Afera w Egipcie. Takiego chaosu nikt nie przewidział
Blokada drogi prowadzącej do piramid i Sfinksa przez wściekłych właścicieli bryczek i wielbłądów, gigantyczne korki, interwencje policji i aresztowania protestujących, zatłoczone do granicy możliwości autobusy elektryczne, dezorientacja, pot, nerwy i łzy zwiedzających oraz wszechobecny chaos - tak wyglądał pierwszy dzień funkcjonowania "projektu zagospodarowania płaskowyżu w Gizie mającego na celu ułatwienie transportu turystycznego".
1 kwietnia zarządcy terenu "stopniowo" zaczęli wprowadzać nowe zasady zwiedzania najbardziej znanych budowli starożytnego świata. Sukcesywnie otwierano "udogodnienia dla turystów": profesjonalny wjazd na płaskowyż szeroką aleją, ogromne centrum dla zwiedzających, parking na tysiąc autokarów, system dowozu turystów z owego parkingu elektrycznymi pojazdami do piramid i Sfinksa oraz siedem przystanków usytuowanych po drodze, w tym dwa z panoramą na płaskowyż.
Cały system ruszył pełną parą we wtorek 8 kwietnia.
Chaos, jakiego nikt nie przewidział
Firma Orascom Pyramids Projects (odpowiedzialna za przebudowę infrastruktury wokół Piramid w Gizie) poinformowała, że tego dnia udostępniła 45 autobusów elektrycznych i meleksów, które przewiozły w ciągu czterech godzin 13 tys. ośmiuset turystów. Pojazdy kursowały co trzy minuty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Słońce, cudne widoki i tanie loty. Turyści wybierają na potęgę
Jak piszą w mediach społecznościowych wściekli turyści, autobusy miały być klimatyzowane - a nie są - oraz brakuje w nich pasów bezpieczeństwa. Podróż, z parkingu przy centrum dla zwiedzających do piramid - choć krótka, do najbardziej komfortowych nie należała.
Na przystankach panował totalny chaos, a w autokarach tłok. Nikt nad tym nie miał kontroli.
Ci, którzy nie dostali się do elektrycznych pojazdów "na własną rękę" starali się dotrzeć pieszo do cudów starożytności, a pogoda - wiatr i pył piaskowy - nie pomagały w spacerze. Tym bardziej, że to Sfinksa jest nieco z górki.
Niektórzy nie byli w stanie sami dotrzeć na miejsce o własnych siłach, co pokazuje wideo opublikowane w mediach społecznościowych.
Zarządcy terenu zapewniali, że dla właścicieli wielbłądów i bryczek wyznaczono specjalny teren, gdzie będą mogli czekać i zabierać turystów na przejażdżki, a służby ochrony miały cały proces przemieszczania się zwierząt po płaskowyżu kontrolować. Rzeczywistość okazała się inna. Konie i wielbłądy spacerowały po nowo utworzonych drogach spowalniając ruch pojazdów.
W pewnym momencie doszło do zablokowania drogi i awantury z kierowcami.
Jak podają egipskie media, właściciele wielbłądów i koni "zaczęli rzucać w stronę autokarów różnymi przedmiotami, doszło do bójek i utarczek słownych". Interweniowała policja, która aresztowała kilka osób. Okazało się też, że nowo wybudowane drogi są zbyt wąskie, by minęły się na niej dwa autobusy, a przy okazji nie przeszkadzały w transporcie turystów zwiedzających teren konnymi bryczkami i na wielbłądach.
Zamieszczone filmy wywołały prawdziwy szok w całym Egipcie. Przebudowa systemu zwiedzania piramid w Gizie kosztowała półtora miliarda funtów egipskich (20 mln dolarów), a już pierwszego dnia okazało się, że bałagan jest większy niż był.
Orascom Pyramids Projects zadecydowała więc, że dopuszcza wjazd autokarów w których jest więcej niż 35 osób "tuż przed piramidy oraz Sfinksa" - bez konieczności przesiadania się w autobusy elektryczne i meleksy. Ponadto do "floty pojazdów" natychmiast włączone zostaną autokary spalinowe "w dużej liczbie".
Mało tego, firma Orascom zaproponowała firmom turystycznym, aby "same zakupiły autobusy elektryczne i były wykorzystywane na terenie płaskowyżu do przewozów swoich klientów".
Orascom Pyramids Projects nie przyznaje się do błędu. W specjalnym oświadczeniu czytamy: "problemy, których doświadczyli zarówno goście jak i pracownicy - które mogą mieć bardzo negatywny wpływ na wizerunek i reputację Egiptu, są bezpośrednim skutkiem niewdrożenia zmiany zatwierdzonego planu przez odpowiednie władze oraz niepodjęcia zdecydowanych decyzji wykonawczych w celu zabezpieczenia postępów projektu i uregulowania relacji między różnymi stronami".
Orascom Pyramids ostrzega, że "kontynuowanie takiego podejścia nieuchronnie doprowadzi do niepowodzenia projektu i zniweczy wszelkie wysiłki podejmowane przez państwo i sektor prywatny, aby ponownie zaprezentować jedno z największych miejsc dziedzictwa kulturalnego w sposób cywilizowany i bezpieczny, odpowiadający pozycji Egiptu na świecie".
Tłumy, jakich się nie spodziewali
Do 1 kwietnia liczba turystów odwiedzających piramidy w Gizie waha się od 2 do 2,5 miliona rocznie. To około 7 tys. turystów dziennie. W ostatni wtorek (8 kwietnia) ta liczba wzrosła prawie do 14 tys.
- Tyle osób miało odwiedzać piramidy za dwa lata - powiedział prezes Orascom, Amr Gazarin.
Normalny bilet wstępu na płaskowyż w Gizie dla obcokrajowca kosztuje 700 funtów egipskich, czyli 54 zł. Egipcjanie płacą za bilet normalny 60 funtów, a więc 4,65 zł.