Tallin to wyjątkowa stolica. "Radzieckie pozostałości i futurystyczny styl"
Podróż do stolicy Estonii poza ciepłym sezonem zawsze będzie wyzwaniem dla tych, którzy stawiają w swoich podróżach na przyjemną pogodę. Ze względu na swoje położenie, Tallin wielu kojarzyć będzie się z wiatrem, deszczem i niezbyt wysokimi temperaturami. Jest jednak jeden czas w roku, gdy nabiera on magicznej aury, a pogoda przestaje się liczyć.
Owszem, w Tallinie potrafi padać. I choć podczas przedświątecznego pobytu miał padać śnieg, tym razem to deszcz zdominował aurę w mieście. Zmieniająca się rzeczywistość klimatyczna oznacza coraz większą nieprzewidywalność. Jednak podróżowanie poza sezonem wiąże się z niczym innym jak właśnie z akceptacją nieprzewidywalności, z poddaniem się jej i cieszeniu się tym, co mamy tu i teraz. I taki właśnie Tallin - zimny, mokry - ale nadal piękny - przychodzi czasami zwiedzać tym, którzy przybywają tutaj na targi świąteczne.
Głośno zrobiło się o Tallinie, kiedy "The Telegraph" wspomniał o tym, dlaczego kolejne wakacje powinno się spędzić właśnie w tym mieście. "Średniowieczny czar, radzieckie pozostałości i futurystyczny styl - ten europejski klejnot powinien być twoim następnym city breakiem" - czytamy. Rzeczywiście sporo się w tym mieście dzieje. Nie tylko w średniowiecznym i otoczonym murami starym mieście, w którym koncentrują się tłumy turystów, ale także w wielu innych, kreatywnych dystryktach miasta.
Na jarmark bożonarodzeniowy do Tallina
Docieramy jednak do Tallina w magicznym, zimowym okresie, kiedy cała Europa przygotowuje się do tego jednego czasu na przykrytym ciemnościami kontynencie, kiedy światła, ozdoby i cała magia świąteczna, wprawiają ludzi w cudowny nastrój celebracji oraz oczekiwania. Wszystko - absolutnie wszystko - w mieście toczy się wokół nadchodzących świąt Bożego Narodzenia i jest to rzecz niezwykle piękna.
Jarmark bożonarodzeniowy w Tallinie otwiera swoje podwoje co roku, zaś niedawno - w 2019 roku - dumnie informował o tytule najlepszego jarmarku bożonarodzeniowego w Europie. Na Placu Ratuszowym rozmieszczona już jest piękna choinka - symbol Bożego Narodzenia - kontynuująca tradycję sięgającą 1441 roku. Wtedy to pierwsze takie drzewko zostało tam ustawione przez Bractwo Czarnogłowych, tworząc coś, co dziś znane jest jako jeden z najstarszych jarmarków świątecznych w Europie.
Jarmark bożonarodzeniowy w Tallinnie zachwyca przytulną, spokojną atmosferą i swoim niezwykłym położeniem pośród pięknej, historycznej architektury placu ratuszowego. Każdego roku ponad pół miliona osób - tak Estończyków, jak i gości, odwiedza ten kameralny kiermasz. Rozrywką dla dzieci są rozstawione na placu karuzele oraz św. Mikołaj, który rozdaje cukierki w swoim domku. Głównym punktem dla dorosłych jest zaś słynny glögg - grzaniec, który przyprawiony jest dodatkowymi procentami lokalnego, tallińskiego alkoholu.
Jednak święta w Tallinie nie ograniczają się do jarmarku. W całym mieście odbywają się świąteczne spotkania, targi, warsztaty, spotkania dla dzieci i młodzieży. Dosłownie cała stolica zamienia się w jeden wielki, świąteczny targ. Co więcej, okres bożonarodzeniowy to także jedyny moment w roku, kiedy można odnieść wrażenie, że Estończycy to naród religijny. W rzeczywistości tylko około jedna trzecia populacji praktykuje religię: 16 proc. to prawosławni, 10 proc. luteranie zaś 3 proc. wierzy w cokolwiek innego.
Z początku może się wydawać - spojrzawszy na liczbę świątyń w mieście - że jest zgoła inaczej. Wystarczy jednak zwrócić uwagę na to, jak często są one zamknięte, jak często niedostępne (wręcz zamknięte na cztery spusty), aby dojść do tego, że Estończycy nie spędzają za wiele czasu na praktykowaniu religii. Nie dziwi więc fakt, że jedna z najpiękniejszych świątyni miasta - kościół św. Mikołaja - to dziś muzeum sztuki sakralnej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS7
Tallin. Atrakcje starego miasta
To samo miasto, które ożywa kolorami w nocy i które pędzi w zakupowym, świątecznym szale, o poranku budzi się niezwykle leniwie i powoli. Po świątecznym grzańcu w dniu poprzednim nadchodzi czas, aby zapuścić się w miasto i przespacerować się po jego najpiękniejszych zakamarkach. Zimowe słońce wstaje o tej porze dosyć późno - w grudniu w okolicach godz. 9 rano. Warto więc na ten wcale niewczesny wschód słońca, wybrać się na spacer. Zostaniemy wynagrodzeni niezwykle ciekawym, plastycznym, północnym światłem. Na ów poranny spacer warto wybrać się na wzgórze Toompea, gdzie położone jest ciche, spokojne i magiczne górne miasto.
