Winnice w Polsce. Wcale nie trzeba wyjeżdżać za granicę
Majówka to wymarzona okazja, żeby spakować kosz pełen smakołyków i urządzić piknik w jakimś ładnym miejscu. Niezastąpiona będzie przy tym butelka dobrego wina. A gdyby tak połączyć jedno z drugim i wybrać się na wycieczkę od winnicy do winnicy? Wcale nie trzeba w tym celu wyjeżdżać za granicę. Winnice w Polsce są również.
Zielone wzgórza, renesansowe miasteczka, równe rządki winorośli pnące się po nasłonecznionych zboczach – to nie Toskania, tylko okolice Małopolskiego Przełomu Wisły. Nadwiślańskie tereny między Sandomierzem a Kazimierzem Dolnym charakteryzuje wyjątkowy w Polsce mikroklimat, pozwalający na uprawę winorośli. To jeszcze jeden powód, żeby odwiedzić te urokliwe miejscowości, a przy okazji lepiej poznać ich otoczenie.
Łagodne temperatury i liczne wzniesienia, z których szybko spływa wilgoć, sprawiają, że już w średniowieczu rozkwitła tutaj tradycja winiarska. W 1585 r. wspominał o niej historyk Stanisław Sarnicki, tak opisując Sandomierz: "Miejscowość ta jest nadzwyczajnie piękna i przyjemna. Są tam uprawiane winnice. Wszędzie rozciągają się sady, tak iż sądziłbyś, że zewsząd lasy otaczają miasto. Znajduje się tam wielka ilość najwyborniejszych owoców. Dlatego też Kazimierz Wielki i inni królowie przybywali, aby zażyć powietrza i uciechy. Powaby miejsca zwiększa ogłada obywateli, a także inne przyjemności. Znajdziesz tam bowiem znakomitych medyków, muzyków, różne gatunki napojów, wesołe duchowieństwo, niewiarygodną obfitość ryb, miodu, łososi, dziczyzny, zboża oraz innych specjałów".
Ten fragment można przeczytać na ścianie Podziemnej Trasy Turystycznej, biegnącej pod sandomierską starówką. Pełno tu mrocznych piwnic, w których temperatura spada do około 15 st. C. Idealne warunki do przechowywania wina, produkowanego w okolicy od 400 lat. Dziś historia zatacza koło i nad Wisłą, jedna po drugiej, ponownie wyrastają winnice, które nie tylko urozmaicają tutejszy krajobraz, ale oferują coraz lepszej jakości wino, nagradzane w międzynarodowych konkursach.
Winnica nad Jarem
Kim są sandomierscy winiarze? To ludzie z pasją i wykształceniem ogrodniczym, którzy wiedzę o uprawie winorośli zdobyli na studiach oraz licznych konferencjach i warsztatach. Wybrali życie blisko przyrody i przystosowali kupione lub odziedziczone działki, jak właściciele przepięknie położonej Winnicy nad Jarem. Pani Sylwia i pan Mateusz dostali w spadku ziemię na wzgórzu z oszałamiającym widokiem na całą okolicę. Jak okiem sięgnąć - sady wiśni, jabłek i moreli. Wybór był oczywisty: nie sprzedajemy. Zakładamy winnicę.
Od kilku lat dzielą życie między pracę w Kielcach a uprawę winorośli, która domaga się coraz więcej uwagi. Wszystko robione jest ręcznie: od zbiorów, przez butelkowanie, korkowanie po etykietowanie. Winnica na Jarem znajduje się na liście Dziedzictwa Kulinarnego Świętokrzyskiego w ramach Europejskiej Sieci Regionalnego Dziedzictwa Kulinarnego, która promuje regionalne produkty.
Rosną tu odmiany białe: bianca, muskat, hibernal i czerwone: regent, rondo i zweigelt. Właściciele chętnie oprowadzają gości, opowiadając o procesie produkcji wina i zapraszają na degustacje z lokalnymi serami, domowej roboty wędlinami i ciastami.
Winnica Sandomierska
Właściciele winnic z okolic Sandomierza założyli Sandomierskie Stowarzyszenie Winiarzy, w ramach którego wspólnymi siłami promują winiarstwo i uprawy winorośli. Należy do niego Winnica Sandomierska, której początki sięgają 1937 r.
Widok jest piękny: łagodnie opadające rzędy sadzonek rozciągają się u podnóża wapiennego urwiska. Po spacerze, właściciele - Monika i Marceli - zapraszają do obejrzenia części produkcyjnej, a na końcu do piwniczki na degustację. Chętnie dzielą się wiedzą i uczą, jak poprawnie smakować wino.
