LudzieW Bułgarii hamulce puszczają, gdy gra muzyka. "Polacy są najgłośniejsi i pierwsi na parkiecie"

W Bułgarii hamulce puszczają, gdy gra muzyka. "Polacy są najgłośniejsi i pierwsi na parkiecie"

Bagaże na dachu, brak klimatyzacji, godziny na granicy, a na trasie spanie w samochodzie lub namiocie. A po tej katordze minimum dwa tygodnie słońca, plaży i świetnie zaopatrzonych sklepów. Taką Bułgarię znają ci, którzy na urlop nad Morze Czarne wyjeżdżali w PRL-u. Od kilku lat kierunek przeżywa renesans. Co po tylu latach przyciąga tam Polaków, na co narzekają i kiedy puszczają im hamulce - zdradza Agnieszka Koneczna, która pracuje jako rezydent w Słonecznym Brzegu.

W Bułgarii hamulce puszczają, gdy gra muzyka. "Polacy są najgłośniejsi i pierwsi na parkiecie"
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Ilona Raczyńska

21.09.2017 | aktual.: 21.09.2017 17:29

Polscy turyści wybierają Bułgarię z kilku powodów. I choć kolejność podam przypadkową, to na liście na pewno trzeba wymienić: niskie ceny wycieczek, bezpieczeństwo, słoneczną pogodę i piękne piaszczyste plaże. Nie bez znaczenia jest też infrastruktura hotelowa dostosowana do potrzeb par, rodzin, dzieci i singli. Dla każdego coś dobrego.

Słoneczny Brzeg to miejsce legenda – raj dla plażowiczów, ale także imprezowiczów. Kurort nigdy nie zasypia. Kasyna, kluby, dyskoteki i restauracje czynne są całą dobę. Ale w okolicy nie brakuje też zabytków. I właśnie po tych urokliwych okolicach Agnieszka Koneczna oprowadza polskich turystów. Jak przyznaje, we wrześniu Polaków jest tu masa. – Szczególnie tych, którzy upodobali sobie ten klimat i wracają od wielu lat. Spotkałam rekordzistów, którzy są już trzydziesty raz w Bułgarii – mówi Agnieszka.

Obraz
© Shutterstock.com | Oleg Stankevic

To robi wrażenie. Ale Egipt, Chorwacja czy Tunezja też mają takich fanatyków. Co takiego sprawia, że jest grupa, która jednak stawia na Bułgarię?

- Polscy turyści przyjeżdżają do Bułgarii przede wszystkim za słońcem i ciepłym morzem, czego niestety ostatnio brakuje w Polsce. Uwielbiają plażować, ale też dużo zwiedzają – mówi Agnieszka. - Są bardzo ciekawi kraju, mieszkańców, kultury, a podczas pobytu wyjeżdżają przynajmniej na jedną wycieczkę fakultatywną.

Obraz
© Shutterstock.com | Aliaksei Smalenski

Nie tylko plażowanie

Agnieszka ma jedną podstawową zasadę, którą wita swoje grupy w Słonecznym Brzegu. – Mówię, że są miejsca, które trzeba odwiedzić obowiązkowo. Miejsca, w których wstyd po prostu nie być – zdradza. – A wśród nich jest: zabytkowe miasteczko Nesebyr, przylądek Kaliakra, Bałczik (ogrody królowej) czy Sozopol.

Obraz
© Shutterstock.com

Ale, jak przyznaje, nie musi specjalnie namawiać do zwiedzania. - Zauważyłam, że po 2-3 dniach pobytu turyści, kiedy odetchną, zaczynają szukać dobrej alternatywy dla plażowania, wtedy pojawiam się ja - mówi.

Dla Agnieszki oprowadzanie to pasja i przyjemność. Bo, jak sama twierdzi, bez takiego podejścia wycieczka będzie zawsze nudna. - Staram się, żeby oprowadzanie było ciekawe dla dzieci, nastolatków i dorosłych, bo grupy są mieszane. Dla najmłodszych mam przygotowane puzzle, kolorowanki tematyczne, różne gadżety związane z historią, tak żeby zwiedzanie było też zabawą. Moje opowieści uzupełniam fotografiami, mam przygotowana teczkę ze zdjęciami, które ilustrują historie. Taka opowieść jest wtedy bardziej interesująca – mówi. - Staram się opowiadać nie tyle historie miejsca, co kontekst historyczny. Wiedza, ciekawostki, trochę humoru zawsze są w cenie.