Stare Miasto w Tallinie podzielone jest na dwie części - dolne miasto i górne miasto - Toompea. W przeszłości były one oddzielone bramami. Obecnie połączenie górnego miasta położonego na wysokim wzgórzu oraz dolnego miasta u jego stóp tworzy charakterystyczną panoramę historycznej części stolicy Estonii. Dolne miasto (All-linn) jest jednym z najlepiej zachowanych średniowiecznych miast w Europie, dlatego też od 1997 r. zasłużenie widnieje na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
Historia górnej części Tallina jest ściśle powiązana z historią władców Estonii. Dziś Toompea jest siedzibą rządu Estonii oraz Riigikogu (estońskiego parlamentu), a także wielu ambasad rozrzuconych po pięknych uliczkach. Jednym z najbardziej charakterystycznych miejsc na wzgórzu jest sobór św. Aleksandra Newskiego - wspaniała budowla sakralna, od której rozpoczynam spacer po okolicy. Owa - należąca do patriarchatu moskiewskiego - świątynia to pierwszy neoklasyczny kościół zbudowany w Tallinie.
Czymś, co niezwykle zachwyca, są świetnie zachowane średniowieczne mury miasta. Najstarsze fragmenty ufortyfikowanych, miejskich murów Tallina, zostały zbudowane 800 lat temu. W ciągu następnych trzech wieków stały się jednymi z największych i najsilniejszych systemów obronnych w całej Europie Północnej. Do dziś ponad połowa systemu obronnego została zachowana jako mur miejski - rozciąga się on na długości prawie dwóch kilometrów, posiada 26 wież obronnych, dwie bramy i fragmenty dwóch bram frontowych.
Aby spojrzeć na ten niesamowity system obronny, ale także na całe miasto, warto wybrać się na platformę widokową Patkuli. Z kolei, by lepiej poznać historię miejskich fortyfikacji, warto wybrać się do niektórych dostępnych do zwiedzania sekcji takich jak: Kiek in de Kök w okolicach wspomnianego już soboru na wzgórzu Toompea czy wieży Hellemans na drugim końcu starego miasta.
Dolne stare miasto to plątanina urokliwych uliczek upchanych na kompaktowej powierzchni. Niech was jednak nie zmyli wielkość, gdyż tutaj rozmiar akurat nie ma znaczenia. Wszędzie wokół doświadczycie nie tylko genialnej architektury i urbanistyki, ale także - i przede wszystkim - tętniącego życiem serce miasta, w którym znajdziecie piękne butiki, modne kawiarnie, świetne restauracje.
Coś, co robi niezwykle dobre wrażenie na przyjezdnych to fakt, iż mocno stawia się na to, by sklepiki i galerie sprzedawały rzeczy wytwarzane lokalnie - w mieści i w kraju. To nie tylko sklepy z pamiątkami, ceramiką czy tkaninami. W całym mieście pełno jest gildii handlowych oraz różnego rodzaju kooperatyw, w których lokalni wytwórcy robią swoje dzieła i na miejscu je sprzedają.
10 atrakcji Tallina na krótki weekendowy pobyt
- Kiek in de Kök i Muzeum Fortyfikacji
- Kościół św. Mikołaja i muzeum sztuki sakralnej
- Ratusz i Rynek
- Kościół św. Olafa
- Wieża Hellemann i mury miejskie
- Sobór św. Aleksandra Newskiego
- Punkty widokowe Kohtuotsa i Patkuli
- Kościół św. Ducha i jego zegar na fasadzie
- Uliczki Toompea - górnego miasta
- Muzeum Historii Estonii
Ciekawostki o Estonii. Śpiewająca Rewolucja i dominacja kobiet
Zmrok zimą zapada szybko. Wieczór nastaje już przed szesnastą. Coraz więcej osób zasiada w lokalach i poddaje się hygge - skandynawskiej filozofii ciepła i dobrego czasu. Stłumione, ciepłe światło to coś, co w Tallinie się lubi i poddaję się jemu bez reszty.
To właśnie tutaj po raz kolejny uderza człowieka pytanie - czy Estonia to Skandynawia, czy może jednak - jak mawiali na wschodzie - Pribałtyka? Pojawia się ono raz po raz, gdyż przebywając w stolicy Estonii, człowiek zdaje się ciągle podróżować między dwiema rzeczywistościami - estońską i rosyjską. I tak, gdy lądowałem w Tallinie, od razu czułem ten skandynawski sznyt. Jednak pół godziny później człowiek melduje się w hotelu, którego styl, wyposażenie oraz pracownicy, mogą wyglądać jak żywcem wyciągnięci z serialu "Czarnobyl".
