Wczasy Piłsudskiego na Maderze. Historia bez szczęśliwego zakończenia
Pierwszy marszałek Polski przed wojną odwiedził rajską wyspę na Oceanie Atlantyckim. Czy rzeczywiście była to jedynie podróż, podczas której Naczelnik chciał podreperować swoje zdrowie? Dowiadując się szczegółów przebiegu wizyty, można odnieść wrażenie, że był to wyjazd o mocno miłosnym charakterze.
Położona niecałe tysiąc kilometrów od Portugalii Madera jest zdecydowanie jedną z najpiękniejszych europejskich wysp. Przywołuje na myśl Hawaje, słynie z bajecznej przyrody, soczyście zielonych lasów, wyśmienitej kuchni czy ciekawej architektury. Jest to także jeden z najbezpieczniejszych kierunków wakacyjnych na świecie.
Podczas pobytu w stolicy, kameralnym i turystycznym Funchal, miałem okazje poznać lokalną szefową działu turystyki o imieniu Sandra. I kiedy pokazywała mi największe atrakcje, opowiadając jednocześnie, że można spotkać na miejscu coraz większą liczbę Polaków, nie spodziewałem się, że tuż przede mną pojawi się nagle popiersie Józefa Piłsudskiego, stojące na solidnym cokole. Było to samo centrum Funchal, naprzeciwko Sé Catedral de Nossa Senhora da Assunção, czyli Katedry Matki Bożej Wniebowzięcia NMP.
– Wasz "marechal" (marszałek) jest nam znany. Już sam fakt, że jego posąg stoi w ścisłym centrum, świadczy o tym, że to ważna dla nas postać. I mimo że przyjechał tutaj odpocząć, to jednak z jego pobytem na wyspie wiąże się romantyczna, a zarazem tragiczna historia – mówiła Sandra.
Co strasznego mogło przydarzyć się w miejscu, które powinno wzbudzać same pozytywne odczucia? Aby się tego dowiedzieć, trzeba się cofnąć do grudnia 1930 r.
Zobacz też: Madera. Poczuj smak egzotyki
Wczasy w raju nazywanym "ogrodem dryfującym po oceanie"
63-letni Józef Piłsudski, schorowany i w niezbyt dobrej kondycji fizycznej, wyruszył na egzotyczną Maderę. W pierwszej kolejności dotarł pociągiem do Portugalii, następnie na pokładzie statku Angola popłynął na należącą do tego kraju wyspę. Na miejsce dotarł 15 grudnia 1930 r. – w towarzystwie lekarza Marcina Woyczyńskiego, dwóch ochroniarzy oraz lekarki i fizjoterapeutki Eugenii Lewickiej. Informacja o wyjeździe 34-latki nie była szczególnie eksponowana w naszym kraju.
Głowa państwa polskiego została przywitana ze wszelkimi honorami, a wieść o przybyciu ważnego gościa wzbudziła ogromną ciekawość wśród mieszkańców. Wielu z nich chciało na własne oczy zobaczyć wodza z dalekiej Polonii. Piłsudski został zakwaterowany w jednej z najpiękniejszych willi w stolicy - Quinta Bettencourt. Nie sam – pod tym adresem nocowała również wspomniana wyżej Eugenia Lewicka, która towarzyszyła o 30 lat starszemu Józefowi w podróży przez kilka tygodni.
Marszałek znał już wtedy lekarkę od 6 lat. A poznał ją w jednym z najsłynniejszych międzywojennych kurortów - położonych na Litwie Druskiennikach, gdzie spędzał wakacje z rodziną. Pewnej nocy poczuł się źle i sprowadzono do niego mieszkającą w pobliżu Lewicką. Piłsudski zaczął regularnie bywać w Druskiennikach, ale przyjeżdżał do uzdrowiska już bez żony i dzieci. Wtedy też prasa przytaczała wypowiedzi kuracjuszy, opowiadających o romantycznych spacerach naczelnika i lekarki nad brzegiem Niemna.
Niedługo później Lewicka przyjechała do Warszawy, gdzie dzięki rekomendacji ze strony Piłsudskiego rozpoczęła pracę w Państwowej Radzie Naukowej Wychowania Fizycznego. Po pewnym czasie padła propozycja wspólnego wyjazdu na Maderę.
