Polskie Los Angeles. Śpiewał o nim Marek Grechuta
Ci, którzy zostaną tu na dłużej - z pewnością wrócą. Bo Lanckorona, o której mowa, ma w sobie to "coś". Niektórzy twierdzą, że to najpiękniejsza wieś w Polsce. Trudno się z tym nie zgodzić.
To raptem 30 km od Krakowa. Przysłowiowy rzut beretem, żeby odpocząć od wielkomiejskiego zgiełku i poczuć stary, galicyjski klimat tego miejsca. Do Lanckorony trzeba się wspiąć. Ale warto. Główna droga zaprowadzi nas na sam rynek, gdzie trudno się będzie oprzeć urokowi drewnianych domów, pamiętających jeszcze czasy Austro-Węgier.
Czas płynie tu wolniej
To nie jest miejsca dla tych, którzy lubią spacerować "po płaskim". Tu wszędzie jest pod górkę lub z górki. Takie ukształtowanie terenu dodaje jeszcze więcej uroku. Do tego brukowane uliczki, zapach drewna i pieczonego chleba z pobliskiej kultowej piekarni przenosi każdego w podróż do przeszłości. Senna i spokojna atmosfera tego miejsca – zwłaszcza poza sezonem, kiedy jest niewielu turystów – to prawdziwa uczta dla zmysłów.
W wielu publikacjach, przewodnikach, a także od miejscowych można się dowiedzieć, że w Lanckoronie czas płynie o wiele wolniej. Trudno się z tym nie zgodzić. Nawet pisanie tekstu o tym miejscu nie znosi pośpiechu...
Cała wieś przypomina skansen. Z tą różnicą, że toczy się tu normalne życie. Drewniane domy dookoła rynku zachowały tradycyjny, unikalny już, charakter. Wiele z nich ma wciąż malownicze podcienie z wysuniętym dachem, który miał chronić towary wystawione na sprzedaż przez miejscowych kupców przed deszczem. Szerokie bramy, przez które niegdyś wjeżdżały wozy, kryją za sobą często tajemnicze i piękne ogrody.
Wioska jak Los Angeles i Kraków
Lanckorona to również miasto aniołów. Tak ją nazywają. Tak jak Los Angeles. Klimat tej wsi, jej niepowtarzalna atmosfera od lat przyciąga artystów, malarzy, ludzi sztuki. Wiele z tych osób podkreśla, że Lancokorona przypomina Kazimierz Dolny.
"Lanckorona, Lanckorona, rozłożona gdzie osłona, od spiekoty i od deszczu, od tupotu szybkich spraw" – śpiewał przed laty Marek Grechuta. I rzeczywiście, miłośnicy Lanckorony przyjeżdżają tu, by odetchnąć od zgiełku miasta, odnaleźć spokój, nacieszyć się urodą krajobrazu i pięknem architektury.
Artyści odkryli to miejsce jeszcze przed wojną, kiedy powstało tu kilka pierwszych znanych pensjonatów. W jednym z nich, który istnieje do dzisiaj (od 1924 r.), w willi Tadeusz gościli m.in. minister Józef Beck czy generał Haller. Co ciekawe, w czasie wojny pierwsze piętro było zarezerwowane tylko dla Niemców, a właśnie na pierwszym piętrze przez jakiś czas przebywali uciekinierzy z powstania warszawskiego. Po wojnie pensjonat gościł wiele znanych osób. Bywał tu m.in. Andrzej Wajda, Wisława Szymborska, Ewa Bem, Andrzej Łapicki, rodzina Stuhrów, czy też Anna Polony.
W 1366 r. Lanckorona miała takie same przywileje jak Kraków. To dzięki założycielowi – Kazimierzowi Wielkiemu. Otrzymane od niego prawa miejskie obowiązywały aż do 1933 r., kiedy to Lanckorona je utraciła.
Co warto zobaczyć w Lanckoronie?
