Polki-emigrantki nie owijają w bawełnę. "Niektóre rzeczy zrozumie tylko ktoś, kto wyjechał z Polski"
Łączy je polskie pochodzenie, ale mieszkają na całym świecie – od Ameryki po Australię. Z kraju wyjechały z różnych powodów – za pracą, za partnerem, dla przygody, dla odmiany. Polki-emigrantki zgodnie przyznają, że przeprowadzka na drugi koniec świata to nie tylko drinki z palemką czy zarabianie pieniędzy. Bywa ciężko.
Czasem wyjazd to była ich własna decyzja, innym razem musiały się dostosować do bliskich lub nieprzewidywalnego losu. Zaakceptowały swój nowy dom i dołożyły wszelkich starań, by stać się częścią lokalnej społeczności. Wiele z nich o swoich doświadczeniach pisze w sieci.
"Jestem tu prawie już rok, a wciąż nie potrafię pojąć, jak można zaniedbać tak piękne miasto" - tak na swoim blogu "Polka na obczyźnie" pisze Magda Fou o Kairze i kontynuuje: "Wszystkie fundusze ładuje się w budowę nowych miast na obrzeżach, a centrum tonie w śmieciach, przepiękne, stare kamienice są w opłakanym stanie, tylko nieliczne zostały odrestaurowane. Między nowymi / nowoczesnymi dzielnicami a starym centrum jest przepaść, spacer po brudnych chodnikach to średnia przyjemność, marzę o tym, by pewnego dnia znów zobaczyć Kair w swojej świetności. Raz skusiłam się na pieszą wycieczkę po centrum i właściwie nie mam ochoty na więcej."
Magda wcześniej mieszkała w Rzymie, teraz jej domem jest Kair. Poza swoim blogiem, prowadzi też "Klub Polek na obczyźnie", który zrzesza ok. 200 autorek. Publikują swoje wrażenia na stronie internetowej - klubpolek.pl.
Blaski i cienie emigracji
Z osobistych relacji można dowiedzieć się, w jakich okolicznościach dziewczyny wyemigrowały, jak układały sobie życie w nowym miejscu, co im się udało, na jakie natknęły się trudności. - Emigracja to nie tylko drinki z palemką czy zarabianie pieniędzy – mówi w rozmowie z WP Mariola Cyra, jedna z koordynatorek portalu, która na stałe przebywa w Nowym Jorku, a wcześniej przez dwa lata mieszkała w Tajlandii. - My tu żyjemy, zakochujemy się, rodzimy dzieci, czasem się rozwodzimy. Przeżywamy różne emocje, często trudne. Mamy potrzebę porozmawiania z kimś, kto nas rozumie i czuje to samo.
Polki chętnie relacjonują, jak im się mieszka w różnych krajach, zamieszczają zdjęcia, opowiadają o lokalnych zwyczajach związanych z obchodzeniem świąt, dzielą się przepisami lokalnej kuchni. Śmieją się z kulturowych nieporozumień, żartują z własnych wpadek językowych. Ale często przyznają też, że są samotne. "Słyszałam to wiele razy, gdy wyjeżdżałam do Turcji, słyszałam ponownie teraz, jak miałam wyjechać do Kanady. Każdy się cieszy, że będzie miał znajomego "gdzieś", że będzie fajna miejscówka na wyjazd, że będą tęsknili i przecież oczywiście, że cię odwiedzą. Jednak nauczyłam się nie brać tego na poważnie, bo mimo najszczerszych chęci, często nic z tego nie wychodzi" - pisze autorka bloga Anna loves to travel.
Bez wątpienia jednak to historie miłosne emigrantek są najchętniej czytanymi postami na blogach. Polki mieszkające w różnych krajach na świecie opowiadają o swoich związkach z cudzoziemcami – zdradzają okoliczności, w których poznały swoich partnerów, relacjonują śluby i czasem trudny, a czasem zabawny proces stawania się częścią międzynarodowej rodziny.
"Pamiętam tylko, że po pracy znalazłam się w jego samochodzie, a strach, że ktoś nas zobaczy nie pozwolił nam z niego wysiąść do 6 rano… Mrożące krew w żyłach chwile przeżyliśmy około 2 w nocy, kiedy to policja zapukała do drzwi samochodu" - tak jedna z autorek bloga Klub Polek na obczyźnie opisuje początki swojej miłości w Bahrajnie.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
– Chcemy poruszać tematy ważne, czasem kontrowersyjne, np. jak to jest być żoną muzułmanina. Ale jednocześnie zależy nam, aby nikogo nie urazić, dlatego dbamy o język i atmosferę tolerancji – mówi Mariola Cyra.
Agata, która obecnie mieszka w USA, w zabawny sposób opisywała bycie (nie)japońską panią domu, bo w Japonii też mieszkała. Jej wpis jest jednym z najczęściej czytanych na stronie klubu Polek. Bez ogródek przyznała, że małżeństwa międzykulturowe są bardzo trudne. "Japońska Pani Domu rano przygotowuje mężowi pudełko z obiadem do pracy. Urozmaicone i odżywcze. (Nie)japońska Pani Domu upycha w pudełku odgrzane resztki z wczorajszej kolacji. W ciągu dnia Japońska Pani Domu zajmuje się sprawami domowymi i porządkami oraz edukacją dzieci. (Nie)japońska Pani Domu idzie z dziećmi na długi spacer. Bałagan nie ucieknie, a im więcej się nazbiera, tym efektywniejsze będzie sprzątanie" - tak swoją codzienność opisywała Agata.
Wszystkie jesteśmy różne
Choć blogerki zrzeszone w klubie Polek przeważnie nie znają się osobiście, to często kontaktują się ze sobą i umawiają na spotkanie, kiedy jedna wybiera się do kraju, w którym mieszka druga. Raz do roku w różnych miejscach na świecie organizowane jest większe spotkanie. Dziewczyny wydały nawet wspólną książkę "Świat według Polki" - zbiór 65 prawdziwych historii z emigracji, które mogą być pomocne dla kogoś, kto dopiero rozważa wyjazd. W planach jest druga część i emigracyjny kalendarz.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
- Wszystkie jesteśmy różne, tak jak różni są Polacy, których spotyka się za granicą. Z jednymi mamy ochotę się zaprzyjaźnić, innych omijamy z daleka – mówi Mariola. - Każda z nas dobrze czuje się w innym miejscu. Bo emigracja to nie zawsze jest strzał w dziesiątkę, albo nie za pierwszym razem trafi się do odpowiedniego dla nas kraju. Moja koleżanka wyjechała ze Stanów na Kretę. Wszyscy jej zazdroszczą pogody, widoków z okna. Ale ona czuje, że to nie to, nie ten klimat, że jeszcze nie jest u siebie. Problemem bywa też język, poczucie, że nawet przy biegłej znajomości języka nigdy nie będziemy w stu procentach rozumieć lokalnej mentalności, poczucia humoru. To sprawy, które może zrozumieć tylko ktoś, kto sam wyemigrował.