"Pewne" szczegóły z pobytu udałoby się ukryć, gdyby politykowi niemal cały czas nie towarzyszyli gospodarze Madery i fotografowie. U jego boku bywała też często Lewicka, którą nieraz mylono z jego żoną. Tak też - jak wyjaśniała mi Sandra - część osób się do niej zwracało. I o ile wódz mógł liczyć na dyskrecję drugiego lekarza oraz ochroniarzy, zdaje się, że nie przewidział, że zdjęcia wypłyną poza wyspę.
Kilka tygodni po wyjeździe fotografie z Funchal trafiły do rąk jego żony, o 15 lat młodszej Aleksandry. Na jednej z nich Józef był uwieczniony z Eugenią na motorówce. Na polecenie podpułkownika Józefa Becka, bez wiedzy Marszałka, na Maderę pojechał kapitan Mieczysław Lepecki, znany pisarz i podróżnik, który prawdopodobnie miał obserwować, jak rozwija się sytuacja między parą. Nieoczekiwanie dr Lewicka opuściła Maderę - miesiąc wcześniej niż Piłsudski. Ten wrócił do kraju 29 marca 1931 r. na pokładzie niszczyciela "Wicher".
Do dziś to, co kierowało w tamtym momencie lekarką, gdy wracała do kraju, pozostaje tajemnicą. Może o zakończeniu relacji zadecydował Naczelnik, obawiając się rozwodu? A może kapitan Lepacki powiedział Eugenii, że o jej romansie dowie się cała Polska i się przestraszyła? Co ciekawe, pojawiły się również podejrzenia, że Lewicka jest rosyjską agentką przysłaną z Kijowa, co można by było uargumentować tym, że do 1923 r. przebywała na terenie Rosji.
Kiedy prywatna lekarka polityka przybyła do Polski, odwiedziła ją Aleksandra Piłsudska, a także jej przyjaciółka Janina Prystorowa oraz kilku oficerów. Kilka miesięcy później, 27 czerwca 1931 r., Eugenię Lewicką znaleziono nieprzytomną w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego na warszawskich Bielanach. Dwa dni później 35-latka zmarła. Jako przyczynę śmierci podano zatrucie.
Informacja szybko rozniosła się po Warszawie. Rodzina Piłsudskiego była na językach mieszkańców i polityków. Na jej nieszczęście mówiono, że lekarka została zamordowana, by zapobiec wybuchowi skandalu. A może Eugenia postanowiła odebrać sobie życie po usłyszeniu gróźb ze strony Aleksandry?
Istnieje jeszcze jedna hipoteza. Na wstępie trzeba zaznaczyć, że to, iż życie uczuciowe Naczelnika było równie burzliwe jak cała jego biografia, coraz mniej dziwi historyków (jedna z jego wcześniejszych partnerek, Leonarda Lewandowska, popełniła samobójstwo – najprawdopodobniej nie mogąc znieść tego, że zostawił ją dla innej kobiety). Z ujawnionych w 1995 r. listów wynika, że miesiąc przed śmiercią Lewickiej w jego życiu pojawiła się nowa dama - 30-letnia Jadwiga Burhardt. Jednak czy atrakcyjna, elokwentna i wykształcona Eugenia naprawdę mogła być aż tak zazdrosna o nową miłość wodza? Na chwilę obecną pozostaje to wciąż tajemnicą.
Marszałek uczestniczył w pogrzebie młodej lekarki, a z kronik wynika, że był poruszony i przygnębiony podczas mszy żałobnej. Ponoć wyszedł z kościoła po kilkunastu minutach od rozpoczęcia ceremonii. Miał też powiedzieć Bolesławowi Wieniawie-Długoszowskiemu: "nawet tego mi nie oszczędzono".
Jedną z "pamiątek" po pobycie marszałka na Maderze, poza pomnikiem, jest rondo w stolicy wyspy, które nosi jego imię.
Będąc na tej wspaniałej wyspie warto nie tylko zobaczyć miejsca związane ze znanym Polakiem. Europejskie Hawaje to przede wszystkim raj dla osób poszukujących odpoczynku w otoczeniu wspaniałej przyrody.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl