Wakacje na Krecie. "Nie radzę robić niczego na szybko"
Kreta kusi masą zabytków i cudów natury, a przede wszystkim przepięknymi plażami. O tych ostatnich opowiada w rozmowie z WP Renata Piżanowska, która pracuje właśnie nad przewodnikiem o największej greckiej wyspie. - Moi znajomi Grecy powtarzają, że siedem dni kąpieli w tamtejszym morzu leczy wszystkie schorzenia - mówi autorka przewodników i wydawczyni książek, a prywatnie miłośniczka Grecji.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Iwona Kołczańska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Niedawno wróciła pani z Krety, gdzie zbierała pani materiały do powstającego przewodnika. Zacznę więc od tematu, który wszystkich interesuje. Jak z cenami? Jest drożej niż w zeszłym roku?
Renata Piżanowska: Absolutnie nie, ceny się nie zmieniły. Sprawdzaliśmy to skrupulatnie. Jedyna rzecz, która się zmieniła to oczywiście ceny paliw. Natomiast jeśli chodzi o jedzenie, zjemy za podobne kwoty, co w zeszłym roku. Oczywiście zależy, co i gdzie jemy. Przykładowo, ja jestem fanką kalmarów i ośmiornic. Świeże kalmary można zjeść za 7-8 euro, ale są miejsca, gdzie zapłacimy za tę samą porcję 15 euro. Wysokie ceny dotyczą miejsc bardzo turystycznych. W lokalnych mieścinkach zjemy w rozsądnej cenie.
Dodajmy, że w upale nie da się też dużo zjeść. Wystarczy nam porządne śniadanie i obiadokolacja. W ciągu dnia uzupełniamy płyny, jemy owoce. Koniecznie trzeba skosztować na Krecie arbuzów, które są tam przepyszne. Mają zupełnie inny smak. Polecam głównie te owalne - one są najbardziej soczyste i słodkie. Nie obawiajmy się kupować arbuzów w dużych rozmiarach, bo gwarantuję, że zjemy je błyskawicznie.
Pierwszy raz była pani na Krecie kilkanaście lat temu i regularnie wraca na wyspę. Czy jest ona w stanie jeszcze Panią czymś zaskoczyć?
Kreta to wyspa, która na każdym kroku nas zaskakuje. Ile razy tam jadę, a byłam już wielokrotnie, czymś mnie ona zadziwia. Zawsze trafiamy na jakąś perełkę, której wcześniej nie widzieliśmy. Nie była oznaczona na mapie, nikt jej nam nie polecał. Takich miejsc jest sporo. Także teraz gdy byliśmy miesiąc temu, trafiliśmy w miejsca, których nie znaliśmy.
Dla kogo Kreta będzie strzałem w dziesiątkę?
Na Krecie pięknie można połączyć wypoczynek nad morzem ze zwiedzaniem. Moi znajomi Grecy powtarzają, że siedem dni kąpieli w tamtejszym morzu leczy wszystkie schorzenia i człowiek czuje się jak nowo narodzony. Coś w tym jest.
Na Krecie warto wypożyczyć samochód, do czego gorąco zachęcam, bo wyspa jest bardzo przyjazna turystom. Ostrzegam od razu, że obowiązują tam trochę inne zasady jazdy. Trzymamy się bardzo blisko prawej strony. Grecy jeżdżą bardzo ekspresyjnie, lubią wyprzedzać. Trzeba na początku uzbroić się w cierpliwość i wyczuć jaki, mają styl.
Na szczęście mając samochód, możemy dotrzeć, gdzie tylko chcemy. Zawsze zachęcam znajomych, którzy wybierają się na Kretę, żeby przygotowali się do takich wycieczek. Kiedy pierwszy raz jechałam na wyspę, zrobiłam sobie dokładny plan dzień po dniu. Nawet z określeniem w jakich godzinach idziemy na plażę, a w jakich godzinach ruszamy zwiedzać.
Którą część wyspy warto wybrać?
W każdej części Krety znajdziemy interesujące miejsca do odwiedzenia. Zarówno dla fanów historii, takie jak wykopaliska archeologiczne, jak i miłośników natury. Kreta jest także bogata w wąwozy czy jaskinie. Natomiast jeśli interesuje nas konkretne miejsce, możemy tam spokojnie dotrzeć, nawet mieszkając w innej części wyspy, np. przejeżdżając autem z północy na południe.
Na pewno nie radzę na Krecie robić niczego na szybko. Czasem widzę na grupach facebookowych pytania w stylu: "Czy jeśli wyjadę rano, to zdążę zobaczyć i Balos, i Ellafonisi?". No oczywiście, że jak się uprzemy, to zdążymy, ale pamiętajmy, że nie jest to maraton. Mamy się delektować nie tylko pięknem plaży, do której jedziemy np. dwie godziny, ale tez pięknem gór na trasie. Znajduje się tam wiele punktów widokowych, przy których warto się zatrzymać.
Jak pani ocenia te dwie niezwykle popularne plaże - Elafonissi i Balos?
Elafonissi charakteryzuje się bardzo płytką wodą, w której się brodzi. W ten sposób możemy dotrzeć do wysepki, na której we wrześniu, czasem już pod koniec sierpnia, kwitną przepiękne białe lilie piaskowe.
Piasek Elafonissi ma natomiast niezwykłą czerwoną barwę. Czytałam ostatnio, że ludzie narzekają, że wcale nie ma takiego koloru. A to przecież natura. Intensywność barwy zależy np. od przypływu, od temperatury wody. Sama plaża jest bajkowa, a morze jest lazurowe.
