Nad płytą lotniska O.R. Tambo, głównego hubu Afryki, drży gorące powietrze. Pasażerów przybyłych z mroźnego Londynu wita i... niemal ogłusza uderzenie ciepła. Szybka przeprawa przez terminal i już siedzę w pociągu Gautrain. Szybka kolej rozwozi pasażerów w kilkanaście minut między lotniskiem, Pretorią a licznymi miastami prowincji Gauteng. Za oknem mijam wielopasmowe autostrady, potężne blaszane magazyny, wieżowce ze szkła, grodzone wysokimi murami osiedla mieszkaniowe. Johannesburg wraz z przyległościami to biznesowe centrum kontynentu. Pociąg zatrzymuje się w Sandton City, na najdroższym obszarze RPA. Pięciogwiazdkowe hotele połączone są z wielopoziomowymi centrami handlowymi, gdzie można odnaleźć marki z całego świata (w tym z Polski!). Przez chwilę zastanawiam się, gdzie tak naprawdę jestem. Może to biznesowa dzielnica USA lub Australii? Jeszcze nic nie wskazuje na bliskość prawdziwego buszu.