Obraz
© Archiwum prywatne

Ale gdy słońce zachodzi, przychodzi czas na kolejny punkt programu - wieczorne wyjścia czy imprezy tematyczne. W trakcie "wieczoru bułgarskiego" Agnieszka z przewodnika zamienia się w wodzireja. - Ludzie potrzebują kogoś, kto daje pozytywną energię i rozbawi całe towarzystwo. Wtedy bawię się razem z grupą, zachęcam do tańca i wspólnego śpiewania – opowiada. – Polacy lubią dobrze się zabawić oraz zjeść. Są bardzo ciekawi regionalnych potraw, alkoholi, a także panujących zwyczajów. Świetnie bawią się na tych wieczorach regionalnych. Są najgłośniejsi, pierwsi na parkiecie i uwielbiają śpiewać. Na takich imprezach widać jak bardzo lubimy się jednoczyć i wspólnie biesiadować, ale raczej w swoim gronie – w gronie Polaków. Widzę jednak, że z roku na rok otwieramy się na inne nacje i próbujemy nawiązać z nimi bliższy kontakt.

Obraz
© Shutterstock.com | Georgi Nutsov

Bywa zabawnie, ale i stresująco

Agnieszka przyznaje, że o tym, jacy są polscy turyści mogłaby napisać książkę. Choć wiele sytuacji rozśmiesza główne rezydentów. - Nieporozumienia wynikają z tego, że turyści mają trochę inne wyobrażenie o danym miejscu. Często biura turystyczne koloryzują obiekty, stąd pewne rozczarowanie – opowiada. – Zdarza się, że turyści oczekują od nas – rezydentów - że załatwimy wszystko, łącznie ze zmianą rozkładu lotu samolotów. Godziny lotów bywają zmieniane, a w ich oczach odpowiedzialność za to zawsze spada na rezydenta. Nieraz słyszałam: "To pani wina, że samolot się spóźnia, proszę coś z tym zrobić". Hitem cały czas jednak pozostaje taka wypowiedź, która ma niewiele wspólnego z prawdą: "Jednak standard hotelu w Bułgarii za tę cenę jest bardzo niski. My, proszę pani, zwiedziliśmy już cały świat. Byliśmy w Turcji, Egipcie i Tunezji".

Klienci, którzy "zwiedzili cały świat" wiedzą swoje. Ale na tym nie koniec.

Obraz
© Shutterstock.com

- Najgorzej jest, jak coś idzie nie tak, np. klient nie dostanie takiego pokoju, jaki by chciał. Wtedy zaczyna się awantura, która urasta do jakiejś ogromnej katastrofy. Okazuje się, że jedzenie też jest niedobre, pani sprzątająca za rzadko zmienia ręczniki, brakuje papieru, herbata ma fatalny smak, za krótko są animacje, a w morzu są glony – wymienia Agnieszka. – Wystarczy, że coś pójdzie nie tak, to niektóre osoby zaczynają się nakręcać na "nie". W ich oczach wszystko jest źle i ogólnie wakacje się nie udały, a przecież wydali na nie dużo pieniędzy.

Wielu turystów z Polski często stresuje się na miejscu, że nie będzie mogła porozumieć się z miejscowymi. Już na lotnisku pytają Agnieszkę, co mają z tym zrobić. Na szczęście w Bułgarii to nie taki problem, bo coraz więcej restauracji ma menu w naszym języku, a właśnie obecność rezydenta także pomaga w niepewnych sytuacjach.

Obraz
© Shutterstock.com

- Problemem jest czasem komunikacja z turystami z innych krajów. Boimy się mówić w innych językach, rozmawiać, nie jesteśmy tak bardzo otwarci, dobrze czujemy się raczej we własnym, polskim gronie. I to wcale nie chodzi o nieznajomość języka, raczej o nastawienie do innych narodowości – dodaje.

Ale żeby nie było, że polscy turyści tylko narzekają - Agnieszka dostrzega światełko w tunelu. - W tym roku widzę ogromna poprawę - ludzie sami się interesują obiektami, sprawdzają opinie o danym hotelu, wyszukują więcej informacji – dodaje. - Dzięki temu są lepiej poinformowani, mają większą wiedzę o kraju, do którego przyjeżdżają. Mam wrażenie, że dużo więcej się uśmiechają i jednak otwierają na nowe kontakty z ludźmi z całego świata.

Obraz
© Archiwum prywatne
ludziebułgariasłoneczny brzeg
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (120)