W PodróżyWietrzne miasto niespodzianek. Essaouira na weekend i wakacje

Wietrzne miasto niespodzianek. Essaouira na weekend i wakacje

To marokańskie miasto na wybrzeżu Atlantyku niegdyś ukochali hipisi, a dziś i surferzy, i bohema. Jest za co je kochać: za mury fortecy, chmary mew nad portem i niebieskie łódki tańczące na falach.

Wietrzne miasto niespodzianek. Essaouira na weekend i wakacje
Źródło zdjęć: © Joanna Klimowicz
Joanna Klimowicz

01.04.2019 | aktual.: 01.04.2019 19:10

Essaouira. As-Sawira. As-Suwajra. Mogador ‒ wszystkie nazwy są w użyciu. Nawet jeśli nie słyszeliście żadnej z nich, z pewnością rozpoznalibyście najbardziej charakterystyczne kadry. Bo miasto pozuje do zdjęć jak żadne inne. Dostrzegli tę zaletę też reżyserzy, obsadzając ją w takich hitach jak "Aleksander", "Królestwo Niebieskie", "Otello" czy kultowy serial "Gra o Tron".

Malownicze są zwłaszcza mury obronne fortecy o barwie piaskowca, opierające się spienionym falom oceanu, i medyna (stara dzielnica w arabskim mieście, w której mieszczą się bazary, meczety i inne ważne budynki) z plątaniną nieprawdopodobnie wąskich uliczek. Stałych mieszkańców miasto liczy ok. 80 tys., panuje w nim odrobinę senna i swobodna atmosfera. Jest chłodniej i spokojnej niż w Marrakeszu, a w porównaniu z najbardziej popularnym marokańskim kurortem ‒ Agadirem ‒ Essaouira zwycięża czymś nieuchwytnym w atmosferze. Ma duszę. Może to ślady wielokulturowej historii?

Portugalczycy, piraci i Hendrix

Najpierw port zajęli Portugalczycy i zbudowali w nim na początku XVI w. fortecę Castelo Real de Mogador. Obecne miasto założono w II poł. XVIII w. Mieszały się w nim języki, wyznania i narodowości, za sprawą handlowej smykałki kupców: Brytyjczyków, Żydów, Portugalczyków, Berberów, Arabów i Francuzów. Ale i najeźdźców, awanturników czy piratów. A w latach 70. ‒ hipisów. Ponoć spędził w nim też pewien czas latem 1969 r. czarodziej gitary Jimi Hendrix.

Obraz
© Joanna Klimowicz

Dziś klimat Essaouiry także przyciąga artystów, hipsterów i backpackersów ‒ nie tylko w czerwcu, kiedy odbywa się coroczny Gnaoua World Music Festival, zwany marokańskim Przystankiem Woodstock. Essaouirę warto odwiedzić o każdej porze roku, choćby na kilka dni wyskoczyć do niej z Marrakeszu lub Agadiru. Wycieczkę można wykupić w lokalnym biurze podróży, ale równie dobrze ‒ bezpiecznie i taniej ‒ można zrobić to na własną rękę, wygodnym i nowoczesnym autokarem linii CTM lub Supratours.

Dworzec Supratours w Marrakeszu mieści się ciut dalej za kolejowym, bilet kosztuje 80 dirhamów marokańskich (ok. 31 zł) plus 5 DH za bagaż, a z Agadiru 70 DH (ok. 27 zł). Kursy są co dwie godziny i w zasadzie można zaryzykować wyjazd w ciemno, choć jeśli podróżujecie większą grupą, zarezerwujcie bilety przez internet. W połowie drogi kierowca robi przystanek na kawę i przekąskę. Po drodze warto zwracać uwagę na mijany za szybą krajobraz, bo można dostrzec kozy-akrobatki ucztujące w koronach drzew arganowych, balansujące na cienkich gałęziach wbrew prawu grawitacji.

Obraz
© Joanna Klimowicz

Życie na plaży i po niej

Essaouira zaczyna się kilometrami szerokich, piaszczystych plaż. A dzieje się na nich! Przede wszystkim, dzięki silnym atlantyckim wiatrom miejscówkę tę okupują surferzy. Najwięcej jest miłośników kitesurfingu, mijających się na falach, podfruwających nad nimi na dobre parę metrów. Ich pozostawione na piasku rzeczy zaczepiają wesołe, wałęsające się bezpańsko kundle. Do przejażdżki w wielu językach nawołują właściciele wielbłądów, koni, quadów, plączą się nitki latawców i żagli. Tu atmosferę letniego kurortu znajdziecie przez cały rok.

Obraz
© Joanna Klimowicz

Ale i ciszę, błogość, relaks w promieniach słońca albo w tradycyjnym hammamie (turecka łaźnia parowa), który z zewnątrz wygląda niepozornie, ale kryje luksusowe wnętrze. Ceny są przystępne, np. za rytuał z kąpielą, scrubem czarnym mydłem i szorowaniem w hammamie Cocooning w medynie trzeba zapłacić 180 DH (ok. 70 zł).

Hammamy często mieszczą się też w riadach, czyli genialnym marokańskim wynalazku noclegowym. Riady to takie miejskie pałacyki, piętrowe, z patio w środku i tarasem na dachu, urządzone i udekorowane w tradycyjnym, wysmakowanym stylu. Ceny pokoi z łazienką w riadach usytuowanych w medynie są porównywalne, a nawet tańsze od hotelowych. Zazwyczaj zawierają też kontynentalne, francuskie śniadanie na słodko.

Obraz
© Joanna Klimowicz

Smaki i zapachy Essaouiry

Sama medyna... Można ją pokochać, a można znienawidzić. Pewnie osobom cierpiącym na klaustrofobię byłoby trudno ją eksplorować. A warto! W plątaninie uliczek okolonych murami obronnymi, łatwo się zgubić, ale łatwo też odnaleźć skarby: charakterystyczne dla souków stoiska z lokalnym rękodziełem, kolorowymi ubraniami czy posterami, uliczne garkuchnie z niezrównanym tajine (arabska potrawa, która podawana jest w specjalnych naczyniach służących do przygotowania dań nad rozżarzonym węglem lub drewnem), galerie sztuki, sklepiki manufaktur produkujących olej arganowy, kosmetyki i przyprawy. Jest też cała dzielnica żydowska z synagogą Slat Lkahal. Punkty orientacyjne to główna ulica Mohammeda el Qory i przecinająca ją aleja Mohammeda Zerktouni, wiodąca aż do centralnego placu tuż przy wejściu do portu ‒ Moulay el Hassan, gdzie przygrywają uliczni artyści.

Obraz
© Joanna Klimowicz

Dalej, na nabrzeżu wygrzewają się koty, rybacy łatają swoje sieci, a ich niebieskie łódki i kutry kołyszą się w gotowości na falach. Nad wszystkim drą się setki mew. Część świeżutkich połowów sprzedawana jest na targu rybnym w porcie, a surowe owoce morza obficie skropione cytryną nie mają sobie równych! Stąd jest też magnetyczny widok na fortyfikacje, szturmowane przez fale oceanu.

Obraz
© Joanna Klimowicz

Jednak po południu targ z walającymi się w błocie rybimi resztkami zaczyna wydzielać intensywną woń. Czas uciekać na romantyczny spektakl zachodu słońca na najpiękniejszej części murów obronnych z wieżą ‒ Sqala du Port.

Obraz
© Joanna Klimowicz

W okolicy jest sporo restauracji z tarasami widokowymi, które do najtańszych nie należą. Z kolei w położonych przy placu Moulay el Hassan budkach z grillowanymi rybami i owocami morza świeży asortyment znajdziemy tylko rano (a i tak nie polecam, bo sprzedawcy oszukują i potrafią spalić nawet kalmara).

Obraz
© Joanna Klimowicz

Gdzie w takim razie na kolację? Do Adwak, bez dwóch zdań! Polecana przez Tripadvisor rodzinna restauracja w medynie otwiera się tylko na kilka wieczornych godzin, ma krótkie menu i bardzo przystępne ceny. Zestawem w cenie: 85, 95, 105 lub 120 DH (od 33 do 47 zł) można się najeść do syta, bo zawiera przystawkę, danie główne i deser. Wnętrze jest przytulne, atmosfera serdeczna, a jedzenie pyszne. Warto odstać nawet godzinę w kolejce do wejścia.

Obraz
© Joanna Klimowicz

Jak już człowiek zgłodnieje nie do wytrzymania, może urwać się z kolejki do sędziwego ulicznego sprzedawcy, nalewającego gęstą zupę harira (zupa charakterystyczna dla obszaru Maroka, z mięsem baranim i ciecierzycą, bobem, grochem i soczewicą) chochlą z gara na wózeczku. Staruszek udekorował swoją mobilną kuchnię swoistym ołtarzykiem ze zdjęciem dobrotliwie uśmiechającego się króla. Taka jest magiczna, pełna wiatru i niespodzianek Essaouira.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także
Komentarze (5)