie karnawał?
Tak! Stąd pochodzi słynne tango La Cumparsita Gerarda Matosa Rodrígueza. Sam taniec jest jednak dorobkiem kulturowym zarówno Urugwajczyków, jak i Argentyńczyków. Pochodzi z Montevideo oraz Buenos Aires. Mieszkańcy tańczą go na milongach (wieczorkach tanecznych), nawet na miejskich placach.
Najsłynniejszy karnawał pochodzi z Brazylii, ale ten najdłuższy rzeczywiście jest w Urugwaju. Trwa 40 dni i nocy. To najpiękniejszy czas z mnóstwem defilad, koncertów, kabaretów. W styczniu i w lutym są tu "letnie wakacje", więc to idealny okres na zabawę.
W wolnych chwilach pracuje pani jako przewodniczka. Co szczególnie warto zobaczyć w Urugwaju?
Bardzo rzadko docelowo przylatują tu Polacy. Czasami trafiają przy okazji zwiedzania Argentyny i Brazylii. W jeden dzień nie da się poczuć Urugwaju. Trzeba tu być co najmniej 2 tygodnie i nim "pooddychać". Tutaj nie liczy się czasu. Nikt się nie śpieszy. Warto zobaczyć m.in.: stare miasto w Montevideo, miasteczko Colonia del Sacramento, kurort Punta del Este, wioski rybackie nad Atlantykiem oraz zabytkowe samochody - Fordy A i nawet T.
Teraz granice Urugwaju z powodu pandemii są zamknięte. Ale to nie oznacza braku możliwości zwiedzania. Można to robić online, np. dzięki projektowi "Przewodnicy bez granic", do którego mam przyjemność należeć. To grupa skupiająca około 50 polskich przewodników z 4 kontynentów. Oferujemy na żywo spacery po miastach oraz rozmowy z nami. Można zwiedzać świat z pasjonatami podróży, siedząc w domu na kanapie.