Termy Szechenyi w Budapeszcie. "Bez grama plastikowej tandety"

W te wakacje miałam okazję po raz drugi w życiu odwiedzić termy Szechenyi w Budapeszcie. Pierwszy raz przed laty zabrała mnie tam koleżanka i od razu zakochałam się w tym miejscu. W Polsce tego typu atrakcji mamy niewiele, a już na pewno nie tak obszernych i pięknie wykończonych. Obiecałam sobie wtedy, że muszę tam jeszcze wrócić. Kolejna wizyta ani trochę mnie nie zawiodła.

Zobacz też: Pokazała, co działo się przy basenie. "Nigdy czegoś takiego nie widziałam"

Kompleks znajduje się na terenie Parku Miejskiego w Budapeszcie. Można do niego dojechać zabytkową żółtą linią metra albo np. na dwóch kółkach. Przed wejściem znajduje się parking dla rowerów miejskich, gdzie można odstawić oraz wypożyczyć pojazd, którym szybko i przyjemnie dostaniemy się później do centrum miasta.

Na terenie obiektu znajduje się 18 basenów. Wśród nich 13 wewnętrznych - 11 z wodą o temperaturze od 28 do 40 st. C oraz dwa z wodą o temperaturze 18 i 20 st. C. Na zewnątrz czeka zaś pięć basenów (18-38 st. C), które największą furorę robią nocą, gdy temperatura powietrza spada, a nad wodą unosi się para. Kompleks zasilają dwa źródła termalne: jedno o temperaturze 74 st. C, a drugie 77 st. C.

Wody lecznicze zawierają m.in. wapń, fluor, magnez, wodorowęglany, chlorki czy siarczany. Dlatego kąpiel w termach Szechenyi szczególnie polecana jest osobom, które cierpią na choroby zwyrodnieniowe stawów, nerwobóle czy problemy z kręgosłupem.

Nie jest tajemnicą, że tradycja kąpieli termalnych sięga czasów starożytnych. Częste wizyty w łaźniach kochali Rzymianie czy Turcy, którzy w czasach podbojów przywieźli ten trend na węgierską ziemię. Wtedy szczególnie ceniono lecznicze właściwości wód termalnych.

Termy Szechenyi zostały zaprojektowane przez Győző Cziglera, a najstarszy budynek, usytuowany w północnej części Parku Miejskiego, powstał w 1881 r. Mieszkańcy byli jednak tak zachwyceni tym miejscem, że jeszcze przed I wojną światową konieczna stała się jego rozbudowa. Powiększone termy otwarto w 1913 r. Baseny na wolnym powietrzu zostały otwarte w okresie międzywojennym, jednak korzystanie z nich przez cały rok jest możliwe dopiero od 1963 r. Od tamtego czasu atrakcja nie traci na popularności, a każdego roku odwiedzają ją dziesiątki tysięcy turystów z całego świata.

Czytaj także: Pod namiotem na Kaszubach. "Mam wrażenie, że przeniosłam się w czasie"

- Będąc pierwszy raz w tych zabytkowych termach odniosłem wrażenie, że zażywanie kąpieli w gorących basenach musi być skuteczne skoro od dziesiątek lat ludzie z nich korzystają - mówi WP Bartek z Rzeszowa. - Wszystko znajduje się w otoczeniu pięknie wykończonych budynków, wzorzystych sklepień i bez grama plastikowej tandety. To rzadko spotykane dziś łaźnie, a nie typowy park rozrywki, których w Europie jest mnóstwo - dodaje.

Korzystanie z basenów jest przyjemne o każdej porze roku. Latem na otwartej przestrzeni kompleksu można wygrzewać się w słońcu oraz schłodzić w basenach z wodą o niższej temperaturze. Zimą zaś gorące źródła przyjemnie grzeją, gdy na zewnątrz panuje niska temperatura. To miejsce jest fenomenalne, dobrze zaprojektowane i po prostu inne niż większość basenów czy parków wodnych. Trzeba naprawdę całego dnia, aby skorzystać ze wszystkich basenów i saun. Mnie nie udało się już po raz kolejny. Będę musiała jeszcze tam wrócić.

Za całodzienny bilet wstępu w weekend zapłacimy 7,6 tys. forintów, czyli ok. 86 zł. Za wejście w tygodniu zapłacimy natomiast 7,1 tys. forintów, czyli ok. 81 zł. Najtaniej wychodzi zakup biletu popołudniowego (w tygodniu od godz. 18, w niedzielę od godz. 19), za który od poniedziałku do piątku zapłacimy 6,8 tys. forintów (ok. 77 zł) a w weekendy 7,3 tys. forintów (ok. 83 zł).

Bilety wstępu są całodniowe i nie obowiązuje oddzielna taryfa dla dzieci ani dla osób uprawnionych do ulgi. Wszyscy płacą za wejście tyle samo. Termy są otwarte codziennie w godzinach 6-22.