Ludzie mieszkali w okolicy Tallina już 5 tys. lat temu. To czyni je jednym z najstarszych miast w Europie Północnej. Jednak na przestrzeni historii Estonii wiele różnych narodów kontrolowało Tallinn i dodało do miasta swoje charakterystycznych elementy. Dziś jest to przykład doskonałej mieszanki bogatego dziedzictwa kulturowego, które istnieje obok pięknej, prawdziwie czystej przyrody. Tallinn przez wieki należał do Rosjan, Duńczyków i Niemców, w końcu należy do Estończyków.
Zasiadam więc wieczorem w kawiarni i zaczynam czytać ciekawostki na temat Estonii. Takie mniej oczywiste, bo historię - szczególnie czasy drugiej wojny światowej - okupacji sowieckiej i walki o wolność człowiek zna. Patrzę więc na tak zwane smaczki, starając się przy kawie i grzanym winie, dowiedzieć czegoś interesującego.
I oto pierwszy news, który jakoś nie obił mi się o uszy lub już uleciał z pamięci. Estończycy dosłownie wyśpiewali sobie niepodległość od Związku Radzieckiego w 1991 roku. Śpiewająca Rewolucja - masowe demonstracje, podczas których Estończycy śpiewali pieśni narodowe i hymny patriotyczne, które były surowo zabronione - przewróciła wszystko do góry nogami i przywróciła Estończykom ich kraj i ziemię. Po dziesięcioleciach sowieckiej okupacji - jak zwą ten czas mieszkańcy kraju - trochę Rosjan jednak pozostało, uznając to miejsce za swój dom. Nie mają oni kolorowego życia, gdyż nauka ugrofińskiego języka - jakim jest estoński - nie idzie im szczególnie łatwo, a tak się składa, że jego znajomość jest wymogiem, aby otrzymać estońskie obywatelstwo. Wielu z nich nie może więc głosować. Napięcia estoński-rosyjskie to temat na kolejną wizytę i długą rozprawę, warto jednak o nich przeczytać i wiedzieć skąd w podróżnych pojawiają się dwojakie odczucia na temat tego miasta i kraju.
Jeśli chodzi o jej populację, to w Estonii jest znacznie więcej kobiet niż mężczyzn. Na każde 100 kobiet w Estonii przypada 84 mężczyzn. Nie dość, że jest ich więcej, to jeszcze żyją dziesięć lat dłużej. Cała - mająca 1,3 mln obywateli populacja - zmniejsza się. Estonia jest więc jednym z najmniej zatłoczonych krajów Europy, o gęstości zaludnienia zaledwie 28,4 osoby na km kw. I chyba w tych rozmiarach upatrywać można samozadowolenie Estończyków. Skoro jest ich tak niewiele, można zadbać o dobre samopoczucie mieszkańców. Na przykład transport publiczny w Tallinie jest całkowicie bezpłatny dla mieszkańców stolicy.
Estończycy słyną także z innowacji. To tam powstał Skype, to tam działa wiele firm technologicznych, a dostęp do internetu jest jednym z najlepszych na świecie. Tallin nazywany jest Doliną Krzemową Europy, sprzyjając start-upom w ich powstawaniu i rozwoju.
Sącząc pyszne, zimowe, aromatyczne napoje, dochodzę do wniosku, że stolica Estonii zasługuje na kolejną, dłuższą wizytę oraz głębsza poznanie! Być może już nie zimą, ale dynamicznym i pełnym energii latem!
Jak dotrzeć do Estonii? Najlepiej samolotem
Dotarcie do Tallina nie jest trudne. Można do niego dolecieć między innymi bezpośrednim połączeniem LOT-u. Wiele osób decyduje się na odwiedziny w stolicy Estonii przy okazji podróży do łotewskiej Rygi czy fińskich Helsinek. Przybywając do Tallina drogą lotniczą, trafia się na jedno z najprzyjemniejszych lotnisk, jakie można doświadczyć w swoim życiu. Spokojne i małe (ale jednocześnie duże), pełne świetnych sklepów, kawiarni oraz przestrzeni publicznych. Lotnisko w Tallinie to esencja przyjemnego podróżowania. Informacja najważniejsza: tramwaj numer 4 zabiera turystów prosto spod terminala do samego centrum miasta w zaledwie pół godziny.
Do przemieszczania się po mieście oraz zwiedzania jego najważniejszych zabytków warto nabyć Tallin Card - kartę turystyczną, którą można odebrać na lotnisku tuż po wylądowaniu lub zainstalować na swoim telefonie. Jej koszt to 34 euro (ok. 160 zł) za dobę lub 51 euro (ok. 239 zł) za dwa dni. Zważywszy na ceny wejściówek do najważniejszych zabytków miasta, warto wyposażyć się w tę kartę, która oprócz wejść do muzeów i atrakcji, daje nam także darmową komunikację w całym mieście.
Autor: Marcin Wesołowski, www.wesolowski.co