Raj na ziemi traci swoją duszę. Luksusowe hotele zmieniają wyspę nie do poznania
Nazywana była rajem na ziemi, ale jak mówią miejscowi, powoli traci swoją duszę. Cicha rewolucja w postaci luksusowych hoteli i masowej turystyki zmienia jej dzikie oblicze nie do poznania. Coś, co w przeszłości spotkało Mykonos czy Santorini, teraz dzieje się tutaj.
Kreta – przez lata uznawana za rajską wyspę dla spragnionych spokoju i natury – dziś coraz bardziej przypomina komercyjny park wakacyjny. Inwestycje w luksusowe hotele wypierają to, co w niej najcenniejsze: autentyczność, ciszę i dziewicze krajobrazy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Hity na długi weekend sierpniowy. Tam chętnie latają Polacy
Rajska wyspa pod presją. Kurorty zmieniają Kretę na zawsze
Jeszcze nie tak dawno temu Kreta kojarzyła się z białymi domkami na wzgórzach, zapachem oregano w powietrzu i tawernami, w których czas płynął wolniej. Dziś coraz trudniej znaleźć ten obrazek – zamiast niego dominują rozbudowane kompleksy hotelowe, plażowe kluby z głośną muzyką i sztuczne laguny. Rajska wyspa zmienia się na oczach turystów, ale nie każdy zauważa, co tak naprawdę tracimy.
Małe wioski, które kiedyś były spokojną przystanią dla tych, którzy chcieli uciec od zgiełku, zamieniają się w tętniące życiem kurorty. Tradycyjne życie mieszkańców, lokalna kultura i relacja z naturą są spychane na dalszy plan. Nowe inwestycje często reklamowane są jako "ekologiczne" i "zrównoważone", ale w praktyce oznaczają masowe zabudowywanie zielonych terenów i wzmożoną eksploatację przyrody. Hasła o rozwoju i poprawie infrastruktury przykrywają dramatyczne zmiany, które dzieją się w imię turystycznego zysku.
Luksus kosztem natury. Czy rajska wyspa przetrwa tę falę zmian?
Kreta nie jest wyjątkiem – podobny los spotkał już Santorini czy Mykonos, które dziś przypominają bardziej luksusowe centra rozrywki niż wyspy z duszą. Teraz to właśnie południe Krety – ostatni bastion spokoju – zaczyna odczuwać nacisk deweloperów. Powstają kolejne wielopiętrowe hotele, obiekty SPA, ogromne baseny i prywatne strefy wypoczynkowe. W Retimno już zatwierdzono budowę nowego hotelu na 600 miejsc noclegowych, a kolejne projekty czekają na realizację.
Tymczasem mieszkańcy oraz miłośnicy wyspy biją na alarm – zamiast wspierać lokalną kulturę i ekoturystykę, inwestuje się w monokulturę luksusu. I choć region czerpie z turystyki ogromne zyski, cena, jaką płaci za to w postaci utraty unikalnego charakteru, jest bardzo wysoka.
Phil Butler, dziennikarz portalu Argophilia, nie kryje rozczarowania. Jak pisze, to parodia zrównoważonego rozwoju – budowanie kolejnych kompleksów nie ma nic wspólnego z szacunkiem dla natury czy dziedzictwa kulturowego wyspy. W jego ocenie najcenniejsze, co Kreta ma do zaoferowania, to nie pięciogwiazdkowe resorty, ale cisza, prostota i kontakt z naturą, które z roku na rok znikają.
"Dzieje się to po cichu – pod hasłami rozwoju, uśmiechniętymi wizualizacjami eko-ośrodków i oficjalnymi pieczęciami aprobaty regionalnych komisji ochrony środowiska" – pisze dziennikarz portalu podróżniczego Argophilia.
Jeszcze nie jest za późno. Rajska wyspa potrzebuje nowego podejścia
Eksperci zgodnie podkreślają, że jeszcze nie wszystko stracone. Kreta nadal ma szansę zachować swoją tożsamość, o ile lokalne władze i inwestorzy zmienią priorytety. Rozwój nie musi oznaczać zniszczenia – może iść w parze z ochroną przyrody i wspieraniem lokalnych społeczności. Przykłady z innych krajów pokazują, że to możliwe – trzeba tylko odwagi, by postawić na jakość, nie ilość.
Turyści również mogą mieć wpływ na przyszłość wyspy. Wybierając rodzinne pensjonaty zamiast ogromnych hoteli, lokalne restauracje zamiast sieciowych barów i mniej uczęszczane miejsca zamiast zatłoczonych plaż, wspieramy ten bardziej autentyczny, zrównoważony model podróżowania. Taki, w którym rajska wyspa zachowuje swoją duszę – nie tylko na pocztówkach, ale i w rzeczywistości.
Źródło: podroze.wprost.pl/