Poszłam na grzyby w Borach Tucholskich. Nawet lokalni zbieracze zdziwili się, gdy zobaczyli, co mam w koszyku
Widziałam zdjęcia polan, na których rosły ich dziesiątki i relacje grzybiarzy, którzy określili nowy gatunek "grzybem dla leniwych". Ale choć w każdym sezonie spędzam w lesie naprawdę długie dni i godziny, nigdy nie widziałam złotoborowika wysmukłego, zwanego też borowikiem amerykańskim, na żywo. Aż do teraz. Na mojej drodze spotkałam trzy piękne okazy!
04.09.2023 | aktual.: 04.09.2023 14:16
Nowy gatunek grzyba trafił do nas z Ameryki Północnej. Jak mówi zapalony grzybiarz i grzyboznawca Justyn Kołek - został do Europy zawleczony, bo to gatunek inwazyjny.
Gdzie na złotoborowika?
- Prawdopodobnie trafił tu w ziemi z jakimiś kwiatami czy innymi roślinami i okazało się, że panujące w naszej części świata warunki bardzo mu pasują - wyjaśnia grzyboznawca. - Złotoborowik wysmukły w Polsce pojawił się najpierw nad morzem - w rejonach, gdzie jest sporo sosny, wrzosu i dominuje gleba piaszczysta. Doskonałe warunki ma więc w borach sosnowych i zwykle spotykamy go właśnie w takich lasach. Z północy gatunek zaczął się rozprzestrzeniać w głąb Polski, ale np. u mnie na żywietczyźnie, gdzie mamy ciężką gliniastą ziemię, jeszcze nie występuje - opowiada Justyn Kołek.
Ja swoje pierwsze "amerykany" znalazłam w Borach Tucholskich, w okolicach Chojnic. Zgodnie z opisem siedlisk, które lubi - nic dziwnego. Bardziej zaskakujące, że po tych lasach wędruję każdego roku i nigdy wcześniej go nie widziałam. Także zaprzyjaźnieni mieszkańcy Borów Tucholskich, którzy zbierają grzyby niemalże zawodowo, widzieli je po raz pierwszy w moim koszyku. Jednak już są i można wnioskować, że skoro się pojawiły to w kolejnych latach będzie ich naprawdę sporo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Piękny nieznajomy
Złotoborowik wysmukły to nazwa, która jeszcze nie zagościła na dobre w naszym grzybowym leksykonie. Nic dziwnego, choć ten gatunek jest u nas od niedawna, już kilkakrotnie zmieniał nazwę. - Kiedy tylko się pojawił, opisywano go - ze względu na występowanie - jako borowika wydmowego lub wrzosowego. Potem funkcjonował jako borowik amerykański. Z kolei w atlasie grzybów, który przygotowywałem w 2019 r., figurował jako złotak wysmukły, a w moim najnowszym poradniku "Grzybownik + mapa", który dosłownie miesiąc temu wypuściło wydawnictwo Pascal, jest już złotoborowik wysmukły i jest to jego ostateczna nazwa - wyjaśnia pan Justyn.
W atlasie grzyboznawcy, ale też innych publikacjach o grzybach, znajdziemy szczegółowy opis nowego gatunku. Ekspert zwraca jednak uwagę, że jak w przypadku wszystkich grzybów, poszczególne okazy mogą się od siebie znacząco różnić. - Wszystko zależy od miejsca występowania, gleby, nasłonecznienia. Generalnie jednak ma: niewielki, w stosunku do trzonu, kapelusz w kolorze od złotawego po brązowy; wysmukły, dość gruby i prosty trzon, którego cechą charakterystyczną są wyraźne, podłużne żłobienia - opisuje Justyn Kołek. - Pamiętam, że jak ok. 8 lat temu ktoś przyniósł mi tego grzyba ze względu na te żłobienia uznałem, że najbardziej podobny jest do koźlarza bruzdkowanego, jednak nie byłem w stanie go rozpoznać - wspomina grzyboznawca.
Bez wątpienia grzyb wygląda pięknie. Ale jak każdy nieznajomy budzi pewne obawy. Tym bardziej, że całe życie wpajano mi, że jeśli mam choćby najmniejszą wątpliwość, co do grzyba, mam go zostawić w lesie.
Na szczęście w przypadku złotoborowika wysmukłego, możemy pozbyć się wszelkich obaw.
