Pozwólcie się oczarować Tbilisi. Tylko uważajcie, bo to miasto uzależnia
Stolica Gruzji rozwija się w zaskakująco szybkim tempie i obecnie może śmiało konkurować z Pragą, Atenami czy Budapesztem. Oferuje nie tylko multum atrakcji czy wyśmienitą kuchnię, ale także bogate życie nocne. To jedno z tych miast, do którego chce się wracać, o czym miałem okazję przekonać się osobiście.
W rankingach nie znajdziemy Tbilisi w dziesiątce najpopularniejszych miast świata. I nie jest pierwszym podróżniczym wyborem dla tych, którzy w czasie urlopu lubią odkrywać zakamarki najbardziej rozreklamowanych stolic. Bo prawda jest taka, że turystyka w tym kraju dopiero od niedawna nabiera prawdziwego tempa. Ale trzeba przyznać, że Gruzini mocno nadrabiają "zaległości" – zwłaszcza w przypadku Tbilisi. Siatka połączeń lotniczych jest coraz bogatsza, a nowe inwestycje, hotele (często należące do znanych sieci), restauracje czy kafejki są widoczne na każdym kroku. Można też wywnioskować, że przyciąga to coraz większą liczbę gości, ponieważ mimo że była druga połowa października, było sporo osób. I nie tylko "lokalnych", ale z różnych części świata.
Nie sposób nie było usłyszeć języka polskiego. Jednak cóż się dziwić, że nasi rodacy chętnie odwiedzają Gruzję, skoro mieszkańcy tego kraju tak gorąco nas do siebie zapraszają, a na miejscu goszczą w sposób wyjątkowy. Przez długi czas myślałem, że ta przyjaźń między naszymi narodami to pielęgnowany latami mit. Nic z tych rzeczy. Gruzini na słowo "Polak" reagują tak zaskakująco pozytywnie, że chwilami zastanawiałem się, czy uśmiech wymalowany na ich twarzach nie jest przypadkiem reakcją na moją zaplamioną koszulkę czy resztki (jakże wyśmienitego!) chaczapuri w kąciku ust. Myliłem się - nawet robiąc zakupy w markecie, jedna mieszkanka stolicy, dowiedziawszy się, że jestem z kraju nad Wisłą, zaproponowała mi pomoc w wyborze dla moich bliskich najlepszych gruzińskich specjałów i win. Takich, które sama by podarowała swojej rodzinie.
Gruzini są już w Unii, choć ich kraj jeszcze nie
Mimo że Gruzja jest położona geograficznie na Kaukazie, na pograniczu Azji i Europy, to zdecydowanie bliżej jej kulturowo do Starego Kontynentu. Utwierdza nas w przekonaniu fakt, że kraj ten jest członkiem Rady Europy czy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. A jeśli ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości, to niech przyjrzy się rządowym budynkom, na których dumnie powiewają flagi Unii Europejskiej. Ale mimo tej wielkiej zażyłości między Gruzją a UE, można poczuć, że jesteśmy może nie w bardzo odległym, ale jednak nieco innym zakątku globu. Tbilisi, choć jest urokliwe, ciężko jednak przyrównać do Pragi, Warszawy czy chociażby Wilna.
ZOBACZ TEŻ: Otworzył winnicę w Gruzji i całkowicie odmienił swoje życie
Zrozumiecie to będąc w najstarszej dzielnicy, Dzweli, w której poczujecie się tak, jakbyście cofnęli się w czasie. Kamienice pamiętające kilka wieków wstecz, świątynie, stragany, imponujące zdobienia czy kryjące tajemnice klatki schodowe. Uchylając niektóre drzwi wejściowe można przenieść się do innego świata (co zobaczycie na poniższych zdjęciach).
Wielu budynkom przywrócono dawną świetność, jednak – jak to powiedział mój przyjaciel – jest potrzebny wagon złota, aby dzielnica posiadała "standard wiedeński". W mojej ocenie największą wartością są tu ludzie, dla których bogactwem są przede wszystkim więzi społeczne. Ujmujące są podwórka z kolorowymi stolikami, przy których lokatorzy z kamienicy mogą wspólnie spożywać posiłki, poplotkować czy wymienić się informacją, gdzie sprzedają najbardziej dorodne owoce granatu w dobrej cenie.
Inny klimat panuje już w innej części Tbilisi, o nazwie Abanotubani, pieczołowicie rewitalizowanej, pełnej restauracji serwujących dania będące prawdziwym "towarem eksportowym Gruzji". Powstają w niej też zupełnie nowe obiekty, które – ma się wrażenie – zostały wzniesione wieki temu. Mowa np. o otwartej kilka lat temu krzywej wieży zegarowej, w której wnętrzu znajduje się Teatr Lalek im. Rezo Gabriadze.
Nie sposób nie zauważyć w Abanotubani charakterystycznych łaźni siarkowych. Mają bardzo długą historię – pierwsze powstawały w Tbilisi już 10 wieków temu. Ceglane kopuły tworzą sporej wielkości kompleks, który jest jednym z obowiązkowych punktów programu dla turystów. Łaźni jest kilkanaście. Każda prowadzona jest przez innego właściciela, który zapewnia w obiekcie inny standard i cenę za wstęp.
Za wystającymi z ziemi ceglanymi "grzybkami" znajdziecie miejsce, do którego część turystów nie dociera. Chodzi o niewielki wodospad i skaliste, porośnięte roślinami ściany. Można się tu poczuć bardziej jak w parku narodowym niż w liczącej niecałe 1,2 mln mieszkańców stolicy (w całej Gruzji żyje ok. 3,7 mln osób).