Degustacja to celebracja: pierwszy nos, przechylanie kieliszka, kołysanie i napowietrzanie, ocena, jak wino spływa po jego ściankach, wreszcie nabieranie odrobiny trunku w usta. Drugi nos i powtarzamy. To może potrwać, bo w Winnicy Sandomierskiej powstaje wiele rodzajów win wytrawnych i półsłodkich. Dostępne gatunki zmieniają się w zależności od pory roku. Spodobają się amatorom mocniejszych, wyrazistych smaków, bo wszystkie odmiany cechuje dość wysoka, charakterystyczna dla upraw w polskiej szerokości geograficznej, kwasowość, która sprawia, że wina zachowują bardziej zdecydowany aromat. W smaku wyczuć można nutki wanilii, śliwki, orzechów i całą gamę innych smaków, które zależą od fantazji właścicieli. Na szczęście podczas degustacji nie trzeba się spieszyć – przy winnicy można wynająć nocleg.
Winnica Rzeczyca
W górę Wisły, w okolicach Kazimierza Dolnego, wyrosło drugie winiarskie zagłębie. Tu gospodarstw produkujących wino jest już około czterdziestu, wiele z nich prowadzi sprzedaż i chętnie otwiera swoje podwoje dla odwiedzających, oferując degustacje i nocleg w agroturystykach.
Miejscowe winnice czerpią z dobrodziejstw urodzajnych gleb lessowych, doskonale magazynujących wodę i niewymagających nawożenia. Ceną za żyzne ziemie często jest utrudniony dojazd – żeby dostać się do winnic trzeba nieraz pokonać wąskie kamieniste dróżki prowadzące przez wyboiste pola i strome wąwozy. Tak zaczęła się winiarska przygoda pana Rafała. Podczas wycieczki wokół Kazimierza spadł z roweru, skręcając koło i kostkę. Wypadek zmusił go do przystanku na wzgórzu, w miejscu starego siedliska pośrodku wiśniowego sadu. Nie wiadomo, co bardziej unieruchomiło pechowego rowerzystę – boląca noga czy hipnotyzujący widok, jaki rozciągał się ze szczytu wniesienia. Pan Rafał nigdzie się już stamtąd nie ruszył – kupił ziemię i założył winnicę Rzeczyca.
Dziś uprawia tu między innymi polską jutrzenkę, hibernal, rondo, odmiany owocowe oraz próbkę vinifer: dornfelder i ehrenfelser. Podczas degustacji przy drewnianym stole ustawionym w sadzie z pasją opowiada o ostatnich zbiorach i udanych kupażach. Pojawia się tylko jeden problem – które wino kupić. Wszystkie znakomite!
Winnica Las Stocki
Na winiarskim szlaku lepiej nie ufać nawigacji, bardziej wiarygodne będą instrukcje miejscowych: "za kapliczką ostro pod górę" lub "tam, gdzie wydaje się, że już nic nie ma, to właśnie tu". Warto podjąć wysiłek, zwłaszcza w przypadku małych, rodzinnych gospodarstw położonych z dala od głównych szlaków. Trud zwraca się z nawiązką – nie tylko w postaci zachwycających widoków i smaku dobrego wina, ale i możliwości poznania historii wyjątkowych ludzi, którzy odważyli się poświęcić życie swojej pasji.
Jednym z nich jest pan Mariusz, założyciel winnicy Las Stocki. Docieramy do niej na końcu. Właścicielom została już tylko jedna, ostatnia butelka wina, którą wyjmują dla nas z własnej lodówki. Na otarcie łez częstują świeżo upieczonym ciastem w przydomowym ogrodzie.
Pan Mariusz to jeden z wielu uciekinierów z Warszawy, którzy postanowili osiedlić się w malowniczych okolicach Kazimierza Dolnego. Oczarowany urokami Kazimierskiego Parku Krajobrazowego, kupił działkę na słonecznym stoku wśród różanych pól. Nachylenie gruntu to ważny element uprawy winorośli, zwłaszcza w kraju nierozpieszczanym ciepłym klimatem. Najwięcej ciepła zapewnia stok południowo-zachodni.
– Winorośl jest jak stary człowiek – wyjaśnia pan Mariusz. – Lubi, jak słońce grzeje mu w plecy. Dzięki tej wiedzy w Lesie Stockim z powodzeniem przyjęło się sporo odmian: białe - seyval blanc, bianca, johanniter i solaris oraz czerwone regent i zweigelt. Uprawa winorośli w Polsce to ciągłe eksperymentowanie. Która odmiana się przyjmie, która wyda najlepsze owoce i da najciekawszy smak? Dreszczyk emocji towarzyszący nowym odkryciom uzależnia bardziej niż samo wino.