Wracając z Elafonissi warto zajrzeć do Chrysoskalitissa, czyli klasztoru Złotego Schodu (nazwa pochodzi od legendy, według której pielgrzymi musieli pokonać 99 stopni schodów, żeby do niego dotrzeć. Ostatni z nich był złoty, ale widoczny tylko dla wierzących - przyp. red.) i wspomóc go grosikiem.
A Balos?
Zacznijmy od tego, że na Balos swój miodowy miesiąc spędzała księżna Diana. Gdy pierwszy raz tam jechałam, lata temu, wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż teraz. Dojeżdżało się wąską drogą szutrową na jeden samochód, położoną na półce skalnej. Budziła ona dreszczyk emocji, na trasie spotykaliśmy kozy, które wchodziły nam do bagażnika. Plaża nie była tak tłumnie odwiedzana - nie było parasoli, leżaków, a turyści docierali na nią głównie statkami.
To się zmieniło. Grecy poszerzyli drogę, więc można spokojnie dojechać i w sezonie są tam prawdziwe tłumy. Pamiętajmy, że do plaży trzeba zejść, więc np. rodziny z wózkami będą miały ciężko, dodatkowo trasa prowadzi w pełnym słońcu.
Jakie plaże na Krecie warto jeszcze odwiedzić?
Trzecia kultowa plaża to Vai - słynna z reklamy batonika Bounty. Jadąc na nią spotykamy plantacje małych koktajlowych bananów. Można się poczuć jak w zupełnie innym świecie. Docierając do plaży widzimy wiele palm.
Poza tymi trzeba kultowymi miejscami, warto wspomnieć jeszcze o plaży Preveli na wschodzie wyspy. Też trzeba do niej zejść po schodach. Jest kamienista, ale charakterystyczna, bo znajduje się przy ujściu rzeki, w której pływają żółwie.
Tam od lat spotykają się hipisi - dzieci-kwiaty. Otoczona jest przepięknym gajem palmowym, który spłonął kilka lat temu, ale bardzo szybko posadzono nowe palmy i otoczenie znów przypomina to sprzed pożaru.
Gdzie odpoczniemy od tłumów?
Strona południowo-wschodnia jest bardziej wyludniona, tam jest mało turystów. Przeważają plaże kamieniste, choć piaszczyste też oczywiście można znaleźć. To świetne miejsce, jeśli np. lubimy nurkować, a niekoniecznie wylegiwać się na piasku. Dla osób, które chcą odpocząć od ludzi, wyciszyć się, pobyć w dość dzikim miejscu, będzie to strzał w dziesiątkę. Znajdziemy tam wiele apartamentów w gajach oliwnych z cykadami. Cykady praktycznie zagłuszają nasze myśli.
Jakie jest pani ulubione miejsce na Krecie?
Jeśli chodzi o wypoczynek, mam swoje stałe miejsce w okolicach Chanii, u pana Sofoklisa. Gdy się budzę, piję tam kawę właściwie na plaży, bo apartament jest tak pięknie położony. I tam nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba. W pobliżu znajduje się także wiele wykopalisk archeologicznych, a je uwielbiam.
Do wyjątkowych miejsc należy z pewnością Matala, którą odwiedziłam także w tym roku. Plaża jest kamienista, obok znajdują się wykopaliska - słynne jaskinie. Dawniej chowano tam zmarłych. Potem zagospodarowali je hipisi i tam mieszkali. Teraz jest to teren ogrodzony, pod ścisłym nadzorem.
Jak rozpoczynałam przygodę z Kretą kilkanaście lat temu, to odwiedziłam m.in. właśnie Matalę. Wtedy wciąż byli tam hipisi. Zrobiłam sobie wtedy mój pierwszy, zmywalny tatuaż na kostce. Bardzo mi się podobało, choć nie do końca rozumiałam tych ludzi i ich świat. Na murze jest tam wspaniały napis "Today is life, tomorrow never comes", czyli "życie jest teraz, jutro nie nadejdzie nigdy".
Choć Matala nie wyróżnia się widokowo, przyciąga ludzi, którzy przyjeżdżają, żeby poczuć ten wyjątkowy klimat, przejść się jedną główną uliczką. To fenomen taki jak zakopiańskie Krupówki - wszyscy tam idą. Rzeczywiście i mnie urzekła Matala - bardzo lubię tam wracać.
Inne miejsce, które muszę wymienić to Jerapetra, na południowo-wschodnim wybrzeżu Krety. Wróciliśmy w tym roku do tawerny tuż nad wodą, którą odwiedziliśmy lata temu. Jedząc moje ulubione kalmary, zerknęłam w stronę morza i mój wzrok przyciągnęły dwie postacie. Najpierw wynurzyła się jedna, potem druga - myślałam w pierwszej chwili, że to nurkowie. Przyjrzałam się bliżej i okazało się, że to żółwie! Podpływały bardzo blisko i wręcz zaglądały mi do talerza. Pierwszy raz zobaczyłam żółwie w naturze. To miejsce uważam za jedno z najpiękniejszych. Jak czyste musi być morze, skoro żółwie sobie w nim spokojnie pływają?
Kocham też cykady. Najwięcej jest ich właśnie na wschodzie. Jak wspominałam, one wręcz zagłuszają myśli. To jest coś pięknego i chyba tego mi najbardziej brakuje po powrocie do Polski.
Rozmawiała Iwona Kołczańska, dziennikarka Wirtualnej Polski.
Sztuka podróżowania - DS4
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.