Turyści robią sobie zdjęcia z dymiącym wulkanem na Bali. Mieszkańcy boją się o swoje życie
01.12.2017 10:28, aktual.: 01.12.2017 11:14
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Instagram od kilku dni zalewa fala zdjęć z dymiącym, aktywnym wulkanem Agung. Na dramatycznym tle turyści pozują w bikini albo z maskami gazowymi. Tymczasem ponad 100 tys. mieszkańców musiało opuścić swoje domy na Bali. Okazuje się, że większość tego typu zdjęć robią sobie Rosjanki.
Zaskakująca jest reakcja turystów, którzy zamiast próbować wydostać się z Bali, robią sobie z wulkanem zdjęcia. Bali to mekka instagramowych influencerów, którzy relacjonują każdą chwilę w serwisach społecznościowych. Z telefonami nie rozstają się przede wszystkim podczas ekskluzywnych wyjazdów, a rajska wyspa należy do najchętniej pokazywanych wakacyjnych zakątków na Instagramie.
Aspirujący influencerzy widocznie szybko zwęszyli okazję do zrobienia niepowtarzalnego ujęcia. Zwykłych ujęć z Bali jest w końcu tysiące. Dymiący wulkan to co innego. W związku z tym w serwisie społecznościowym możemy zobaczyć wyginające się blogerki w skąpych strojach kąpielowych, a w ich tle dymi groźnie Agung. Wiele zdjęć mają hashtag "once in a life time", czyli "raz w życiu". Co ciekawe, większość zdjęć z największą liczbą lajków zrobili Rosjanie.
Jedna z turystek przyznała się Daily Mail, że przyjechała na Bali właśnie ze względu na dymiący wulkan. Miała to na swoje liście "rzeczy, które musi zobaczyć w życiu". Przypomnijmy, że ostatnia duża erupcja Agung miała miejsce w 1963 roku i zabiła ok. 1100-1500 osób.
Problemy na Bali zaczęły się w miniony weekend. Wulkan Agung zaczął wypluwać ogromne ilości pyłu na wysokość nawet 3 tys. m. W sobotę miała miejsce jedna erupcja, w niedziele rano trzy kolejne.
Od początku wzmożonej aktywności wulkanu obowiązywał czerwony alarm dla linii lotniczych. Oznacza to, że lotnisko działało, a przewoźnicy sami decydowali, czy latanie na Bali jest bezpieczne. Ewakuowano mieszkańców z obszaru 7,5 km wokół wulkanu.
W poniedziałek sytuacja się pogorszyła. Jak podał szef agencji geologicznej, wulkan przeszedł na erupcje magmowe. Władze Indonezji zdecydowały więc o podwyższeniu alertu i rozszerzeniu obszaru ewakuacji do 10 km. Na tym terenie znajdują się 22 wioski, w których mieszka w sumie 100 tys. osób.
Lotnisko na Bali zostało zamknięte w poniedziałek rano na dwa dni. W środę poziom zagrożenia obniżono o jeden stopień, ale w kraterze dalej dochodzi do wstrząsów. Wulkan wciąż złowrogo dymi.
Wulkan Agung dał się we znaki już we wrześniu br. – wówczas ewakuowano aż 140 tys. osób. Choć sytuacja się uspokoiła, 25 tys. osób do dziś zostało w centrach ewakuacyjnych. Naukowcy twierdzili wtedy, że tak niebezpiecznej sytuacji w popularnym turystycznym raju nie było od ponad 50 lat. Ostrzegali przed możliwością ponownego wybuchu potężnego wulkanu.