Po leniuchowaniu na rynku warto wybrać się stromą uliczką biegnącą obok kościoła pw. św. Jana Chrzciciela. Zaprowadzi nas ona do tajemniczych ruin zamku z XIV w. Ma on bogatą historię. Najpierw na szczycie Góry Lanckorońskiej powstał niewielki gród strażniczy, a potem Kazimierz Wielki zarządził budowę murowanego zamku w tym miejscu. Twierdza miała strzec granicy ze Śląskiem i drogi prowadzącej do Krakowa.
W 1655 r. zamek zajęli Szwedzi. W czasie konfederacji barskiej zamek, jak i całe miasto, popadł w ruinę. W 1868 r. pożar całkowicie zniszczył już pozostałości po zamku.
Szlak Drewnianych Aniołów
Drewnianych aniołów jest tu mnóstwo dzięki tutejszym pracowniom artystycznym, gdzie powstają liczne podobizny tych posłańców niebios. Anioły są różne: ceramiczne, gliniane, drewniane i te robione na szydełku. Tę nazwę nawiązującą do aniołów miejscowi tłumaczą również tym, że Lancokorona przyciąga ludzi szlachetnych - samych aniołów.
Warto też zajrzeć do Muzeum Etnograficznego Ziemi Lanckorońskiej. Znajduje się na rynku w pięknej, drewnianej chacie, która jako jedna z nielicznych przetrwała wielki pożar w 1869 r. Nosi imię profesora Antoniego Krajewskiego i powstało w 1967 r. z inicjatywy Towarzystwa Przyjaciół Lanckorony. W muzeum znajdziemy m.in. typowe dla dawnej Lanckorony meble, obrazy, przedmioty z przełomu XIX i XX w. oraz eksponaty znalezione na terenie zamku. To również przydomowy ogród, gdzie możemy sprawdzić, jakie kwiatki sadziły nasze prababcie i jak je pielęgnowały.
Nieopodal rynku znajduje się kościół Narodzenia św. Jana Chrzciciela. Został wybudowany ok. 1336 r. Ucierpiał podczas potopu szwedzkiego, a później został zniszczony podczas konfederacji barskiej. W środku warto zwrócić uwagę na późnorenesansowy ołtarz z obrazem chrztu Chrystusa oraz pochodzącą z roku 1712 Kaplicę Różańcową, w której znajduje się obraz Matki Bożej z dziecięciem, zwany Matką Boską Lanckorońską.
Prawdziwą ucztą dla oczu turystów są z całą pewnością przepiękne, często ponadstuletnie drewniane wille, które znajdują się na trasie popularnych szlakach wokół Lanckorony. Każda z nich to oddzielna, często fascynująca historia. To m.in. willa Bajka, najwyżej położony i zamieszkały tutaj dom. Widok z tarasu zapiera dech w piersiach.
Wyjeżdżając z Lanckorony, nie można zapomnieć odwiedzić niezwykle klimatycznej piekarni, która w tym roku obchodzi swoje stulecie i o której śpiewał Marek Grechuta. Nic dziwnego, że również on był zauroczony tym miejscem. Smak tradycyjnie robionego pieczywa czy słodkie wypieki z całą pewnością pozostaną nam na długo w pamięci.
Małopolskie Miasto Aniołów to magiczne miejsce. Bo jak wytłumaczyć fakt, że niektórzy potrafią cały dzień przesiedzieć na lanckorońskim rynku i wciąż wsłuchiwać się w historie, które opowiadają te niezwykłe, drewniane domki kryte gontem. Tyle wystarczy do szczęścia.
W terminie od 12 do 14 grudnia w Lanckoronie odbędzie się XXII Zimowy Festiwal ANIOŁ w Miasteczku. Organizatorzy zapowiadają "jedyne w swoim rodzaju wydarzenia kulturalne, eventy, happeningi i wspaniałą zabawę w klimacie między Świętym Mikołajem a Bożym Narodzeniem".
fot. Bogdan Nowak