- To grzyb jadalny, smaczny i, co ważne, bezpieczny ze względu na to, że wśród grzybów silnie trujących nie ma żadnych podobnych gatunków. Jedynym grzybem, którego możemy wziąć za złotoborowika, a który nie powinien trafić do naszego koszyka, jest goryczak żółciowy - grzyb niejadalny ze względu na wyjątkowo gorzki, nieprzyjemny smak. Wystarczy niewielka jego ilość dodana do dania, aby zepsuć całą potrawę. Goryczaka najłatwiej oczywiście poznamy po smaku, wystarczy dotknąć spód kapelusza językiem, co w przypadku grzybów rurkowych możemy spokojnie zrobić. Nie zachęcam do stosowania tej metody w lesie, jedynie ze względu na możliwość zakażania się bąblowicą - dodaje grzyboznawca.
Podkreśla też, by nigdy nie stosować tego sposobu do rozpoznawania grzybów blaszkowych, wśród których występuje wiele gatunków śmiertelnie trujących.
Najeźdźca czy miły gość?
Większość grzybiarzy z radością powitała pojawianie się w polskich lasach nowego gatunku. "Grzyb dla leniwych", jak jest określany, potrafi w wielu miejscach Polski bowiem błyskawicznie wypełnić koszyki. W miejscach, gdzie pojawia się od kilku sezonów, często występuje bardzo obficie. Na jednym stanowisku może rosnąć nawet kilkadziesiąt grzybów koło siebie. Złotoborowiki są też urodziwe i smaczne. Trzeba jednak pamiętać, że nie jest to gatunek rodzimy, a jego szybka ekspansja może okazać się zagrożeniem dla naszych, polskich grzybów.
- Złotoborowik wysmukły jest uznawany za gatunek inwazyjny. W pierwszych latach jego występowania w Polskim Towarzystwie Mykologicznym, do którego należę, panowała opinia, że nie zagraża on naszym grzybom i nie ma tendencji do blokowania rozrostu grzybni innych gatunków - wyjaśnia Justyn Kołek. - Warto dodać, że złotoborowik jest grzybem mikoryzowym, czyli żyjącym w symbiozie z sąsiadującymi z nim drzewami. Grzybnia czerpie od drzewa substancje, dzięki którym może produkować owocniki, a odwdzięcza się wytwarzając uodparniający drzewa antybiotyk i ułatwiając korzeniom dostęp do wody. Można więc powiedzieć, że robi dobrą robotę. W tej chwili jednak pojawiła się obawa, że tak szybko zwiększający swój zasięg gatunek, może jednak ograniczać przestrzeń występowania innych grzybów - wyjaśnia grzyboznawca.
Jak mówi Justyn Kołek w środowisku naukowców i grzyboznawców omawiane są nawet propozycje wprowadzenia zakazu zbierania tych grzybów, aby wyhamować proces przenoszenia ich na nowe tereny.
Czytaj też: Pokazali zdjęcia z lasu. "To swoisty wyścig"
- Nie jestem naukowcem, ale moje doświadczenie jako grzybiarza i grzyboznawcy podpowiada mi, że to absolutnie nieskuteczne rozwiązanie. Jeśli faktycznie chcemy ograniczyć rozwój tego gatunku zastosowałbym odwrotną taktykę i namawiał grzybiarzy, żeby zbierali złotoborowiki wysmukłe, zwłaszcza młode okazy, czyli te, które nie wytworzyły jeszcze zarodników - mówi Justyn Kołek. - Grzyby rozmnażają się bowiem przez zarodniki. Wysyp zarodników nie następuje w jednym momencie.
Jak tłumaczy ekspert, od chwili gdy owocnik zaczyna ów wysyp, maleńkie zarodniki w postaci pyłku sypią się spod kapelusza bez przerwy. - Dla wyobrażenia powiem, że jeden zarodnik, gdybyśmy włożyli go pod mikroskop i powiększyli tysiąckrotnie wyglądałby jak główka od szpilki, tej srebrnej, nie kolorowej. Jeden borowik o wadze kilograma może wysypać ok. 10 mld zarodników - wyjaśnia ekspert. - O tym, czy grzyb sypie już zarodniki, świadczy kolor spodniej części kapelusza. U młodych owocników jest biały, u starszych, które sypią zarodnikami, staje się ciemniejszy zwykle żółtawy lub lekko brązowy - zależnie od gatunku.
Tak małe i lekkie zarodniki bez problemu przenoszą się na duże odległości choćby z wiatrem. Przenoszą je też zwierzęta, czy my, na naszych butach. - Zakaz zbierania złotoborowików miałby ograniczyć roznoszenie zarodników w naszych koszykach. Jednak wciąż przenosilibyśmy je na butach, czy innych grzybach zebranych w lesie. Tymczasem zbierając młode owocniki możemy ograniczyć, choć w pewnym stopniu, liczbę wysypywanych zarodników i w ten sposób zmniejszyć tempo rozwoju tego gatunku - wyjaśnia grzyboznawca. - Ja zachęcam więc do zbierania.
Magda Bukowska dla Wirtualnej Polski