Pieniądze to nie wszystko
Na koncie mają miliony dolarów. On i jego rodzina zawsze marzyli o wielkim podróżowaniu. To pragnienie zaczęli realizować niedawno. Garrett Gee wyruszył w podróż dookoła świata z żoną Jessicą oraz dwójką maluchów w wieku 1 i 3 lat. Ale choć stać by ich było na zatrzymywanie się w najlepszych hotelach, zdecydowali się poznawać świat jak zwyczajna rodzina.
Nie trwonią majątku
Już na początku para podjęła wspólną decyzję, że nie ruszą ani centa z bajecznego majątku, którego stali się właścicielami. Zresztą ten w większości zdecydowali się zainwestować. Pieniądze na realizację swojego planu pozyskali ze sprzedaży swojego dobytku. W ten sposób udało im się pozyskać 45 tysięcy dolarów. Przy obecnym, bardzo wysokim kursie dolara, to ok. 180 tysięcy złotych – niewiele, biorąc pod uwagę fakt, że chwilę wcześniej stali się nieprzyzwoicie zamożni. Ich wybór oczywiście z automatu wykluczył opcję zatrzymywania się w drogich hotelach, latanie klasą pierwszą albo biznes czy inne luksusy. Ale, jak zauważają, taka filozofia pozwoliła im podróżować jeszcze pełniej, bo dzięki temu są bliżej zwykłych ludzi, a co za tym idzie, lepiej poznają lokalne kultury. A to, według nich, jeden z ważnych aspektów poznawania świata.
Starannie planują każdą podróż
Od samego początku szczególnie fascynowały ich kojarzone z wakacjami egzotyczne zakątki naszej planety. Z sentymentem wspominają Tongę czy Tahiti na południowym Pacyfiku, Byron Bay w Australii, Nową Zelandię czy Bali. Odwiedzili dotąd Fidżi czy Wysypy Galapagos. Oczywiście nie ograniczają się tylko do tropików. Na długiej liście miejsc, gdzie już byli, znajdują się m.in.: Korea Południowa, Japonia i Tajlandia. Zwiedzili już: Dubaj, stolice Włoch, Austrii czy Węgier. Byli w Czechach, Grecji, Niemczech, Szwajcarii, na Malcie i w Wielkiej Brytanii. Co zaskakujące, dzięki dobremu gospodarowaniu, pieniądze wydawali znacznie wolnej niż zakładali. Pierwsze miesiące podróży pochłonęły zaledwie 5 tysięcy dolarów. Jak wyjaśnili, duża w tym zasługa starannego planowania każdego etapu wyprawy czy rezerwacji tanich lotów z odpowiednim wyprzedzeniem.
Stają się coraz popularniejsi
O kolejnych odwiedzonych przez nich miejscach można dowiedzieć się z serwisu Instagram. Ich profil o nazwie „The Bucket List Family” śledzony jest już przez ponad pół miliona osób. Dodatkowo prowadzą blog i mają swój kanał w serwisie YouTube. Popularność prowadzonych przez nich kanałów społecznościowych poświęconych wyprawie przerosła ich najśmielsze oczekiwania. Dzięki temu swój budżet wykorzystali znacznie później niż wcześniej zakładali, a potem... zaczęli zarabiać. Tłumaczą, że dziś zgłasza się do nich wielu sponsorów. Nie brakuje ofert z hoteli oraz linii lotniczych, które chętnie oferują im swoje usługi w zamian za promocję.
Pomagają najbardziej potrzebującym
Ale ich podróż to nie tylko przyjemność odwiedzania nowych miejsc, poznawania ludzi czy wielka przygoda. To również coś w rodzaju misji, podczas której starają się pomagać najbardziej potrzebującym czy wspierać materialnie szlachetne inicjatywy. Do tej pory pomogli m.in.: rodzicom, którzy nie byli w stanie udźwignąć finansowo sportowych pasji swoich dzieci; studentowi, który chciał porzucić studia ze względu na trudności z regulowaniem rachunków; pomagają też domom dziecka. Większość ze swoich działań realizują anonimowo i po cichu. Nieliczne z akcji nagłaśniają, by w ten sposób dotrzeć do najbardziej potrzebujących.
Pomagają innym
- Zawsze bardziej skupiamy się na sposobności, by pomagać innym niż na sobie – wyjaśniła w wywiadzie dla magazynu „Today” Jessica Gee, która jednocześnie odrzuca zarzuty, że wszystko robią dla rozgłosu i autopromocji. Jak dodaje, stara się nie przywiązywać dużej wagi do złośliwych komentarzy. - Chcemy się odpłacić. Pod koniec dnia po prostu pomagamy ludziom i to jest to, co z przywiązaniem będziemy dalej robić.
Wymarzona praca
Dziś ani myślą o przerywaniu podróży. I nie muszą tego robić. Dzięki nawiązaniu kolejnych kontaktów z partnerami, którzy zainteresowani są promocją w ich kanałach społecznościowych, zarabiają dobre pieniądze. Na pracę, którą stało się dla nich wypełnianie zobowiązań wynikających z kontaktów z partnerami, poświęcają ok. 20 godzin tygodniowo. W związku z tym zaznaczają, że ich wyprawa to już nie tylko nieustające wakacje. Ale kto nie chciałby pracować w taki sposób.
Początek długiej podróży
Większość zdobytych środków z lubością wydają na poznawanie świata i dalsze pomaganie innym. Pieniądze pochodzące z wielomilionowej transakcji ze Snapchatem wciąż nie zostały przez nich tknięte. Ich podróż życia trwa już półtora roku i nic nie zapowiada, by miała się w najbliższym czasie zakończyć.