Miłośnicy staroci podczas wizyty w Tbilisi powinni koniecznie wybrać się na Suchy Most. Na targu kupicie mydło i powidło: obrazy, biżuterię, przedmioty pamiętające czasy Związku Radzieckiego, płyty winylowe, a nawet klosze do lamp. Jeśli wolicie robić zakupy w bardziej wyszukanych sklepach, powinniście się wybrać na centralną ulicę miasta – Rustaveli.
Robi się coraz nowocześniej
Oj tak, pod kątem mieszania różnych stylów architektonicznych Gruzini są wyjątkowo otwarci. W mieście pojawia się coraz więcej nowoczesnych budynków. Stojąc obok niektórych zastanawiałem się: "czy ja przypadkiem nie widziałem czegoś podobnego w azjatyckich metropoliach?". I choć można usłyszeć słowa krytyki na temat futurystycznych budowli - mi przypadły do gustu i uważam, że tworzą spójną całość.
Gruzini mają swój własny styl i pokazują, że nie boją się zmian. Żyją teraźniejszością i wierzą w lepszą przyszłość. To, co było kiedyś, interesuje ich już coraz mniej. Jedną z architektonicznych "perełek", będącą symbolem zmian, jest słynny Most Pokoju. Świetnie widać z niego majestatyczny pomnik Matki Gruzji, będącej w zasadzie symbolem całego narodu. W ręku trzyma miecz przygotowany dla wrogów i misę z winem dla przyjaciół.
150-metrowa kładka prowadzi ze Starego Miasta do nowoczesnej dzielnicy – w jej centrum stoi szklano-stalowy budynek, przypominający dwie gigantyczne tuby. Nie, to nie statek kosmiczny, a teatr muzyczny i hala wystawowa. A z parku za 1 lari (ok. 2 zł) można wjechać kolejką linową na szczyt wzgórza, po którego jednej stronie roztacza się widok na ogród botaniczny, a po drugiej panorama miasta. Podobną panoramę, ale z wyższego punktu, można podziwiać po wjechaniu kolejką szynową na Mtatsmindę. Na miejscu znajduje się park z fontanną i wieżą telewizyjną.
Marzycie o chwili relaksu nie z filiżanką herbaty, a kuflem piwa i do tego w artystyczno-hipsterskiej otoczce? Jest takie miejsce w Tbilisi, które przyciąga fanów tego typu klimatu. To Hostel Fabrika, będący czymś więcej niż "noclegownią". Na terenie dawnej sowieckiej szwalni, poza pokojami, są też puby i sklepy. Nic dziwnego, że sporo ludzi lubi tu spędzać czas, bo atmosfera jest fenomenalna. I raczej nikt na terenie Fabryki nie kryje się z tym, że dawny ustrój komunistyczny nie kojarzy mu się z niczym pozytywnym, co świetnie zostało przedstawione na szybie jednego z zabytkowych samochodów.
Przypadły wam do gustu gruzińskie browary? Lubicie imprezować? Wieczorami, zwłaszcza w piątki i soboty, Tbilisi zaczyna pokazywać, że wcale nie jest takie grzeczne. Na ulicach tłumy, z wielu miejsc rozbrzmiewa muzyka (często elektroniczna), puby i kluby są pełne ludzi (zwłaszcza ok. 1 w nocy). Jest zaskakująco kolorowo, głośno i zabawowo. Tutejszego życia nocnego miałem okazję doświadczyć ostatniego dnia pobytu i wracając do hotelu uznałem, że była to wisienka na torcie podczas kilkudniowego wyjazdu.
Warto pamiętać!
Nazwa miasta pochodzi od starogruzińskiego słowa tbili, oznaczającego "ciepły". Dlatego jeśli planujecie odwiedzić miasto w czasie lata, przygotujcie się na wysokie, sięgające nawet 35 st. C temperatury. W październiku, czyli podczas mojego pobytu, w ciągu dnia było ok. 20 st. C. W wielu miejscach można płacić kartą, jest też sporo bankomatów oraz kantorów, ale warto mieć przy sobie gotówkę (euro lub dolary), zwłaszcza jeśli chcecie kupować coś na bazarach lub w sklepach z pamiątkami (polecam m.in. skarpetki, na których wyszyte są np. wspominane wyżej, wyśmienite chaczapuri). Mimo że ceny w Gruzji są w przypadku wielu produktów niższe niż w Polsce, w ścisłym centrum można szybko odchudzić portfel. Czasami lepiej wybrać się w boczną uliczkę i np. za kawę zapłacić 5 zł zamiast 10, a za obiad 30 zł, a nie 50.
Z Warszawy do Tbilisi można polecieć za ok. 400-500 zł w jedną stronę (PLL LOT). Jest też tańsza opcja. Stolica ulokowana jest ok. 4 godz. samochodem od lotniska w Kutaisi, na którym lądują samoloty Wizzair z Warszawy, Krakowa, Katowic, Gdańska i Poznania. Za bilet w dwie strony zapłacicie już ok. 200 zł. Warto skorzystać z okazji i polecieć w tak atrakcyjnej cenie. Gruzja jest "skazana" na turystyczny sukces. Odwiedźcie ją, zanim stanie się podróżniczym hitem, choć chwilami można odnieść wrażenie, że już nim jest.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl