Wyspy Wielkanocne. Tajemnica została rozgryziona
Wyspy Wielkanocne od lat są dla naukowców zagwozdką. Jedne z pytań, na które dotychczas nie byli w stanie odpowiedzieć, dotyczyły ich transportu i umieszczania na głowach ogromnych kapeluszy.
Mieszkańcy wyspy ustawili przed wieloma wiekami niemal tysiąc 10-metrowych *posągów na powierzchni *163 km kw. Jednak jedną z największych tajemnic stanowił sposób ich transportu z kamieniołomów oddalonych o kilometry od miejsca, w którym się znajdują. Druga kwestia dotyczyła znajdujących się na głowach moai "kapeluszy".
Archeolodzy od lat próbowali rozstrzygnąć tę zagadkę. Jedną z najbardziej wiarygodnych hipotez było podejrzenie o sposobie transportu imitującym "chodzenie" posągów. Kilka lat temu Carl Lipo wraz z Terrym Huntem z Uniwersytetu Hawajskiego w Honolulu przeprowadzili eksperyment, który można obejrzeć poniżej:
Wcześniej podejrzewano nawet, że posągi transportowane były na drewnianych kłodach. Przypuszczenie to jednak szybko legło w gruzach z powodu braku dowodów. Dziś Carl Lipo, związany aktualnie z Uniwersytetem w Binghamton, zajął się jeszcze raz tematem i dodatkowo postanowił rozwikłać zagadkę związaną z "nakryciem" głowy moai. Twierdzi, że jego zespołowi udało im się zrekonstruować najbardziej prawdopodobny sposób zakładania gigantycznych kapeluszy.
- Po raz pierwszy udało nam się systematycznie wykorzystać wszystkie poszlaki i dowody na to, jak te gigantyczne nakrycia głowy mogły znaleźć się na szczycie posągów. Udało nam się to dzięki połączeniu metod archeologii, fizyki i modelowania komputerowego – mówi archeolog dla Journal of Archaeological Science.
Zespół Lipo zwrócił uwagę, że forma transportu posągów oraz nakryć głowy na tak dużych odległościach musiałaby odbić się na ich uszkodzeniach. Z drugiej jednak strony, gdyby posągi i "kapelusze" były wykonywane na miejscu, okolica skrywałaby tego ślady.
Ostatecznie naukowcy doszli do wniosku, że posągi zostały wycięte ze skały w taki sposób, że gdy zostały pochylone pod niedużym kątem, same się wyprostowały. Metoda ta pozwalała mieszkańcom przesuwać je na duże odległości, nie tracąc przy tym na jakości posągów.
Kapelusze zaś były w gotowej formie "turlane" ze skłonu góry, gdzie mieścił się kamieniołom. Na głowy posągów trafiały przy pomocy liny, którą starożytni Polinezyjczycy okręcali wokół kapelusza i przywiązywali do głowy posągu. Następnie ciągnęli za swobodny koniec i tym sposobem podciągali *dziesięciotonowy * głaz na szczyt górki, gdzie następnie obracali "kapelusz" na bok i sadzali na posągu.
Jak widać, transport ciężkich materiałów nie zawsze musi być podparty ogromnym nakładem niewolniczej pracy, a starożytnym mieszkańcom Wyspy Wielkanocnej wystarczyła odrobina wyobraźni i kreatywnego myślenia.
Źródło: sputniknews.com
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl